Part 34

1.8K 202 220
                                    

Dwa do końca i epilog 😈

Aiden

Utknąłem w proceduralnym gównie na ponad dobę, ale potrzebowałem przypisać biometrykę Stefanii do czystego nowego paszportu. Chociaż tyle mogłem dla niej zrobić. Razem z Amo walczyliśmy z centralnym systemem, by zatrzeć każdy nawet najmniejszy ślad. Byłem w połowie utylizacji danych, gdy zadzwonił Olsen, że jestem potrzebny w Zurychu. Kazałem mu spierdalać i rozłączyłem się. Spojrzałem na ekran telefonu, gdy rozległ się dźwięk przypisany do kontaktu Hellhound. Patricka nie mogłem zignorować.

Kurwa!

– Jestem zajęty – burknąłem nieprzyjemnie.

– Już nie jesteś. Albo łapiesz czarter do Zurychu, albo wsiadasz w auto.

Przymknąłem oczy, ze złością zaciskając dłonie w pięści.

– I cóż interesującego jest w Zurychu?

– Operują Margo, dając jej serce Maarit, a Stefanii przydałoby się wsparcie, bo jak na razie utknęła w poczekalni z Marco i milczą od paru godzin, albo się kłócą.

Ciszę, która zaległa między nami można było kroić nożem.

Chyba się, kurwa, przesłyszałem!

– Zechcesz powtórzyć? – syknąłem.

– Margo nie umarła cztery tygodnie temu. Upozorowaliśmy jej śmierć, żeby złapać Maarit i wykorzystać tę psychopatkę jako dawczynię organów. Potrzebowałem Stefanii, żeby w tym pomogła, bo Margo niekoniecznie miała siłę. Teraz, kiedy odbywa się operacja w szpitalu w Zurychu, potrzebuję żebyś zajął się Stef.

Wyjechała mimo, że prosiłem, żeby została.

– A prosiła o to?

Zerknąłem na pasek informujący o postępach wykonania skryptu. Osiemdziesiąt procent. Cisza w słuchawce była niezwykle wymowna.

– Jak nie prosiła, to najwidoczniej nie czuje takiej potrzeby.

– Ma za to zapędy destrukcyjne i doszła do wniosku, że w razie co może służyć za jej części wymienne.

Zamarłem!

Ja pierdolę! Kurwa mać! Jak w ogóle coś takiego przyszło jej od głowy!

Na długą chwilę odjęło mi mowę. Przymknąłem oczy, zaciskając mocno szczękę.

A może planowała to z Margo od początku i dlatego wyjechała? Nie przywiązywać się, żeby rozstanie nie bolało i było łatwiejsze? Jezus! Jakie to pojebane!

Westchnąłem, pocierając twarz dłonią. Stef i Margo wskoczyłyby za sobą w ogień. Ale nie za mną czy za Marco.

– Wie, gdzie mnie znaleźć.

– Czyli przez głupią dumę stracisz kobietę swojego życia, która idealnie rozumie twoją pracę? Jeszcze mi powiedz, że wykopałbyś ją z łóżka.

– Wykopałbym – potwierdziłem całkiem serio. – Żeby pieprzyć na podłodze.

– Mam takie wrażenie, że nie na darmo Sofia nazywa cię Robocopem, skoro przejawiasz zero emocji.

– Zero to nadal jakaś liczba. W kodzie dwójkowym podstawą jest liczba dwa z zapisem dwóch cyfr: zero i jeden. Nazywamy to naturalnym kodem binarnym.

Mogłem sobie wyobrazić, jak z frustracji przeciera twarz dłonią, kręcąc głową z niedowierzaniem i politowaniem.

– A mógłbyś zejść ze swojego wysokiego konia i uratować królewnę? – Jego ton był niemal proszący.

An Honest Lie - Baleary tom #6Where stories live. Discover now