20. Odejdź

4.2K 115 15
                                    


Patrzyłam wystraszona na swoją mamę, która stała przede mną. Nikogo w życiu tak bardzo się nie bałam jak swojej mamy.

Gdy byłam na pogrzebie taty udawałam obojętną, ale za każdym razem gdy przebywałam obok niej widziałam to wszystko co ze mną robiła i do jakiego stanu mnie doprowadziła.

- Witaj Adeline - powiedziała tym swoim sztucznym głosem - Co tu robisz?

- Powinnam chyba ciebie spytać o to samo.

- Ja zostałam zaproszona na to przyjęcie, ponieważ nasze firmy z Jacksonem... - zacięła się nagle - Nie wiem czy go znasz, ale przejął firmę po Ojcu i go...można powiedzieć wspomagam - powiedziała rozglądając się po pomieszczeniu, a ja powstrzymywałam parsknięcie.

Czyli dajesz wsparcie obcemu facetowi, który prowadzi firmę, a własną córkę kaleczyłaś?

- Chciałam z nim zamienić kilka słów, ale go nie widzę... - mówiła, a ja się spięłam i szybko jej przerwałam.

- Poszedł chyba do toalety z jakąś dziewczyną.

- Oh, no to nieważne, my możemy pogadać - mruknęła entuzjastycznie, a ja wytrzeszczyłam oczy.
Nie ma opcji, że z nią będę rozmawiać. Nie chce tego.

-Nie ja... ja muszę - mówiłam cofając się lecz ona wzięła mnie mocno za rękę.

Ogarnij się Adeline. Dawno odcięłaś się od swojej mamy nic ci nie zrobi.

- Dlaczego nie zostałaś po pogrzebie? Rodzina chciał z tobą porozmawiać - powiedziała już o wiele bardziej nie przyjaznym tonem, a ja wiedziałam co zaraz może się stać.

- Pogrzebie? - usłyszałam za swoimi plecami znajomy głos. Odwróciłam się w stronę zdezorientowanego Sebastiana i szybko powróciłam wzrokiem do swojej „mamy".

Nie chciałam tu być... chciałam być bezpieczna w domu, a nawet tam nie było bezpiecznie.

- Nie chce rozmawiać - powiedziałam próbując się jej wyrwać jednak ona wzmocniła swój ucisk i byłam pewna, że będę miała siniaki.

- Kim pani jest i oczym pani mówi? - spytał szatyn podchodząc do nas przez co kobieta puściła moją rękę i popatrzyła z zamieszaniem na Sebastiana.

Szybko się cofnęłam i przy okazji wpadłam na twardy tors Sebastiana. Chłopak złapał mnie delikatnie w talii i przyciągnął do swojego boku, jakby wyczuł mój stres.

Ja chciałam wyjść, nie chciałam tego wszystkiego słuchać. Nie chciałam znów tego przechodzić.

Szybko się wyrwałam z ucisku chłopaka i wyszłam na zewnątrz. Przeszłam na tyły budynku i próbowałam, łapać oddechy, ale mi się nie udawało. To się znowu zaczynało, przez nią.

- Dlaczego mnie okłamałaś?! - usłyszałam obok siebie niezadowolony głos szatyna, jednak ja nie mogłam się na nim skupić.

„Jesteś najokropniejszym co mnie spotkało w życiu. Nie zasługujesz na nikogo miłość, powinnaś cierpieć , tak jak ja"

- Odejdź... stąd - wydyszałam - po prostu... odejdź - zaczęłam delikatnie osuwać się na ścianę. Robiło mi się ciemno przed oczami.

- Hej! Adeline! - usłyszałam jak chłopak do mnie przybiega i kuca obok mnie.

- Adeline, popatrz na mnie! - krzyknął, a ja resztkami sił na niego spojrzałam.

- Adeline, oddychaj razem ze mną - powiedział po czym zaczął głośniej oddychać, ale ja słyszałam chłopaka jak za mgłą, chciałam już zobaczyć tą ciemność i nie czuć tego bólu.

Meet the devil Where stories live. Discover now