Epilog

62 8 19
                                    

Poranne światło padało na twarz rudowłosej nastolatki obciętej na krótko. Mimo to ta, nie miała najmilejszego zamiaru wstać. 

- Przez ciebie znowu się spóźnimy. - Rozległo się wraz z dźwiękiem otwieranych drzwi, stanęła w nich nastolatka, jednak ta była nieco wyższa, miała również długie brązowe włosy związane w wysoką kitkę. 

- Nie spóźnimy. - Odparła sennie rudowłosa. 

- Tak spóźnimy. - Zaprzeczyła szatynka, na co leżąca dziewczyna otworzyła oczy, ukazując światu swoje niebieskie niczym ocean spojrzenie. 

- Do szkoły mamy równy kwadrans, zwykle jeździmy metrem, do którego również mamy tyle samo a co z kolei oznacza...

- Że się spóźnimy bo tobie nie chcę się ruszyć dupy! - Krzyknęła wściekle Szatynka. 

- Raczej, że chcesz po drodze wpaść na swojego kochasia i dlatego tak się pieklisz! 

- Wcale nie! 

- Wcale tak! Lecisz na Akirę praktycznie od zawsze i dlatego... - Wtedy rudowłosa oberwała kapciem.

- Już nie żyjesz! - Sarknęła Satoko po czym rzuciła się na Haruko

Tymczasem stojący przy garach szatyn nucił wesoło piosenkę która leciała w radiu, zapowiadał się kolejny spokojny poranek, no przynajmniej do momentu, aż do kuchni nie wparowały dwie rozjuszone nastolatki. 

- Tato! - Krzyknęła szatynka. - Ona potargała mi włosy! 

- Pierwsza się na mnie rzuciła! - Odparła na swoją obronę rudowłosa. 

- Nie prawda! 

- Prawda! 

- Dziewczyny! - Przerwał im Shuuji. - Proszę was kłóćcie się, albo przynajmniej róbcie to ciszej bo inaczej...

I wtedy cała trójka usłyszała kroki, ktoś szedł po schodach na dół i powoli zbliżał się w ich stronę. Szatyn przełknął głośno ślinę gdyż dobrze wiedział jak groźną bestie zbudziły nastolatki swoją pooraną kłótnią...

- Co to za hałasy? - Spytał rudzielec w czerwonym szlafroku. - Znowu się kłóćcie? - Zwrócił się do dziewczyn, na co te od razu zaprzeczyły głowami. - Nie? To świetnie, a teraz marsz do szkoły! 

Rudowłosa i Szatynka wybiegły z kuchni, aż się za nimi kurzyło. Natomiast rudzielec jak gdyby nigdy nic podszedł do szatyna i się w niego wtulił. 

- Dobry~. - Powiedział po czym cicho ziewnął. 

- Dzień Dobry Chibi~. - Odparł szatyn całując go w skroń. - Nie byłeś zbyt surowy? 

- Phi! - Rudzielec prychnął. - Surowy to ja dopiero zacznę być, niech tylko jeszcze raz spróbują obudzić mnie przed budzikiem a...

- Tak, tak "Nogi z dupy powyrywam". - Rzekł szatyn naśladując jego złowieszczy ton, wiedząc, że tak naprawdę są to tylko puste ale skuteczne groźby. - Kawa czy Herbata? - Spytał szatyn odsuwając się od Nakahary. 

- Herbata. - Powiedział siadając przy kuchennym stole. - Muszę trochę przystopować z kofeiną, źle wpływa mi na cerę. 

- Jak dla mnie twoja twarz jest idealna~. 

- Musisz się bardziej postarać Kochanie~. - Sarknął rudzielec. 

- Ślady moich zębów na twojej szyi mówią co innego Kochanie.~

- Dupek. - Odparł Chuuya. 

- Ale twój~. - Dodał Shuuji wskazując na złotą obrączkę na palcu swojej prawej ręki. 

- No mój. - Westchnął Chuuya spoglądając na swoją obrączkę. 

~Koniec

Chciałbym podziękować wszystkim którzy, zaangażowali się w historię bohaterów tak samo jak ja... Dzięki wielkie Miśki! Za wszystko, za każdy komentarz i każdą gwiazdkę, które niejednokrotnie zrobiły mi dzień, i (mam nadzieję) do zobaczenia w moim kolejnym fanfiction!

<<333



SchoolboyWhere stories live. Discover now