Rozdział 8

19 3 0
                                    



Stałam tam kipiąc ze złości, świadoma wszystkich tych wścibskich spojrzeń i zszokowanych min. Mogłam trzasnąć go w twarz z całej siły i wybiec z tej sali, albo przyjąć rzucone mi wyzwanie. Najchętniej wybrałabym pierwszą opcję, jednak wyszłabym na rozkapryszoną histeryczkę. Tego na pewno nie chciałam pokazać wszystkim arystokratycznym pijawkom siedzącym na sali. Patrzyłam mu prosto w roziskrzone oczy. Był tak cholernie z siebie zadowolony. Miałam ochotę zetrzeć z jego twarzy ten arogancki uśmieszek. Ale później. Obiecałam sobie w duchu, że odegram się na nim na osobności.
Uśmiechnęłam się do niego pomimo burzy emocji jaka we mnie zaistniała. Cień zaskoczenia ale i aprobacji przeszedł przez jego twarz. Parszywy drań.
Puścił moją dłoń. Odsunęłam się dwa kroki w tył, a niezręczną ciszę wypełnił takt muzyki. Na parkiet występowały kolejne pary, a ja korzystając z okazji wymieszałam się w tłum.
Naprędce odszukałam Liv chcąc upuścić to pomieszczenie.
Dopiero po chwili dotarło do mnie co tak na prawdę się stało.
Moja suknia stanęła w ogniu. A ja nie miałam pojęcia jak to się stało.

Liv złapała mnie pod rękę i zaprowadziła do jednej z wnęk sali.
-Co to było?
-Powinnaś raczej zapytać brata.
Zmarszczyła swoje idealne brwi. Spojrzała na kogoś ponad moim ramieniem. Na szczęście tym kimś nie był Kaspar.
-Niezłe widowisko.
Astan oparł się o jedną kolumnę przyglądając mi się badawczo.
-Co jeszcze potrafisz?
Zacisnęłam i rozluźniłam dłonie.
-Problem w tym, że nie wiem.
Liv odchrząknęła.
-To co widziałeś się nie zdażyło się wcześniej.
Uniósł brwi.
-To mi nie wygląda na nic ludzkiego. Może w twoich żyłach płynie krew jakiegoś maga?
-Musiałaby być potomkinią potężnego maga, a wszystkich takich znamy. I nie mają córek, a przynajmniej nie tak młodych.
Na dźwięk tego głosu niemal się zjeżyłam.
-Kasparze jak miło, że zaszczyciłeś nas swoim towarzystwem- zakpił Astan- Jak widzę nadal uwielbiasz prowadzić gierki.
Kaspar wyglądał na zadowolonego z siebie. Z wielką ochotą starałbym ten przeklęty uśmieszek z jego twarzy.
-Widzę, że ogień nadal się nie opuszcza- zaśmiał się, a gdy chciałam chwycić najbliżej stojący mnie przedmiot, zamarł- Nie zrób niczego głupiego.
-Bo bo? Ugryziesz mnie? A może zabijesz?
Jego źrenice rozszerzyły się, a mina spoważniała.
-Jeśli mnie do tego zmusisz.
Wyczułam napięcie w Liv gdy chwyciła mnie za dłoń.
-Daruj sobie te suche groźby bracie. Marnuj je na kogoś kto się nimi przejmie.
Nie dodając nic więcej ruszyła w kierunku bocznego wyjścia ciągnąc mnie za sobą.

Szłyśmy właśnie jakimś bocznym korytarzem gdy Liv wreszcie się odezwała.
-Kaspar chce cię wciągnąć w jeden ze swoich teatrzyków. On kocha grać i manipulować uczuciami. W dodatku jest w stanie zrobić wszystko byle dopiec ojcu.
-Nie mam zamiaru tańczyć jak mi zagra.
Zaśmiała się bez cienia wesołości.
-Nawet jak przystawi ci nóż do gardła?
Moje serce zamarło na jedną, straszną chwilę.
-Byłby do tego zdolny?
Liv stanęła nagle, że niemal na nią wpadłam. Wyglądała jakby toczyła bitwę sama ze sobą.
-Nie będę cię oszukiwać. Kaspar byłby zdolny do wszystkiego byle tylko osiągnąć swój cel. Nie wiem co teraz chodzi mu po głowie, ale na pewno nie jest to nic dobrego.
-Może nie powinnam tu przebywać. Może jest inne miejsce gdzie mogłabym się zatrzymać.
Liv przygryzła wargi po czym zamyśliła się przez chwilę.
-Znam jedno takie miejsce. Wyjedziemy gdyż tylko się spakuję.
Skinęłam głową i ruszyłyśmy w kierunku naszej komnaty.

***

Język mi ścierpł i dłonie drżały gdy przemierzałem korytarz próbując je znaleźć. Astan skutecznie zatrzymał mnie rozmową aż całkowicie straciłem je z oczu. Pierwszym miejscem jakie sprawdziłem była Komnata Liv, lecz nie zastałem ich tam. Gdy okrążyłem już niemal cały zamek usłyszałem cichą wymianę zdań.

-Nie będę cię oszukiwać. Kaspar byłby zdolny do wszystkiego byle tylko osiągnąć swój cel. Nie wiem co teraz chodzi mu po głowie, ale na pewno nie jest to nic dobrego.
-Może nie powinnam tu przebywać. Może jest inne miejsce gdzie mogłabym się zatrzymać.
Nastąpiła chwila ciszy nim Liv znów się odezwała.
-Znam jedno takie miejsce. Wyjedziemy gdyż tylko się spakuję.

Upadłe królestwo Where stories live. Discover now