Rozdział 22

1.9K 237 20
                                    

Meghan
Kilka miesięcy później...

Leżałam w łóżku i walczyłam z kolejnym paskudnym atakiem migreny. Lekarz twierdził, że to normalne przy tak dużych zmianach w organizmie, ale ja miałam już serdecznie dość. Próbowałam ukryć swój stan przed Trinity, ale ona bardzo szybko się domyśliła, więc nie było sensu iść w zaparte. Minęły kolejne miesiące, podczas których Niko zjawiał się jeszcze kilkadziesiąt razy w jej salonie. Na szczęście nie puściła pary z ust i na moją prośbę nie mówiła mi, jak przebiegały ich rozmowy. Niejednokrotnie widziałam, że była bliska tego by pęknąć i zacząć paplać.
Wstałam, by przynieść sobie kolejna butelkę wody z lodówki, kiedy do moich drzwi zaczął ktoś energicznie się dobijać. Poza nią nikt nie znał mojego adresu, więc nieco się wystraszyłam. Wyjrzałam jeszcze przez okno, za którym panował zimowy chłód, po czym owinęłam się szczelniej grubym szlafrokiem i poczłapałam do drzwi. Przez ból głowy i osłabienie, kręciło mi się w głowie i często miałam problemy z oddychaniem. Męczyłam się, a to był dopiero piąty miesiąc.
Wyjrzałam przez wizjer i kiedy dostrzegłam, że za drzwiami stoją policjanci, szybko je otworzyłam.
– Pani Meghan Oliveira?
– T-tak. – wyjąkałam słabo i czułam, jak miękną mi nogi.
– Możemy wejść?
– Czy coś się stało?
– Jakiś czas temu zgłoszono pani zaginięcie. – wyjaśnił mi jeden z mundurowych.
– Proszę wejść. – Odsunęłam się, by ich wpuścić. – Kto zgłosił zaginięcie?
– Pani Sophie Bushby. Zna ją pani?
– To moja przyjaciółka. – potwierdziłam. – Była. – poprawiłam się po chwili i opadłam na fotel w salonie, jednocześnie wskazując funkcjonariuszom kanapę.
– Kolejne osiem zgłoszeń na różnych komisariatach złożył pan Nicolas Werner.
– Hipokryta. – burknęłam pod nosem i ścisnęłam jego nasadę, bo czułam, jak znów zaczynają gromadzić się w moich oczach łzy. Przez tę ciążę płakałam więcej niż przez całe dotychczasowe życie.
– Mamy rozumieć, że wszystko z panią w porządku, a brak kontaktu z najbliższymi jest pani świadomym wyborem, tak?
– Nie mam bliskich. – odburknęłam. – Nie zaginęłam, nikt mnie nie porwał, a jedyne czego chcę, to pieprzony spokój. – wygłosiłam i wstałam energicznie z miejsca.
Wtedy nogi się pode mną ugięły. Mężczyźni złapali mnie pod pachy i posadzili z powrotem. Poły szlafroka się rozchyliły, odkrywając lekko zaokrąglony brzuch.
– Pani jest w ciąży.
– A to przestępstwo? – sapnęłam i pochyliłam się do przodu, żeby zawalczyć z ogarniającą mnie słabością.
– Źle się pani czuje, powinien obejrzeć panią lekarz.
– N-nie. – jęknęłam, kiedy oprócz ogarniającej mnie ciemności, poczułam silny ból w dole brzucha.
Zaraz potem straciłam przytomność.

***
Leżałam podłączona do kroplówek, a wokół brzucha owinięto mnie pasami, które monitorowały pracę serca dziecka. Wciąż nie znałam płci, nie chciałam poznać. Nie miało to dla mnie znaczenia, bo bez względu na wszystko, to maleństwo będzie moim cudem. Cudem, który prze moment chciałam odrzucić, wyłącznie przez to, że jego ojciec mnie zranił.
Nagle drzwi sali otworzyły się z łoskotem i do środka wparował... Boże! Tylko nie on! Zaczęłam energicznie zakrywać brzuch, ale on błyskawicznie znalazł się obok mnie i bez słowa zamknął mnie w szczelnym uścisku. Jego ramiona drżały.
– Niko... Odsuń się. – sapnęłam, ale on nie zareagował.
Dopiero po chwili odsunął się ode mnie i spojrzał na mnie załzawionymi oczami. Chryste, Niko płakał.
– Nie mam żony. – powiedział od razu. – Rozwiodłem się trzy miesiące po ślubie, a ona później popełniła samobójstwo. – wyrzucił na jednym oddechu. – Nie musisz mi wierzyć, mam na wszystko dowody. – Wyciągnął do mnie rękę z teczką. – Czytaj.
Niepewnie wzięłam ją w dłonie. Mój oddech przyspieszył, co natychmiast odzwierciedliło się na jednym z monitorów, zawieszonych nad moją głową.
Zaczęłam czytać dowody jego domniemanej niewinności, a kiedy rzeczywiście to, co mi pokazał przemawiało za tym, że popełniłam najgorszy z możliwych błędów, do moich oczu napłynęły łzy. To nie on mnie skrzywdził, a ja jego.
– Przepraszam. – wykrztusiłam i wyciągnęłam do niego rękę. – Boże... Niko... Ja... – zaczęłam zawodzić i wtedy jedno z urządzeń zaczęło piszczeć.
– Wróć do mnie. Moje życie bez ciebie nie ma sensu. – jęknął błagalnie, ale nie zdążyłam nic powiedzieć, ponieważ do pomieszczenia wbiegły pielęgniarki.
– Co się dzieje, maleństwo? Zapytała jedna i odkryła mój przepasany brzuch i zaczęła poprawiać plastikowe dyski, przylegające do mojej skory. Wtedy zobaczyłam, jak Niko blednie.
– T-ty... Ty jesteś...
– A to pewnie tatuś. – stwierdziła druga pielęgniarka i poklepała go po ramieniu.
– Nie. – powiedział lodowatym tonem. – Nie jestem ojcem.
– Niko... Zaczekaj. – wymamrotałam.
– Szukałem cię przez kilka miesięcy... – wysyczał gniewnie, nie bacząc na to, że sanitariuszki wciąż krzątały się wokół mnie. – A ty...
– Wysłuchaj mnie! – podniosłam głos.
– Byłem głupi. – Złapał się za głowę i zaczął się wycofywać, a ja, pomimo tego, że pielęgniarki próbowały mnie uspokoić, zaczęłam drżeć ze zdenerwowania. Znów nie mogłam złapać oddechu, a wyrywający się z mojej piersi szloch dodatkowo to utrudniał.
Zdążyłam dostrzec jeszcze jego zatroskaną twarz. Nie odchodził. Zatrzymał się. Nie zostawiał mnie. Usłyszałam, jak jedna z kobiet coś krzyczała, a ja tylko łapałam gwałtownie powietrze. Czułam, jakby ktoś miażdżył mi klatkę piersiową.
– Hiperwentylacja! – Ktoś krzyknął. – Spokojnie, Meggie, powoli. Oddychaj powoli. – Nad moją głową słyszałam głos jednej z pielęgniarek.
Poczułam, że ktoś chwyta mnie za dłoń i przykłada do swojej ciepłej twarzy. Odwróciłam w tamtą stronę głowę i zobaczyłam zdezorientowane i jednocześnie przerażone spojrzenie Niko.
– Oddychaj, laleczko. – nakazał tym swoim dominującym tonem i ścisnął mocniej moje palce. – Masz mi coś do wyjaśnienia i żadne ataki paniki cię przed tym nie uchronią. – dodał i pogładził moją spoconą twarz.
Po kilku minutach rzeczywiście mój oddech stał się już spokojny, a piszczące urządzenia ucichły. Leżałam wyczerpana z zamkniętymi oczami, ale wciąż czułam ciepło na swojej dłoni.
– Powiedz, że byłaś w ciąży zanim związałaś się ze mną. – Usłyszałam, kiedy otworzyłam oczy i skierowałam głowę w jego stronę.
– Nie byłam. – odpowiedziałam cicho.
– Po tym jak odeszłaś? Wtedy zaszłaś z kimś w ciążę?
– Nie, Niko.
– Będąc ze mną sypiałaś z kimś innym? – zadał kolejne pytanie.
– Nie. – wyszeptałam.
– Kłamiesz, Meghan. – warknął. – Mogłaś po prostu powiedzieć, że odchodzisz, bo masz kogoś innego! Zrobiłaś ze mnie durnia! Biegałem za tobą jak pies!
– Niko! To jest twoje dziecko! – krzyknęłam, a on zaczął się histerycznie śmiać. Jak wtedy, kiedy ta młoda dziewczyna mówiła, że jest z nim w ciąży. Ją wówczas też wyśmiał. A może i ona nosi jego dziecko? Może rzeczywiście okłamał mnie, mówiąc mi, że jest bezpłodny?
– Wszystkie jesteście takie same. – wysyczał i podniósł się gwałtownie z krzesła, które zajmował. – Zakłamane. Fałszywe. – mówił ze ściśniętym gardłem. – Straciłem czas na szukanie ciebie, ale już wiem, że nie było warto.
– Niko, mówię prawdę. – Starałam się nie poddać zdenerwowaniu. Wyciągnęłam do niego rękę, chciałam złapać za jego, ale odsunął się, jakby się mnie brzydził. To był kolejny cios.
– Życzę ci... Nie, właściwie to nie życzę ci niczego. – rzucił z odrazą i wyszedł.

Nie moja bajka #2 ✔️ ZOSTANIE WYDANADonde viven las historias. Descúbrelo ahora