Rozdział 13

2.1K 245 12
                                    

Meghan

W nocy należałam do niego, a w dzień odgrywałam jakąś nieznaną mi dotąd rolę. Dałam zamknąć się w klatce i zaczęłam się w niej dusić. Niepostrzeżenie zaczęłam zbierać po domu swoje rzeczy. Nie chciałam, by to zauważył. Nie mogłam z nim mieszkać i nie mogłam zostać. Wszystko działo się zbyt szybko, a ja miałam wrażenie, że również poza moją kontrolą.
Bilet miałam już zabukowany, a Sophie miała dowiedzieć się o moim wcześniejszym powrocie do Baltimore, jak już opuszczę pokład samolotu, żeby nie puściła pary z ust. Kiedy walizka była już całkowicie spakowana, ostatni raz omiotłam spojrzeniem dom, w którym było mi dane przeżyć... Najprawdopodobniej miłość.
Niko zawsze będzie dla mnie tym jedynym mężczyzną, do którego będę tęsknić przez resztę życia. Zawsze będzie tym jednym, który mieszkał zbyt daleko od mojego idealnie zaplanowanego życia, zawsze będzie tym, przy którym chciałam, lecz nie mogłam być. Zawsze będzie autorem wszystkich dobrych wspomnień i niespełnionych marzeń. Będzie tym, do którego będę wracać myślami. A jeśli kiedykolwiek pojawiłby się ktoś inny, nigdy mu nie dorówna, każdy będzie krok do tyłu. Niko Warner będzie tym, którego nazwę miłością życia. Niespełnioną. Tylko dlatego, że dla niego byłam w stanie zrobić wszystko. I właśnie to popchnęło mnie do ucieczki.
Nakreśliłam kilka słów na kartce i w chwili kiedy kładłam ją na kuchennym stole, ktoś załomotał do drzwi. Otworzyłam je niepewnie i do środka od razu wparował Niko. Cholera!
– Myślałaś, że jestem głupi? – warknął i wyrwał mi z ręki walizkę. – Taka jesteś odważna, a nie potrafisz spojrzeć mi w oczy i powiedzieć, że odchodzisz?!
Pociągnął mnie do kuchni i siłą posadził na krześle. Usiadł naprzeciwko mnie i oparł ręce na stole.
– Nie komplikuj, Niko. Muszę wyjechać.
– Po moim trupie, laleczko. Zostaniesz u mnie.
– Nie. To, co się wydarzyło, było błędem. Nie powinniśmy w ogóle tego zaczynać. – mówiłam twardo, a jednocześnie czułam, jak rozstępuje się pode mną ziemia. – Wybacz.
– Ty sobie robisz, kurwa, jaja?! – ryknął i podniósł się z krzesła.
– Niko, uspokój się. Tak będzie lepiej.
– Lepiej?! – Uderzył pięścią w stół. – A zapytałaś mnie o zdanie?! Czy z tą swoją pierdoloną niezależnością podejmujesz decyzje też za mnie?!
– Nie krzycz na mnie! – wrzasnęłam i również wstałam. – Nie będę się bawić z tobą w pierdolony dom!
– To nie jest zabawa, laleczko! Nie pozwolę ci wyjechać! Chciałaś, żebym cię zatrzymywał?! Więc to, kurwa, robię! Będę warował pod drzwiami, jak pierdolony pies, ale nie uciekniesz!
– Uwięzisz mnie?!
Wtedy podszedł do mnie i złapał mnie za szyję. Tak, jak robił to na początku. Z wściekłością i pożądaniem jednocześnie.
– Zwiążę – syknął. – a później zerżnę. – dodał i brutalnie wpił się w moje usta.
Napierał na mnie tak długo, aż nie zmiękłam. Był cholernym manipulatorem i znów pokazał mi, że miał władzę nad moim ciałem. Wepchnął mi język pomiędzy wargi i złapał za uda, zmuszając, bym oplotła go w biodrach.
– Powiedz, że nic nie poczułaś, a pozwolę ci odejść. – wysapał odrywając się ode mnie.
Milczałam.
– Tak myślałem. – zamruczał i przyssał się do mojej szyi, po czym ruszył do salonu.
Rzucił mnie na chłodną skórzaną kanapę i zaczął gorączkowo zrzucać z siebie ubranie. Kiedy był już całkiem nagi, rozerwał bez trudu moją bluzkę i to samo zrobił z biustonoszem. Nie potrafiłam mu się sprzeciwić, nie chciałam z nim walczyć. Jego furia mnie podniecała. W chwili kiedy i ja byłam już pozbawiona ubrania, wyciągnął ze swoich spodni pasek.
Chryste! On naprawdę ma zamiar mnie związać!
Wręczył mi go i usiadł na kanapie. Popatrzyłam najpierw na gruby, skórzany pas, a później na niego. Nagiego i nieprzyzwoicie podnieconego.
– Zwiąż mi ręce. Oddaję ci kontrolę. – mruknął.
– C-co?
– Zwiąż mi ręce. – powtórzył. – Chcesz pokazać, że jesteś silniejsza i to ty rządzisz, więc proszę. – Wystawił w moją stronę złączone dłonie.
– Nie zrobię tego! – pisnęłam.
Podniósł się i wysunął pasek z moich dłoni. Przyszpilał mnie samym spojrzeniem, nie musiał mnie nawet dotknąć, a ja nie poruszyłam się nawet o milimetr. Ponownie obezwładnił mnie swoją siłą. Całe pomieszczenie było nią wypełnione.
– Uklęknij. – rozkazał. – Na kanapie.
– Będziesz mnie bił? – zapytałam, ale wykonałam jego polecenie.
Uklękłam na skórzanej kanapie i oparłam się dłońmi o zagłówek.
– Wypnij się, laleczko.
– Proszę, tylko mnie nie bij! – jęknęłam, kiedy złapał mnie za biodra i pociągnął do tyłu. Moją głowę przycisnął do chłodnego materiału, a ręce przycisnął do moich pleców. Po chwili poczułam, jak oplótł moje nadgarstki paskiem i mocno zacisnął. Pogładził moje spięte plecy, a później wypięte pośladki. Zaraz potem poczułam wysuwającą się pomiędzy moje uda dłoń. Wepchnął we mnie palce i mocno rozciągnął, a ja jęknęłam.
– To nie ty tracisz kontrolę, tylko ja. – powiedział z czułością i błyskawicznie zamienił palce na swojego naprężonego kutasa. Wbił się we mnie mocno, niepohamowanie, bez krzty delikatności. Jedną dłoń zacisnął na moim biodrze, a drugą złapał za moje skrępowane nadgarstki. – Przez ciebie oszalałem! – warczał. – Straciłem, kurwa, rozum!
Salon wypełnił się dźwiękiem odbijających się od siebie ciał. Zagryzłam mocno wargę, przyjmując jego silne pchnięcia. Jęczałam i krzyczałam, jednocześnie nie mogąc się poruszyć. A on udowodnił mi, że nawet kiedy nie mam kontroli, nie stanie mi się krzywda.
Doszliśmy jednocześnie, on ze zwierzęcym rykiem, a ja ze szlochem wyrywającym się z mojego gardła. Seks z nim był tak intensywny, że wszystkie moje zakończenia nerwowe się paliły, a mózg przestawał działać. Istniały wyłącznie nasze ciała i najsilniejsze doznania.
Uwolnił moje skrępowane ręce i pomógł mi się podnieść, po czym usiadł na miejscu, w którym klęczałam i posadził mnie sobie na kolanach. Przycisnął usta do mojego spoconego czoła i zaczął gładzić nagie plecy.
– Wystarczy jedno twoje słowo, laleczko. Powiedz, że ani przez chwilę nic nie poczułaś, a sam odwiozę cię na lotnisko.
– Nie mogę tego powiedzieć. – wyszeptałam.
– Wobec tego przestań uciekać.

***
Wieczorem zabrał mnie na imprezę, opowiedział o swoim dzieciństwie, o rodzinie; dał mi się po prostu poznać od tej normalnej, ludzkiej strony. Doszłam do wniosku, że w gruncie rzeczy był niewiarygodnie samotny, a jednocześnie sam odpychał od siebie każdego swoim wrogim usposobieniem. A wtedy pojawiłam się ja. Ta, która robiła dokładnie to samo. Byliśmy jak dwa bieguny. Niby żyliśmy na dwóch krańcach Ziemi, ale wciąż oboje byliśmy biegunami.
Wręczył mi kieliszek szampana, który tak bardzo mi smakował, kiedy pierwszy raz pojawiłam się w jego stodole i stanął za mną, obejmując mnie ciasno w pasie. Całował od czasu do czasu tył mojej głowy i szeptał czułe słówka do ucha. Był zupełnie inny niż początkowo myślałam. Pragnął nie tylko bliskości cielesnej, którą zadowalał się podczas licznych romansów. On chciał, żeby ktoś go kochał...
– Zatańcz ze mną. – mruknął. – Póki jeszcze nie jesteś pijana.
– Nie będę pijana, bo żałujesz mi alkoholu. – parsknęłam i przyjęłam jego wyciągniętą dłoń.
– Niczego ci nie żałuję, laleczko. Jak będziesz nazywać się Werner, to sama będziesz wyciągać z baru wszystko, czego tylko zapragniesz.

Nie moja bajka #2 ✔️ ZOSTANIE WYDANAUnde poveștirile trăiesc. Descoperă acum