Lux aeterna

55 2 0
                                    

(nie) Twoja (nie) na zawsze Eveneth

Ps. Nie czekaj bo wszystko co najlepsze przychodzi bez zapowiedzi.

To(nie) jest list. Kilka słów które skapnęło z ręki Eveneth. Bez daty, bez adresata i zbędnych formalności. Taki jaki piszą zakochane nastolatki i przekazują potajemnie pod ławką do swojego wielbiciela.

Gdyby ktoś jeszcze kilka miesięcy temu powiedział mi, że będę do ciebie pisać ten(nie) list pewnie bym nie uwierzyła. Bo przecież byliśmy tak blisko, po co bym miała pisać.

To taki dziwny list, taki do nikogo, a tak bardzo do Ciebie ( bo do kogo innego mogłabym pisać), taki z post scriptum zamiast powitania. Może nazwę go strumieniem świadomości? Takim, który nieustannie szemrze w moim umyśle ( a może szepta).

A jeśli ktokolwiek kiedyś odnajdzie ten list ( mam nadzieję, że będziesz to TY). Proszę abyś zniszczył go po przeczytaniu (lub nie, jeśli nie chcesz czytać). Ale nie pal go proszę, płomienie źle mi się kojarzą. Możesz go wrzucić do wody, może tam na "naszej" plaży. Pamiętasz jeszcze? Ja nigdy nie zapomnę. I wiem, wiem to nie ekologiczne, ale może ocean mi to przebaczy.

I mam nadzieję, że nie tęsknisz za bardzo, że nie jesteś sam(otny). Wiedz, że to nigdy nie była twoja wina. Oh, Eveneth bądź dojrzała! To ty uciekłaś! Jak zawsze. Jak skowronek, który nie chcąc żyć w niewoli złapany w sidła zjada trujące ziele. Wiesz, słyszałam kiedyś taką historię.

Ale ja chyba byłam zamknięta w klatce odkąd się urodziłam i tak bardzo bałam się wolności ( miłości), którą ty mi dałeś.

Przepraszam cię. Następnym razem wybierz pięknego pawia lub papugę, a nie szarego i płochliwego skowronka.

Zrodzeni w listopadowym deszczuWhere stories live. Discover now