Devotion

736 76 49
                                    

Minęły dwa dni od kiedy Soukoku trafiło do mieszkania Kyou. Przez większość tego czasu Dazai spał, a Chuuya ze strachem oglądał swoje ciało. Ciągle szukał jakichś śmiertelnych zmian w swoim ciele, które Verlaine zapowiedział. Jednak nie czuł, że umiera. Trudno mu było w to uwierzyć. Nadal nie mógł używać swojej zdolności, ale oprócz tego, że po raz pierwszy w życiu zrozumiał jak bardzo bycie niskim może być denerwujące, na przykład gdy próbował coś ściągnąć z najwyższej półki w kuchni, to nie odczuł wielu zmian. Tak poza tym to dużo się nudził. Kyou nie było w domu praktycznie cały dzień, a gdy próbował obejrzeć z Dazai'em jakiś film ten szybko zasypiał, tak jak teraz. Właśnie zaczęli oglądać film „the Doors" o ulubionym zespole Chuuyi, a on już pociesznie skulił się w kłębek i odpłynął z głową na jego udach. Nadal był słaby. Chuuyi to jednak nie przeszkadzało. Z chęcią nudził się po swoich ostatnich przeżyciach.

Zresztą nie mógł się skupić na filmie. Jego myśli ciągle mimowolnie mu się wymykały i biegły w jednym z wielu ciemnych kierunków. Nawet nie zauważył gdy Morrison stał się sławny i zagrał swój ostatni koncert. Wybudził się z transu dopiero gdy gwiazdor dostał zawału w wannie. W tle leciała jego ulubiona piosenka. Westchnął cicho. Nawet nie pamiętał o czym myślał przez ostatnią godzinę. Może o śmierci? Może o Dazai'u? Może o Kyoce, która od dwóch dni spała u Higuchi, której nie znała za dobrze i to z jego winy? Nie wiedział.

-Chuu...- Dazai ziewnął.- Wybrałeś super film, ale chyba go przegapiłem.

-Zauważyłem.- odparł i pochylił się. Ich usta złączyły się. Tylko na chwilę. No tak... w sumie to nie nudził się, aż tak bardzo.

Siedzieli tak chwilę w ciszy, a Chuuya głaskał Dazai'a po głowie. W sumie to nie był pewny na czym rzeczy stoją. Nie rozmawiali na temat tego jaka relacja ich teraz łączy i o ile Chuuyi trochę to przeszkadzało, to Dazai zdawał się w ogóle tym nie przejmować. Niestety Chuuya nie mógł się zdobyć na rozpoczęcie rozmowy poruszającej tą kwestię, przerażał go ten pomysł do tego stopnia, że wolałby do końca życia trwać w niepewności. Zresztą to nie był dobry moment na takie rozmowy, mieli o wiele poważniejsze sprawy na głowie. Nakahara przysiągł sobie, że podejmie ten temat gdy tylko wszystko wróci do normy. No chyba, że Dazai zrobi to wcześniej za niego, ale nie liczył na to. Jeśli chodzi o okazywanie emocji i głębokie rozmowy to obydwoje nie byli w tym najlepsi. Narazie miał zamiar cieszyć się tym co ma, Dazai'em i jego pięknymi brunatnymi jak kawa włosami rozsypanymi na jego kolanach. Tym, że to wcale nie zdawało się mu nienaturalne i nie czuł się nieswojo, mimo że tydzień wcześniej chyba spaliłby się ze wstydu będąc w takiej sytuacji.

-Ludzie żyją szybko gdy życie wali się im na głowy.- powiedział Dazai.

-Co?

-Nic... Gadam od rzeczy.- jego wzrok był jakiś nieobecny, ale szybko, jakby za sprawą jakiegoś zaklęcia uśmiechnął się szeroko.- Jestem głodny.

-Możemy coś zamówić.- odparł Chuuya.

-Nie.... pomyślałem sobie, że moglibyśmy wyjść coś zjeść.

-Co? Przecież Kyou zakazała nam opuszczać mieszkanie, a poza tym ty chyba jeszcze nie wyzdrowiałeś całkowicie.

-No Chuu...- podniósł się i usiadł po turecku.- Prooooooszę, proooszę!

-Nie ma mowy.- odparł, ale Dazai się nie poddawał i ciągle prosił dziecięcym głosem.

-Prooszę! Tak mi się nudzi. Poza tym bedziesz ze mną, jeśli się gorzej poczuję to mnie uratujesz Chuu!

Chuuya zarumienił się. W sumie to też był głodny i cholernie znudzony. Siedzenie na miejscu tylko ciągle wpędzało go w spiralę złych myśli. Zresztą sądził, że Dazai nie odpuści, bo był raczej tym typem człowieka, który prawie zawsze dostaje to, czego chce. Poza tym mogłoby być przyjemnie, ale Chuuya nie miał zamiaru się tak po prostu poddać, co to to nie, najpierw...

Soukoku finalWhere stories live. Discover now