Rozdział 8 - Zdradziecka Szuja

61 9 29
                                    

Życie bywa wyjątkowo niestabilne, i gdy człowiek myśli, że wreszcie w końcu zaczyna się układać wtedy ono nagle postanawia się runąć niczym domek z kart. I takie właśnie dla Chuuyi były ostanie miesiące jego edukacji w szkole średniej a wszystko zaczęło się od tej zdradzieckiej szui...

- Wiesz dlaczego od kliku dni nie ma Tsushimy? - Zaczepił ryżego któregoś razu Albatross. - Miałem mieć u niego poprawkę. - Dodał na wypadek, gdyby Nakahara chciał zareagować zbyt impulsywnie, bo w końcu "on zawsze wtrąca nosa w nie swoje sprawy".

- Jego córka ma grypę. - Opowiedział gdyż właściwie, na tym kończyły się jego informacje. Shuuji odpisywał mu od jakiś trzech dni dość zdawkowo, nawet przestał używać tych głupich minek. - Wychowuje ją sam więc pewnie nie wróci, dopóki ta całkiem nie wyzdrowieje. 

- Rozumiem. - Odparł blondyn, tym razem postanawiając darować sobie gadkę dlaczego rudzielec od czasu gdy ich wspólny nauczyciel przestał przychodzić to i jego humor uległ pogorszeniu, w końcu nadal nosił plaster na nosie po tym jak ten ostatnim razem "delikatnie" dał mu do zrozumienia, że nie lubi jak ten wtrąca się w rzeczy które dotyczą jego i Tsushimy. - Idziemy gdzieś po szkole? 

- Czemu nie. - Odparł rudzielec, któremu i tak było wszystko jedno. 

- Dawaj jeszcze po ciastka do pani Misaki. - Rzekł blondyn ciągając za sobą Nakaharę już trzecią godzinę, po dzielnicy handlowej. No bo w końcu wiadomo, że w "Dos Bros" była najlepsza pizza, ale najlepiej grało się tylko w Arkadzie. 

- Nawet kurwa nie ma mowy. - Rzekł rudzielec miał dość, że ten debil ciągał go średnio co kwadrans od sklepu do sklepu, jego nogi też wołały o pomstę do nieba a Chuuya był przecież sportowcem! - Idź sam, ja zaczekam tutaj. - Dodał siadając na pierwszej lepszej ławce. 

Siedział tam jakiś dobry kwadrans przekładając media na telefonie, do momentu gdy ktoś dość niezgrabnie zaszedł go od tyłu i zakrył oczy rękoma. 

- Zgadnij kto to? - Spytał tak dobrze znamy mu głos. 

- No nie wiem, może to.... Haruś Fasolka! 

- Mówiłam, żebyś tak mnie nie nazywał! - Oburzyła się dziewczynka. - Co tutaj robisz? - Spytała siadając obok rudzielca, tym samym przypominając mu ich pierwsze spotkanie które odbyło się  ponad miesiąc temu. 

- Raczej, ja powinienem zapytać o to ciebie. - Stwierdził, ryży mimo to zachowywał normalną minę, w końcu to nie wina Haruko, że jej ojciec to ostania szuja i najwyraźniej znowu go okłamał. - Podobno jesteś chora?

- Nie jestem chora. - Stwierdziła. - Ale tęsknie, za Tatą wiesz co u niego?

- Zaraz...

- Haruko! - Nagle oboje usłyszeli wrzask i wtedy podbiegła do nich czarnowłosa kobieta o jasnych oczach. - Skarbie gdzieś ty była? - Rzekła łapiąc ją za ramiona.

- Puść mnie! - Ale dziewczynka wcale nie była zadowolona na jej widok. - Chcę do Taty! - Krzyknęła na granicy płaczu. 

- Ej, Cukiereczku nie płacz. - Chuuya mimo iż kompletnie nie rozumiał sytuacji to nie mógł patrzeć jak mini Tsushima cierpi, dlatego przytulił ją do siebie. - Może mi pani wyjaśnić o co chodzi? - "Zanim zrobię coś czego mogę potem żałować" - dodał sobie w myślach. 

- Nazywam się Nobuko Sasaki, Shuuji zostawił Haruko u mnie w piątek po czym przyjechał w niedziele nad ranem z jej rzeczami i od tamtej pory ta kruszyna jest u mnie. - Wyjaśniła, a w Chuuyi aż zawrzało "Nie dość tego, że go okłamał to jeszcze od kilku dni nie kontaktował się z córką!" - A pan kim jest jeśli mogę wiedzieć... nie inaczej albo pan mi wyjaśni kim jest albo dzwonię na policję. 

- Niech się pani tak nie piekli, jestem Chuuya Nakahara i... - Zaczął lecz kobieta prawię od razu mu przerwała. 

- A więc to ty! - Rzekła radośnie. - Shuuji dużo o tobie mówi. - Wtedy oczy Nakahary się zaszkliły, "Po chuj skoro potem wyrabia takie rzeczy! Na cholerę udaję, że mu zależy!" - Chuuya wziął wdech nie mógł przecież teraz wybuchnąć musiał coś wymyślić...

- Pani Sasaki niech pani posłucha zrobimy w ten sposób...

I tak zaledwie godzinę potem ognistowłosy stał u progu domu swojego nauczyciela, szczerze to pierwsza złość mu przeszła i teraz zaczął po prostu się martwić o szatyna w którym się zakochał. Bo co jeśli coś się stało i ten postanowił zupełnie tak jak pięć lat temu... "Złe myśli na bok Nakahara teraz najważniejszy jest Shuuji". - Skarcił siebie w myślach po czym dosłownie wbiegł na widok otwartych drzwi, myśląc, że ktoś zwyczajnie się włamał. Ale widok który zastał był o wiele gorszy niż to co zrobił mu jego ostatni opiekun zanim trafił do Nakaharów...

Shuuji tam był, cały ale nie był sam... bo tuż obok niego na kanapie siedział bez koszulki zaledwie piętnastoletni Atsushi Nakajima. Dokładnie ten sam, którzy zarzygał go wtedy na boisku, a potem zalewał setką wiadomości z przeprosinami. 

- Chuuya? - Wtedy go zauważył, i prawie natychmiast do niego podbiegł. - Chuuya zaczekaj to nie tak myślisz?! - Krzyknął biegnąć tuż, za ogniskowym którego nie wiadomo kiedy własne nogi poniosły do wyjścia. Nie chciał tu być, nie z nim, nie teraz. 

Biegł ile sił w nogach, jednocześnie dusząc się własnymi łzami. A gdy w końcu się zatrzymał padł bezwładnie na kolana, by po chwili wydać z siebie bolesny wrzask, zupełnie niczym zarzynana świnia, bo tak właśnie teraz się czuł. Jakby ktoś wziął nóż i zaczął kroić go kawałek po kawałku, tylko, że w tym przypadku ten ktoś miał tak dobrze znaną mu twarz i oczy w kolorze ciemnego expresso. 

"Jak mogłem być tak głupi?" - Powtarzał sobie w myślach niczym mantrę. "Jak mogłem sądzić, że ktokolwiek może mnie pokochać?" 

Tymczasem Shuuji nadal również biegał po mieście jak oszalały, po prostu musiał go znaleźć. Musiał mu powiedzieć prawdę, nawet jeśli Nakajima prosił go o dyskrecję, nie chciał go stracić. Za nić w świecie, nie mógł znowu stracić osoby którą kochał







SchoolboyDonde viven las historias. Descúbrelo ahora