Rozdział 16

2K 224 17
                                    

Meghan

Zdjęłam z wieszaka sukienkę, którą planowałam włożyć na ognisko organizowane przez Liv. Chciałam, by ten wieczór był wyjątkowy, ponieważ w końcu podjęłam decyzję. Zostaję. Miałam dość wypierania uczuć, przecież doskonale wiedziałam, że zakochałam się równie mocno, co on. Z tą różnicą, że ja jeszcze nie potrafiłam powiedzieć tego na głos.
Podczas wyjazdu do centrum, zdążyłam już skontaktować się z szefem i zaproponować rozwiązania, które były korzystne zarówno dla mnie, jak i dla firmy ubezpieczeniowej, dla której pracowałam. Chciałam zrobić Niko niespodziankę i powiedzieć mu, co zadecydowałam, właśnie podczas ogniska.
Z naręczem ubrań zeszłam do łazienki na parterze, żeby wziąć szybki prysznic. Zrzuciłam z siebie sukienkę i bieliznę, a wtedy drzwi się otworzyły.
– W idealnym momencie. – powiedział i znalazł się przy mnie w kilku zdecydowanych krokach.
Jego dłonie zaczęły niespiesznie błądzić po moim nagim ciele, jakby ponownie chciał nauczyć się mnie na pamięć. Napierał na mnie swoim ciałem, popychając w tył. Kiedy znalazłam się pod prysznicem, zdjął z siebie ubranie i stanął przede mną. Odkręcił kurki, a przyjemne strugi spłynęły na nasze ciała. Wciąż mi się przyglądał, badał wzrokiem moje ciało, jakby analizował każdą z krzywizn, bądź szukał wad, niedoskonałości.
Zgarnął z mojej twarzy mokre kosmyki i przyparł mnie do zimnych płytek. Złożył na moich ustach nieustępliwy pocałunek, brutalny, napastliwy. Wepchnął mi język w usta i zmuszał do walki. Chciał, żebym pokazała jak wojownicza potrafiłam być. Nie wiedzieć czemu, czułam, że pragnął obudzić we mnie tę kobietę, która nieustannie stawała naprzeciw i nie pozwalała nad sobą dominować. Ukląkł przede mną i zaczął całować brzuch.
– Walcz ze mną, laleczko – Przejechał językiem tuż nad moim spojeniem, po czym sprawnie uniósł moją nogę i postawił sobie na ramieniu, tworząc sobie doskonały dostęp do swojego celu.
Zagłębił we mnie palec i pocałował łechtaczkę. Złapałam go za włosy, jakbym chciała nim pokierować. Wykonywał szybkie ruchy językiem, mając świadomość, że jestem rozgrzana do granic możliwości. Ssał i lizał mój najczulszy punkt, a moje ciało coraz bardziej się napinało.
– Boże... – wysapałam i pociągnęłam go za włosy ku górze.
– Zatrzymam cię, Meghan. – wychrypiał mi w usta. – Nie odejdziesz ode mnie.
Złapał mnie za pośladki i uniósł, po czym sprawnie nabił na swojego członka. Mój niekontrolowany jęk rozniósł się echem po pomieszczeniu. Chwycił mnie za ręce i przytwierdził do ściany nad głową. Przylegałam plecami do chłodnych płytek, a nogi miałam oplecione wokół jego bioder. Zaczął poruszać się najpierw powoli, żeby po chwili jego pchnięcia stały się silniejsze i głębsze. Byłam łakoma na jego dotyk, jakby dawał mi ukojenie, jakby był jedynym, który potrafił przynieść mi ulgę.
Wkrótce łazienkę wypełniły nasze westchnienia, mieszające się z dźwiękiem płynącej wody, zmywającej nasze zahamowania i obawy.
– Zostanę z tobą, Niko. – wysapałam i pocałowałam go w usta, jednocześnie poruszając energiczniej biodrami. Puścił moje nadgarstki i złapał za pośladki. Zaczął nabijać mnie na siebie w szaleńczym rytmie, prowadząc nas do spełnienia. Jego mięśnie napięły się do granic możliwości, a tuż po tym wypełnił mnie nasieniem i oparł głowę na moim drżącym ramieniu.
Postawił mnie na nogach dopiero w chwili, kiedy nasze oddechy zaczęły się uspokajać, ale nie pozwolił mi wyjść z spod prysznica. Położył dłonie po obu bokach mojej głowy i wyszeptał:
– Kocham cię, laleczko.
– Ja ciebie też kocham, Niko. – odpowiedziałam z zawstydzeniem.
Pierwszy raz.

***
Stałam przy ogromnym stole i w potężnej misce mieszałam sałatkę dla mieszkańców Needville. Towarzyszyło mi poczucie przynależności do tego miejsca. Jakbym po długim poszukiwaniu w końcu znalazła dom.
Nagle do mych uszu dobiegł dziecięcy pisk. Odwróciłam się gwałtownie i najpierw zobaczyłam chwiejącą się na swoich pulchnych nóżkach Noellę, a zaraz za nią uśmiechniętą Sophie.
– Boże! Sophieeee! – zapiszczałam i łapiąc na ręce dziewczynkę, rzuciłam się w ramiona przyjaciółki. – Jak ja za tobą tęskniłam!
Nie wiedzieć dlaczego, z moich oczu trysnęły łzy. Jakby gromadzone przez ostatnie tygodnie emocje, postanowiły znaleźć ujście właśnie w tym momencie. Miałam jej tyle do powiedzenia. Nie wierzyłam jej, kiedy mówiła, że Needville jest magiczną krainą, a teraz musiałam przyznać jej rację, ponieważ sama uległam tej magii.
– Ja za tobą też, Meggie.
Ucałowała moje policzki i starła kciukami płynące po nich łzy.
– Tyle się wydarzyło... – zaszlochałam.
– Wiem, kochanie. – powiedziała z czułością.
– Witaj, Sophie. – odezwała się Liv, która czekała na swoją kolej.
Podeszła do nas i objęła swoimi ramionami nas obie, i małą, która wciąż spoczywała na moich rękach.
– Nasze dziewczyny w komplecie. – wymamrotała.
Tak, to było moje miejsce na ziemi. Moja bajka.
Wkrótce wokół ogromnego ogniska zebrała się większość mieszkańców Needville. W oddali dostrzegłam zbliżającego się Niko z kolejnym bukietem. Oszalał.
Podszedł do mnie niespiesznie i objął w pasie, składając na moich ustach namiętny pocałunek.
– Witaj, przyszła pani Werner. – szepnął i wręczył mi kwiaty. Tym razem bukiet złożony był z czerwonych róż i jednej niebieskiej.
– Jesteś szalony, Niko. Liv kiedyś cię zabije.
– Jedyną osoba, która byłaby w stanie mnie zabić, jesteś ty, laleczko.
Obok nas pojawiła się Sophie i wymierzyła w niego palec, rzucając mu ostrzegawcze spojrzenie. Uśmiechnęłam się szeroko, ponieważ podejrzewałam, czym planowała go uraczyć. Pomimo tego, że przez ostatnie dwa lata widywałyśmy się sporadycznie, byłam pewna, że będę miała w niej wsparcie.
– Jeśli uroni przez ciebie choćby jedną łzę...
Tak myślałam.
– Wiem, wszyscy na farmie są świadomi, że będziemy kopać sobie groby, jeśli zadrzemy z miastowymi. – parsknął, jak niegdyś Aaron, kiedy to ja groziłam mu w ten sam sposób i stawałam w obronie przyjaciółki.
Po całonocnej zabawie wróciliśmy do domu, a rankiem Niko pojechał na farmę, żeby pomóc w sprzątaniu i by rozmówić się z Aaronem. Wspominał o tym, że chce zrezygnować z pracy u niego i skupić się na własnym biznesie.
Po wypiciu porannej kawy, doszłam do wniosku, że nadeszła pora, by w końcu rozpakować walizkę, która stała w kącie, i jakby czekała na moją decyzję. Podczas ogniska potwierdziłam kilkukrotnie, że zostanę, aby zyskał całkowitą pewność, że nie ucieknę. Chciałam podjąć to ryzyko, bo czułam, że był tego wart.
Otworzyłam jego obszerną szafę i westchnęłam. Miał więcej ubrań ode mnie! Zaczęłam przekładać jego koszulki na wyższe półki, żeby zrobić dla siebie odrobinę miejsca, kiedy na głowę spadła mi jakaś teczka. Odrzuciłam ją na łóżko i kontynuowałam swoje zajęcie. Byłam przekonana, że nie będzie miał nic przeciwko temu, że postanowiłam odrobinę się porządzić.
Gdy walizka była już opróżniona i chciałam wyjść z pokoju, przypomniałam sobie o teczce, którą również miałam schować na miejsce. Wzięłam ją w dłonie i wiedziona swoją nieposkromioną ciekawością, otworzyłam.
Kiedy przeczytałam pierwsze słowa na dokumencie, świat stanął w miejscu, by za moment runąć mi na głowę. Zacisnęłam mocno powieki, jakbym pragnęła, że po otworzeniu ich zobaczę coś zupełnie innego.
Bajka okazała się być koszmarem. Mrzonką. Wierzyłam mu. Ufałam. Pokochałam. A on mnie omamił i oszukał... Wszyscy mnie oszukali. Nie można nikogo obdarzać zaufaniem.
Nikogo...
Kartka papieru, która powiedziała mi wszystko, a jednocześnie wszystko odebrała, wysunęła się z moich dłoni i upadła na podłogę, kpiąco rażąc wytłuszczonymi napisami, wbijającymi mi zardzewiałe ostrza w serce.
Świadectwo małżeństwa
Nicolas Werner
Jennifer Rayston

Nie moja bajka #2 ✔️ ZOSTANIE WYDANAWhere stories live. Discover now