24. Strach

133 8 14
                                    

Dyżurujące na nocnej zmianie osoby przyjęły nas na oddział, gdzie niestety musiałam pożegnać się na jakiś czas z ukochaną... Tak strasznie mnie wszystko przerażało, bałam się tych wszystkich ludzi... Kilkukrotnie dostałam coś na uspokojenie, bo nie wiem jakim cudem, ale odzyskiwałam wspomnienia z tego, co mi robił... Nie możliwe, żebym to pamiętała, ale jednak... Przez to wszystko wokół mnie przerastało, byłam w rozsypce.

- Jak się pani czuje? - zapytał lekarz wchodząc na salę, niepewnie zaczęłam z nim rozmawiać, jednak z tyłu głowy miałam, że może mi coś zrobić... Ale przecież to lekarz? Ah, już sama nie wiem...

*Kilka dni później*

Jestem w drodze do domu, Big Mac kilka minut temu odebrał mnie ze szpitala, co mnie cieszyło... W końcu spokój od tego wszystkiego, Sunset wypuścili następnego dnia, po przyjęciu, a ja musiałam tam leżeć, przez ranę na mojej głowie, ale wszystko okazało się być w porządku.

Cała ta sytuacja wpłynęła na mnie tak, że nie rozmawiałam praktycznie z nikim, bałam się tych wszystkich nieznajomych mi ludzi. Nawet mój własny brat wydawał mi się obcy. Czekałam aż w końcu położę się do łóżka i odpocznę od tego wszystkiego...

Kiedy samochód ledwo stanął na podjeździe, pędem z niego wyszłam, chwyciłam torbę z tylnego siedzenia i bez słowa wbiegłam do domu, a następnie do swojego pokoju, po czym rozpłakałam się, jak małe dziecko. Nagle usłyszałam, jak ktoś otwiera drzwi od pokoju, więc w pośpiechu się od nich odsunęłam, jak się okazało była to moja siostra.

- Applejack, wróciłaś! - krzyknęła uradowana i zaczęła iść w moją stronę.

- Apple Bloom, proszę nie podchodź... - powiedziałam cicho przez łzy odsuwając się po sam kąt mojego pokoju.

- J- jasne... Witaj w domu. - uśmiechnęła się niepewnie i wyszła.

Położyłam się do łóżka i starałam się uspokoić... Było to ciężkie, ale finalnie mi się udało. Wtedy poczułam potworne zmęczenie, więc położyłam się spać...

-Z-zostaw... - mamrotałam pod nosem.

- Cichutko, to będzie sama przyjemność kochanie. - uśmiechnął się zadziornie chłopak.

Chciałam się ruszyć, ale ani moja głowa nie chciała zmusić się do myślenia, ani ciało do ruszenia... Byłam uwięziona. Podszedł do mnie z batem w ręku i trzasnął nim o moje udo, następnie przesunął palce między moimi nogami, chciałam w głębi duszy zacząć płakać, a zaczęłam się śmiać... straszliwie śmiać. Wtedy on zawisnął nad moim związanym ciele i zaczął pchać... Poczułam ponownie ten ból, piekielny ból... który zanikał i wracał do mnie... Moje myśli krzyczały, a głos był cicho, nie byłam w stanie nic powiedzieć, nie rozumiałam co się dzieję....

- Aaaah!? - krzyknęłam. To był tylko zły sen, na szczęście tylko sen... Przetarłam zaspane oczy i zauważyłam kątem oka, że ktoś obok mnie siedzi. -AAAAAAAH!!!!!? - ponownie krzyknęłam i zsunęłam się z łóżka, wijąc się po podłodze cofając sie, jak najdalej od niego.

- Hej, mała, to ja Rainbow... Spokojnie. - wstała z łóżka, mówiąc do mnie spokojnym tonem.

- Nie podchodź... - w moich oczach pojawiły się od razu łzy.

- Skarbie, nic Ci nie zrobię... - mówiła wręcz smutnie, ale nadal spokojnie.

- Tak strasznie się boję. - zaczęłam płakać, jak małe dziecko.

Dziewczyna powoli podeszła, stając gdzieś w odległości 1,5 metra odemnie i wtedy kucneła, cały czas patrząc mi w oczy, w których widziałam spokój i opanowanie.

- Już spokojnie malutka, nie skrzywdzę Cię. - uśmiechnęła się czule i wyciągnęła dłoń w moją stronę.

Kiedy spojrzałam w jej piękne magentowe oczy, które mieniły się przez łzy, widziałam, że przy niej nie muszę się niczego bać... Jak mogłam o tym zapomnieć, przecież to Rainbow, moja Rainbow... Wyciągnęłam swoją rękę i chwyciłam dłoń dziewczyny, która delikatnie przesuwała mnie w swoją stronę. Kiedy dzieliło nas jakieś pół metra po prostu patrzyła na mnie, a ja na nią. Swoją drugą dłoń uniosła i przetarła nią łzy na moich policzkach.

- Spokojnie skarbie, jestem tu. - objęła po chwili ręką mój policzek.

- Dashie... - szepnęłam i wtuliłam się z całych sił w dziewczynę, która się zachwiała, ale nie udało mi się jej powalić na plecy. Łzy niekontrolowanie spływały mi po policzkach, pierwszy raz od kilku dni poczułam się naprawdę bezpiecznie.

- Moja słodka. - usłyszałam jej głos.

Odkleiłam się od dziewczyny i spojrzałam na nią, ona ponownie się uśmiechneła i musnęła ustami moje czoło. Następnie podniosła mnie delikatnie z podłogi i położyła na łóżko, kładąc się zaraz obok.

Położyłam się na klatce piersiowej dziewczyny, a ona głaskała delikatnie moje włosy. Czułam się strasznie źle z ta myślą w głowie, która mnie nawiedza.

- Rainbow... - zaczęłam cicho.

- Tak? - odparła spokojnie.

Spojrzałam na twarz dziewczyny, a do moich oczu napłynęły ponownie łzy.

- Csii... Już cichutko, co się dzieje mała? - obie usiadłyśmy, a ona ujęła dłońmi moją twarz.

- Ja pamiętam... Wszystko pamiętam. - spojrzałam na nią błagalnym, smutnym wzrokiem. Jej mina od razu po tym najpierw spoważniała, a następnie posmutniała. Nic nie powiedziała, tylko przytuliła mnie delikatnie do siebie.

- Jeśli będziesz gotowa, powiesz mi o tym dobrze? - zapytała nadal mnie trzymając blisko siebie. Ja kiwnęłam tylko w odpowiedzi głową potwierdzając jej, że tak uczynię.

Po pewnym czasie chciała iść do domu, ale za moją prośbą została ze mną do jutra... Bardzo nie chciałam być sama.

Pod wieczór zeszłyśmy wspólnie na kolacje, wiedziałam, że rodzina się o mnie martwi, było mi ciężko, ale są dla mnie ważni, chciałam z nimi spędzić czas...

- Co ciekawego na farmie? - zapytałam cicho i spojrzałam na każdego pokolei, nadal trzymając się blisko dziewczyny.

- W porządku! Pomagałam Big Mac'owi w obowiązkach. - powiedziała siostra z entuzjazmem.

- Ee... Tak. - odparł krótko brat.

Do końca posiłku nikt już się nie odezwał. Kiedy ja udałam się do pokoju, Rainbow została, żeby porozmawiać z babcia i Big Mac'iem. Nie dopytywałam, bo domyślałam się o co może chodzić. Kiedy miałam już przekroczyć próg swojego pokoju, przypomniałam sobie o sytuacji z rana, o tym jak potraktowałam Apple Bloom. Wycofałam się ze swoich drzwi i poszłam w kierunku pokoju siostry. Zapukałam, a gdy usłyszałam odpowiedź weszłam do środka.

- Applejack? - zdziwiła się.

- Hej Apple Bloom, przepraszam za to wcześniej, byłam po prostu wystraszona. - odparłam smutno i po wypowiedzianych słowach dopiero podniosłam na nią wzrok.

- Nie szkodzi starsza siostro, pamiętaj, gdybyś potrzebowała czegoś, to wołaj. - uśmiechnęła się.

Kierowałam się do wyjścia, jednak w ostatniej chwili się cofnęłam i poszłam ją przytulić. Ta ścisnęła mnie z całych swoich sił.

- Apple Bloom... Nie tak mocno. - syknęłam z bólu.

- O rany, przepraszam... - obluźniła uścisk.

Po chwili udałam się ponownie do siebie, gdzie czekała już na mnie ukochana...

Ta Tęczowa Dziewczyna...Where stories live. Discover now