Czy w ogóle będę mogła to zrobić?

*~>•◇•<~*

Za każdym razem czułam ogromny stres na samą myśl spotkania z Sergio. Teraz nie było wcale inaczej. Moje zdenerwowanie tylko potęgował strach przed tym, jaka może być jego reakcja po tym,  jak zawaliłam robotę. Ze stresu czułam, jak mój żołądek skurczył się i jego zawartość utkwiła mi w gardle. Zrobiłabym wszystko, by móc odwlec nasze spotkanie, ale nie mogłabym odwołać go całkowicie. Nie było już z tego ucieczki.

Tym razem przynajmniej okolica była trochę bardziej przyjazna. Lecz bardziej z naciskiem na trochę niż przyjazna. Nie był to ciemny magazyn pośrodku lasu, a szare blokowisko. Dokładnie jedno z mieszkań na ostatnim piętrze. Wchodząc do klatki schodowej, przypomniałam sobie tą, w której mieszkał Aaron. Wszystkie wyglądały identycznie, dlatego przez chwilę, gdy odepchnęłam od siebie wszystkie myśli związane z mafią, poczułam się, jakbym naprawdę stała przed drzwiami bruneta. Wciąż do końca nie docierało do mnie to, co się stało. Jeszcze kilka miesięcy temu, nie podejrzewałabym, że coś podobnego będzie miało miejsce. Nie działo się to nawet w moich najmroczniejszych koszmarach.

Trzask drzwi wejściowych ściągnął mnie z powrotem na ziemię. Przełknęłam ciężko ślinę, ponownie czując zawiązujący się supeł w żołądku. Tymczasem nogi same prowadziły mnie do celu, choć głowa już dawno chciała zawrócić.

Nie wiedziałam, czy miałam zapukać, a może wejść jak do siebie? Obawiałam się, że jeśli ich nie uprzedzę, mogą do mnie strzelić, myśląc, że to nieproszony gość. Wtedy mój mózg wcale nie wziął pod uwagę tego, że byliśmy w bloku mieszkalnym i strzelanina nie przeszłaby tutaj bez rozgłosu. Z drugiej strony, jeśli bym zapukała, mogli spodziewać się policji, albo wścibskich sąsiadów.

Poprawiłam szalik na szyi, musząc zająć czymś ręce. Niewiele to pomogło, lecz dało chwilę na podjęcie decyzji. Powinnam była potrafić już działać bez dłuższego zastanowienia, jednocześnie wybierając właściwą drogę, ale nie było to takie proste.

Złapałam za klamkę, od razu wchodząc do środka mieszkania. Nie wiem czego się spodziewałam, może odrapanych ścian, a może naćpanych ludzi zaraz w przejściu. Tymczasem nie zastałam niczego nadzwyczajnego. Mieszkanie normalne jak każde inne. Było w nim nawet czysto. Nie zauważyłam kurzu na półkach, a buty były poukładane na stojaku.

Stanęłam w miejscu, obawiając się, iż pomyliłam mieszkania i ktoś miał za chwilę wyłonić się zza rogu, by wyrzucić mnie z powrotem na klatkę. Chciałam wyjść niezauważona i upewnić się jeszcze raz czy na pewno dobrze trafiłam. Mogłam pomylić numery mieszkań, ale dałabym sobie rękę uciąć, że dobrze trafiłam. Choć to powiedzenie przybierało zbyt realny scenariusz jeśli w grę wchodziła mafia.

Drgnęłam na widok mężczyzny wychodzącego z pokoju obok. Poczułam jednocześnie większy strach, ale i ulgę. Sergio spojrzał na mnie przelotnie i skinął głową, bym poszła za nim.

Zaprowadził mnie do kolejnego pokoju. Na stole leżała przyszykowana dla mnie paczka. A przynajmniej miałam taką nadzieję. Oznaczałoby to, że nie chcieli się mnie pozbyć za niewykonane zadania.

— Dostaniesz drugie tyle, jeśli uda ci się sprzedać to w ciągu tygodnia. — Wyciągnął dłoń przed siebie, a ja nie czekając ani chwili dłużej, położyłam na niej kopertę wypchaną pieniędzmi. — Szczęście nowicjusza wciąż dopisuje? — Spojrzał na mnie badawczo.

Spięłam się na jego słowa, bo nie wiedziałam, czy chodziło mu tylko o pieniądze, a może nawiązywał również do sytuacji z Chrisem? Drażnił się ze mną?

— Nikt chyba nie wierzy, że ktoś taki jak ja może sprzedawać prochy.

— Dlatego z zaskoczenia biorą od ciebie towar? Zawsze to jakaś taktyka — mruknął pod nosem trochę ze znudzenia. Chyba oczekiwał bardziej interesującej odpowiedzi.

Zanim Cię PoznałamWhere stories live. Discover now