9.Nieodpowiednie miejsce

4.9K 97 34
                                    

- Nie pomogę Ci - powiedziałam stanowczym tonem. Nie zamierzałam wciągnąć się w jeszcze większe gówno.

- Adeline pomyśl tylko, że gdybyś mi pomogła nikt by cię więcej nie porwał, bo stała byś się nieustraszona - patrzył mi głęboko w oczy, a ja nie rozumiałam o co mu chodziło.

- Co masz na myśli?

- Mam dużo wrogów, niestety niektórzy są wyżej postawieni. Mam na na myśli prezesa jakiejś firmy, z takimi ludźmi są większe problemy, bo oni też mają swoje znajomości i dużo pieniędzy, więc zazwyczaj trzeba ich zastraszać, lub co gorsza krzywdzić - ostatnie słowo wyszeptał patrząc na mnie z wyzwaniem.

- Jaki to ma związek ze mną? - spytałam dalej nie rozumiejąc sensu jego słów.

- Jeśli by Ci się udało mogła byś ty ich zastraszać - moje usta lekko się rozchyliły z zdziwienia - plotki wśród moich wrogów szybko się rozchodzą, więc gdyby usłyszeli, że ty robisz im krzywdę - wskazał na mnie palcem - większość by się wystraszyła i nie próbowała by ci nic zrobić - byłam głupia bardzo głupia, bo miałam idealne życie, ale ten plan mi się podobał. Chciałam być nietykalna, by ludzie się mnie bali.

Od zawsze byłam pewna siebie, lubiłam gdy ludzie mnie się słuchali i lubiłam gdy mogłam o czymś decydować. Więc ten plan mi się podobał, lecz czy chciałam ryzykować? Gdyby ktoś się dowiedział z mojej pracy miała bym przechlapane, bo to są nielegalne rzeczy.

- Nie musisz mi odpowiadać dzisiaj - dodał widząc moje zdezorientowanie - jednak wiedz, że nie mamy dużo czasu - powiedział, a następnie cicho westchnął obracając się w stronę okna.

- A gdzie ja mam iść teraz? - zapytała rozglądając się po pomieszczeniu- W moim domu jest niebezpiecznie, a tu raczej nie zostane - pokazałam ręką na pomieszczenie.

- Wyślę kilku swoich ludzi, by pilnowali twojego domu i będziesz bezpieczna - powiedział odwracając się w moją stronę - Chyba, że chcesz... - wiedziałam co chciał powiedzieć, więc nie dałam mu dokończyć.

- Nie, nie trzeba poradzę sobie - powiedziałam, a następnie skierowałam się do wyjście, lecz powstrzymał mnie jego głos.

- Czekaj, odwiozę cię - widząc mój grymas na twarzy szybko dodał - Nie masz butów, więc nawet sobie nie wyobrażaj wracania na piechotę - powiedział po czym wziął klucze do ręki.

Szybko do mnie podszedł i wziął mnie na ręce w stylu panny młodej jak bym nic nie ważyła. Szeroko otworzyłam oczy i popatrzyłam na niego w szoku.

- No co?- zapytał lekko się uśmiechając - podłoga jest zimna i brudna - powiedział po czym wyszedł z domu.

Podszedł do czarnego audi, otworzył drzwi jedną ręką i wsadził mnie na miejsce pasażera. Sam okrążył samochód i wsiadł na miejsce kierowcy. Odpalił auto i wyjechał z podjazdu.

Podczas drogi nie rozmawialiśmy, ale grały nam piosenki twórcy „Eminem". Cicho podśpiewywałam piosenki, które znałam, a Sebastian wybijał rytm palcami na kierownicy.

Gdy zobaczyłam, że zatrzymujemy się pod moim domem szybko spojrzałam na szatyna, który się do mnie uśmiechał.

- Przemyśl moją propozycje i daj mi znać dzisiaj lub jutro. Nie później, bo muszę wszystko ustalić i zorganizować - powiedział bardzo poważnie.

- Okej dam ci znać - powiedziałam cicho, a następnie wysiadłam z auta. Zamknęłam za sobą drzwi i ruszyłam do swojego domu. Był on otwarty, ale czego by się spodziewać, porywacze raczej nie zamykają drzwi domu osoby, którą porywają.

Weszłam do domu rozglądając się po pomieszczeniach, nic podejrzanego nie zauważyłam, więc wzięła do ręki telefon, który leżał na stole i wyszukałam najbliższy sklep z bronią. Okazało się, że najbliższy taki sklep znajduje się 10 minut drogi stąd więc szybko wyszłam z domu i wsiadłam do swojego auta. Odpaliłam silnik i włączyłam mapę, by wiedzieć gdzie jechać.

W Scottsdale była bardzo łatwa dostępność do broni, więc nie było problemu z znalezieniem takiego sklepu.

Potrzebowałam jakiejkolwiek broni by móc się bronić. Gdy byłam mała chodziłam na sztuki walki, lecz gdy trochę dorosłam zainteresowałam się również strzelaniem, więc co tydzień chodziłam z tatą na strzelnice. Byłam dziwnym dzieckiem, zawsze sprawiało mi przyjemność móc kogoś walnąć bez opinii innych, typu: ,, Jesteś dziewczynką, nie możesz nikogo bić". Strzelanie również sprawiało mi satysfakcję, ale nie strzelanie w ludzi tylko w tarcze.
Zawsze miałam najwięcej punktów, bo trafiałam na sam środek tarczy.

Zaparkowałam obok małego sklepu, wyszłam z auta i ruszyłam do sklepu. Gdy wychodziłam z domu wzięłam też szybko jakieś pieniądze, ale nie wzięłam ich dużo więc miałam nadzieje, że można tam płacić kartą.

Weszłam do środka i odrazu w oczu rzuciły mi się bronię na ścianach i na oszklonym blacie. Za ladą stał starszy mężczyzna, który się do mnie uśmiechał.

- Dzień dobry co taka piękna i młoda pani robi w tak nieodpowiednim miejscu? - powiedział uśmiechając się w moją stronę gdy podchodziłam do lady.

- Powiedzmy, że muszę się sama bronić - powiedziałam patrząc na te wszystkie bronię- Ma pan jakąś propozycje? - zapytałam patrząc na niego pytająco.

***

Byłam już w domu i zastanawiałam się nad tym gdzie schować broń. Pan ze sklepu polecił mi nie duży poręczny pistolet, który był dość drogi i do tego musiałam jeszcze dokupić naboje. Stwierdziłam, że schowam tą broń pod łóżko, bo tam nikt jej nie znajdzie.

Była już 15, a ja zjadłam tylko jabłko, lecz nie czułam się głodna. Miałam za dużo informacji w głowie by przejmować się jedzeniem. Zastanawiałam się co chce dalej zrobić. Nie będę teraz bezpieczna, co prawda mam broń, ale jeśli tak jak następnym razem przyjdzie do mnie kilku ludzi nie będę miała z nimi szans. Więc zostało mi tylko zaryzykować.

I takim o to sposobem zadzwoniłam do Malfasa, i na 17 jestem z nim umówiona do klubu, by porozmawiać. I tak, zamierzałam się zgodzić, więc nie interesowało mnie to, że ktoś by nas zauważył.

Po tym jak umówiłam się z Malfasem, zadzwoniłam do swojego szefa, bo dzisiaj miałam pojawić się w pracy, lecz tego nie zrobiłam i nikogo nie poinformowałam.

Wyjaśniłam, że źle się czułam i zapomniałam o pracy, a szef był o dziwo bardzo spokojny. Powiedział, że spodziewał się tego gdy widział mnie taką bladą wczoraj i, że w piątek, czyli jutro nie muszę przychodzić. Bardzo mnie to zdziwiło, więc chyba z 20 razy przepraszałam i dziękowałam.

***

Ubrałam białą sukienkę sięgającą do połowy uda, miała długie rękawy przez to, że moja jedna ręka nie wyglądała korzystnie, dekolt miała kwadratowy. Włosy trochę wyprostowałam, a makijaż zrobiłam bez czerwonej szminki, bo nie pasowała do białego, więc pomalowałam usta błyszczykiem, pomalowałam rzęsy, dałam dużo rozświetlacza i trochę różu.

Do tego wszystkiego ubrałam białe szpilki na cienkim obcasie. I wzięłam połyskującą się białą kopertówkę.

Gdy byłam gotowa, wyszłam z domu, bardzo dokładnie się rozglądając i ruszyłam do taksówki, którą 10 minut temu zamówiłam.

___________________________________

Nie mogę się doczekać następnego rozdziału, bo to są ewidentnie moje klimaty.

Jest rozdział dzisiaj, bo zdążyłam, jednak nie mogę wam obiecać, że jutro też opublikuje rozdział.

Meet the devil Where stories live. Discover now