𝐗𝐗𝐈𝐕. "Powodzenia"

249 23 24
                                    

no niestety nie było jak widać rozdziału na walentynki, powiedzmy, że nie miałam ochoty pisać/nie miałam żadnego pomysłu/nie miałam czasu [wybierz które ci pasuje]  i klekam na kolana prosze o wybaczenie i litość...... a tymczasem miłego czytania!!

 a tymczasem miłego czytania!!

Ups! Tento obrázek porušuje naše pokyny k obsahu. Před publikováním ho, prosím, buď odstraň, nebo nahraď jiným.

— No nie gadaj!

Vivienne westchnęła ociężale świdrując wzrokiem wnętrze galerii, gdzie to upatrzyła sobie wręcz idealną suknię na bal. Pech chciał, że gdy w końcu znalazła chwilę wytchnienia i mogła wraz z Rozalią wybrać się ku celu, to ta niestety była już wyprzedana. Zdecydowanie dodało jej to sporo stresu, bo czas upływał a wciąż nie miała swojej kreacji; logicznym było, że chciała wyglądać najatrakcyjniej jak tylko potrafiła i nie była zadowolona z takiego obrotu spraw. 

— I gdzie ja teraz coś znajdę — przyłożyła dłoń do czoła i pokręciła lekko głową. Na szczęście Rozalia — będąc wystarczająco obeznaną w modzie — nie dała się ponieść emocjom oraz skorzystała z faktu, że sama już wszystko miała przygotowane i całą uwagę tego popołudnia podarowała różowowłosej.

— Nie koniec świata — fuknęła, ciągnąc ją w stronę kolejnego sklepu. — Tam mają super sukienki! A ja Ci coś doradzę — puściła oczko w stronę niebieskookiej i obie w mgnieniu oka znalazły się przy kolejnych kolorowych, eleganckich a przede wszystkim pięknych sukniach.

Właściwie bal miał odbyć się za dwa miesiące, tuż po wynikach egzaminów, które ledwo za tydzień będą pisać; ale to nie stało na przeszkodzie by rozpocząć poszukiwania, szczególnie, że Vivienne (choć w tym przypadku to Rozalia i jej namowy dodały swoje trzy grosze) wolała mieć wszystko dopięte na ostatni guzik. Naprawdę zależało jej by wyglądać tak dobrze, jak gdzieś tam od paru lat marzyła i wcale nie chciała uznania innych — zamierzała podobać się sobie i przede wszystkim sobie. No, i może Kastielowi, ale on zdecydowanie był na drugim miejscu jeśli chodziło o aktualne priorytety. 

Peirce przez pierwsze chwile stała i obserwowała, jak złotooka przyjaciółka lata gdzieś między alejkami i świdruje wzrokiem każdy możliwy przedmiot. Co za zamieszanie z tym balem, pomyślała. Każdy tym wydarzeniem żył co najmniej od miesiąca, co w sumie nie było niczym dziwnym, bo będzie to okres po egzaminach i będzie można się w końcu wyszaleć; a nie było tajemnicą, że w Słodkim Amorisie było wielu imprezowiczów (z Alexy'm na czele). Jedyne co momentami przyprawiało ją o dreszcze to przygotowania, czyli dokładnie to, co teraz musiała robić.

— Viv! — Rozalia zawołała donośnym głosem z praktycznie drugiego końca sklepu, sprawiając, że parę osób spojrzało w jej stronę; nie zwróciła na to większej uwagi i skierowała się w stronę białowłosej, która stała przy sukni. Różowowłosa od razu pomyślała, że jest ona jeszcze piękniejsza niż jej wcześniejszy faworyt; spojrzała na cenę i kąciki jej ust powędrowały mocno w górę, bo cena wcale nie była poza jej budżetem. 

I w dodatku była w szoku, że była totalnie w jej stylu. Przez chwilę nawet przeleciała jej myśl, że była uszyta specjalnie dla niej i czekała właśnie na to, aż Peirce ją wykupi. Mimo tego, że wbrew pozorom była dość prosta i niekoniecznie rzucająca się w oczy — bo nie była oblepiona diamentami — to zdecydowanie czuła, że będzie tego wieczoru wyglądać najpiękniej. 

— Jest idealna — Vivienne stwierdziła z lekko rozdziawionymi ustami, niemalże nie mogła oderwać od niej wzroku. Rozalia już bardzo dobrze wiedziała, że różowowłosa na nic innego nie spojrzy tak samo i praktycznie popchnęła ją w stronę kasy, by ją kupić.

— Musisz ją wziąć! No, już! — nalegała zadowolona ze swojej pomocy złotooka. Peirce wywróciła oczami z rozbawieniem, ale jednocześnie poczuła swego rodzaju ulgę, że już nie musi się o nic martwić. W końcu najważniejsze rzeczy już są załatwione. No, może jeszcze tylko napisanie egzaminów i otrzymanie zadowalających wyników... Pestka.

Jedyne co tego dnia dało się wyczuć w szkolnej atmosferze to stres, nerwy, nuta ekscytacji i jeszcze raz stres i nerwy

Ups! Tento obrázek porušuje naše pokyny k obsahu. Před publikováním ho, prosím, buď odstraň, nebo nahraď jiným.

Jedyne co tego dnia dało się wyczuć w szkolnej atmosferze to stres, nerwy, nuta ekscytacji i jeszcze raz stres i nerwy. Dzień egzaminów przyszedł szybciej niż ktokolwiek by się spodziewał, z jednej strony było to okropne uczucie a z drugiej ulga, że tylko parę godzin i można odetchnąć z ulgą. 

Vivienne stała wraz z Iris i Kim przy sali, przechodziła z nogi na nogę i nie umiała w inny sposób rozładować emocji niż bawienie się dłońmi i pierścionkami na nich. Nawet ją dziwiło to jak się  stresowała, bo przecież uczyła się na bieżąco i była pewna dobrych wyników, ale wciąż nieprzyjemne uczucie towarzyszyło jej już od godzin wieczorowych poprzedniego dnia. W nocy prawie że nie mogła spać, być może to też z tego powodu była w dziwnym humorze.

— Trzęsiesz się jak osika — Kim zaśmiała się, opierając się o ścianę.

Peirce jakby wyrwana z zamyśleń spojrzała na nią uśmiechając się lekko, a w tym samym momencie poczuła jak czyjeś ramię oplata się wokół jej talii. Spojrzała w bok widząc czerwonowłosego, który na powitanie objął ją lekko od boku, posyłając niezrozumiałe spojrzenie.

— A ty co? — palnął, jak gdyby nie był w stanie domyśleć się co może być przyczyną takiego stresu. Prawdopodobnie spowodowane to było tym, że sam te śmieszne — jak je miał w zwyczaju opisywać — egzaminy miał raczej gdzieś. Nie myślał nawet o skutkach swojego obojętnego nastawienia. 

Żadne z nich nie zdążyło nawet nic odpowiedzieć, bo do ich małej grupki dołączyły kolejne osoby; Rozalia i Alexy, zaraz za nimi Kentin i Armin, który — o dziwo — nie miał w dłoni konsoli. Tym razem była to komórka.

— Jak nastawienie? — spytał niebieskowłosy po energicznym przywitaniu ze wszystkimi (oprócz Kastiela, który raczej nie chciał by ten go mocno przytulał), a różowowłosa poczuła jak jej mięśnie się lekko rozluźniają. Jakim cudem ten chłopak sprawiał, że automatycznie szła za nim pozytywna atmosfera wszędzie, gdzie tylko się zjawi? Choć zastanawiała się nad tym często, to nie mogła znaleźć żadnej odpowiedzi. 

— Popatrz na ich miny — wywrócił oczami Kentin. Faktycznie, bez odpowiedzi na jego pytanie dało się wyczuć prawdziwe nastawienie. Vivienne szczerze tego nienawidziła. Tyle stresu tylko po to, by później i tak wyszło dobrze. 

Gdy zaczęło się schodzić coraz więcej osób, a wszelkie rozmowy mimowolnie ucichły, Peirce pozostało jedynie modlić się do Boga, w którego i tak nie wierzyła i przekonywać samą siebie w myślach, że będzie okej. Z głębokim wdechem udała się w stronę sali, uprzednio jedynie posyłając buziaka w policzek Veilmontowi i skierowała do wszystkich krótkie:

— Powodzenia.

NOTE! a wiecie, że jeszcze tylko z dwa rozdziały

Ups! Tento obrázek porušuje naše pokyny k obsahu. Před publikováním ho, prosím, buď odstraň, nebo nahraď jiným.

NOTE! a wiecie, że jeszcze tylko z dwa rozdziały....

aha i koniecznie wbijajcie do @shigroisant  która ma super fanfika z kastielem wiec !!! 

𝗦𝗧𝗨𝗖𝗞 𝗪𝗜𝗧𝗛 𝗠𝗘 ; kastielKde žijí příběhy. Začni objevovat