Rozdział 23

14 3 0
                                    


Odłożyłem broń na szafkę odrobinę za mocno, wnioskując po okropnym huku jaki rozniósł się echem nie tylko po pokoju, ale i po korytarzu. Potarłem skronie starając się oddychać równomiernie i zamknąłem za sobą drzwi. Tępe pulsowanie w żołądku niemalże w pełni ustało. Nadal jednak odczuwałem głód o czym przypominało moje własne zdradzieckie ciało. Odpisałem sprzączki pasa z mieczem gdy do pokoju wpadło istne tornado. Liv (o zgrozo) stała w drzwiach niemalże sypiąc iskrami z wściekłości. Nie minęła chwila, a jej mini nosek zmarszczył się, na twarzy pojawiła się odraza.
-Ugh! Odrażające! Przestań wydzielać ten zapach!
Uśmiechnąłem się krzywo zerkając na nią spode łba. Wyciągnąłem koszulę ze spodni próbując zdjąć ją bez krzewienia się przy tym. Opatrunki potrzebowały zmiany.
-Następnym razem zapukasz zanim wejdziesz.
Mimo to stała niewzruszona i nadal wściekła. Chociaż mógłbym przysiąc, że przez sekundę jakaś zmarszczka wstąpiła na jej czoło gdy wzrok powędrował na mój brzuch i plecy. Zmartwienie? Tego tylko brakowało.
-Nic takiego- uprzedziłem pytanie- Leczę się.
Zmarszczyła nos po raz kolejny i złożyła ramiona na piersi. Jedna brew powędrowała w górę.
-Właśnie widzę. Czuć tu rozkładem.
Wyszczerzyłem zęby w uśmiechu w odpowiedzi. Sam sobie próbowałem wmówić, że jest lepiej nawet gdy eksperymentowałem z odstawianiem krwi Dei. To tylko pogarszało sprawę. Mimo to złość Liv nie mijała.
-Jak mogłeś?- z początku ciche pytanie przyprawiło mnie o dreszcz- Jak mogłeś mi nie powiedzieć?!
Starałem się zachować obojętność. Dobrze wiedziałem co ma na myśli.
-Zgaduję, że rozmawiałaś z Meirą.
Warknęła na mnie szczerząc zęby.
-Udałeś się tu sam. Nie pisnąłeś ani słówka gdzie jesteś, ani co się z tobą działo! Nie raczyłeś nawet dać mi znać czy Lu .. znaczy Deia żyje! I sam prawie zginąłeś i to od czego? Od cholernej elfickiej broni!
Jej ramiona trzęsły się jakby wstrząsały nią spazmy. Oczy nadal miotały błyskawice, ale po policzkach spływały łzy. Nie znosiłem ich widoku. Zacisnąłem zęby i odwróciłem głowę. To jej nie zraziło.
-W dodatku .. Kaspar .. znalazłeś towarzyszkę. Tego także mi nie powiedziałeś.
Warknąłem ledwie hamując wściekłość.
-Bo to nie jest twoja sprawa!- wzdrygnęła się. Cholera, wzdrygnęła się. Przeze mnie- Zawsze wciskasz wszędzie ten swój nos! Gdybym chciał podzielić się tym wszystkim sam bym ci powiedział! Nie musiałaś napadać Meiry. Poza tym co do cholery tu robisz?!
Liv stanęła sztywno, udając że moje słowa nie ruszyły jej ani trochę. Uniosła lekko podbródek i spojrzała mi prosto w oczy.
-Meira mnie wezwała.
Nie udało mi się ukryć zdziwienia. Potrząsnąłem głową i zacząłem przygotowywać nowy opatrunek. Liv tymczasem kontynuowała.
-Deianira ją o to poprosiła. W liście jaki od niej dostałam dowiedziałam się co się stało, to w jakim byłeś i jesteś stanie i .. to przed czym się wzbraniasz.
Stłumiłem przekleństwo. Skoro wiedziała ona ..
-Jej też powiedziałyście?
Pokręciła przecząco głową i usiadła na najbliższym fotelu. Zacisnąłem zęby i zabrałem się do oczyszczania pierwszej rany. Brwi Liv zmarszczyły się, a skóra pobladła.
-To twoje zadanie. Poinformować ją. Jednak spiesz się, gdy opadnie mgła wokół jej umysłu i ciała .. sama to zobaczy. Jeśli już nie wie.
Zrobiło mi się słabo. Ile może potrwać coś takiego? Miesiąc, dwa? Rok? Liv musiała coś wyczytać z mojej twarzy gdyż wstała i podeszła bliżej. Nie chciałem tego. Nienawidziłem litości. Jednak nie odezwałem się ani słowem. Zawzięcie zmieniałem opatrunki klnąc na los.
-Zdaniem Meiry, gdy opadną kajdany zacznie opadać też mgła.
-Jak długo ..- mój głos był dziwnie zachrypnięty- ile czasu będę miał?
Liv wzruszyła ramionami. Zaczęła krążyć po pokoju.
-Nie mam pojęcia. Takie rzeczy wie się od razu, ale przez tą mgłę jej umysł jest uśpiony. Gdy się choć trochę obudzi więź się pojawi.
Zachwiałem się lekko. Więź się pojawi.. ona .. ona już jest. Byłem aż boleśnie świadomy tej więzi. Tkwiła w moim umyśle niczym most wprost do niej, jednakże był zamknięty. Tylko dwa razy dzięki niemu udało mi się ją odnaleźć. Jednak gdy próbowałem noc w noc zajrzeć do niej most pozostawał zamknięty.
-Ona to blokuje, ale ta więź.. już jest.
Nie potrafiłem spojrzeć jej w oczy. Oparłem dłonie na stole, starając się przy tym oddychać normalnie. W pokoju ucichło. Liv stanęła jak wryta, po sekundzie stała już obok mnie. W jej przeraźliwie niebieskich oczach odmalował się strach. Niemalże poczułem dziwne ukłucie w piersi. Zwaliłem to na wciąż gojące się rany.
Przełknęła ślinę i dotknęła mojego ramienia.
-Powinieneś dbać o to. Znam cię. Wiem jaki byłeś zanim .. Nie ważne. Po prostu nie odpychaj innych od siebie po raz kolejny. A zwłaszcza jej. Ona ci ufa.
To było jak dobicie rannego.
-Czy komuś takiemu jak ja można ufać?- strzepnąłem dłoń siostry- Odpowiedź jest prosta. Nie. Zapomnij o tym jaki byłem Liv. Ciągle łudzisz się, że stanie się cud, że jakimś magicznym sposobem znów będę „jak dawniej". Ja nie chcę do tego wracać.
Nie zważając na jej zbolałą minę chwyciłem swoją koszulę i naciągnąłem ją szybko krzywiąc się z bólu. Wyszedłem z pokoju zanim Liv zdążyła dodać coś jeszcze. Nienawidziłem takich rozmów, tej ciągłej potrzeby naprawiania mnie. Już dawno zapomniałem jak to jest być tym, którego chcą we mnie widzieć. I nie mam zamiaru tego zmieniać.
**

Upadłe królestwo Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz