- A co z nią? W liście pisałeś, że ma chłopaka w Londynie - powiedziałam, mrużąc oczy. 

- Tak, Liam'a. Do niej też dotarli, ale jej ojciec zupełnie inaczej podszedł do tematu. Liam przyjechał tu z nią od razu - wyjaśnił, gdy wjechaliśmy na drogę pośród drzew. 

- A jak właściwie twoi rodzice się dowiedzieli? - spytałam zaciekawiona. 

- To król i królowa Indii. Mieli od tego ludzi, którzy szukali na całym świecie, aż w końcu natknęli się na posty na Instagramie - poinformował, przewracając oczami. - To w sumie można było przewidzieć.


Moją uwagę przykuł ogromny zamek, do którego się zbliżaliśmy. Wyglądał, jak z bajek o księżniczkach. Ogromny gmach, wieże z kopułami i łuki. Przejechaliśmy przez złotą bramę, przy której stało mnóstwo strażników.

- Ty tu mieszkasz? - zapytałam oniemiała, podziwiając pałac.

- Tak, skarbie - szepnął i przejechał kciukiem po wierzchu mojej dłoni.

- O ja pierdole - zaklęłam, po czym tego pożałowałam - To znaczy duży jest.

- Spokojnie przy nas możesz, tylko broń Boże przy rodzicach - ostrzegła Wal, chichocząc pod nosem.

Zatrzymaliśmy się na ganku z niewielką fontanna na środku i mnóstwem kwiatów. Wszystko wyglądało tak przepięknie i królewsko. Niestety, przyprawiło mnie o zawroty głowy. Czekała nas konfrontacja z rodzicami.

Wysiadłam z auta, a Zayn złapał mnie za rękę dla otuchy. Cały ten arystokracki przepych był dla mnie obcy, ale miałam przy sobie Zayn'a i próbowałam się tym uspokoić. Weszliśmy w głąb budynku, znajdując się na ogromnym holu. 

Na jego środku stały donice z kwiatami, z tyłu wielkie schody po dwóch stronach, a między nimi spora sofa ze stolikiem. Spojrzałam w górę, by zobaczyć gigantyczny, kryształowy żyrandol. 

Weszliśmy po schodach wraz z Waliyhą, a za nami całkowicie bez słowa podążało młode małżeństwo i dziewczynka. Atmosfera była okropna, sztywna i przerażająca. W duchu chciałam stamtąd uciec, ale miłość do Zayn'a trzymała mnie w tamtym miejscu. 

Znaleźliśmy się na pierwszym piętrze. Po lewej i prawej stronie rozpościerały się długie korytarze, a kolejne schody prowadziły jeszcze wyżej. 

My jednak skręciliśmy w prawo, mijając półpiętro z kolejnymi kanapami, na których na pewno nikt nigdy nie siedział. Korytarz pełen był drzwi do różnych pokoi. 

Zdążyłam zauważyć tabliczki, ale nie potrafiłam ich rozczytać, co Zayn zauważył.

- Prawe skrzydło to strona biznesowa, ale prywatna. Jest tu gabinet mojego ojca, jego biblioteczka, pokój na dokumenty i gabinet matki, ale skorzystała z niego może raz w życiu - wytłumaczył szeptem, gdy podążaliśmy przed siebie. - W lewej części są same sale konferencyjne na spotkania. 

- Zayn? - usłyszałam głos kobiety, która wyłoniła się z pokoju na samym końcu. 

Wyglądała niesamowicie. Zgrabne, długie nogi w czarnych, klasycznych szpilkach. Ołówkowa spódnica do kolan, biała bluzka i elegancka marynarka. Włosy spięte w idealnego koka, a usta pokryte muślinową szminką. 

Powiedziała dosyć srogo jedno zdanie, po czym zmierzyła mnie wzrokiem. Nigdy wcześniej nie czułam się tak przeskanowana. Nawet Faith Daniels nie miała takiej siły. 

Zatrzymaliśmy tuż przed ostatnim pokojem i obok tej tajemniczej kobiety. Wtedy zauważyłam, że małżeństwo i dziewczynka zniknęli. 

- Rose, zostań tu proszę - odparł Zayn, łapiąc mnie za ramiona. Patrzył mi głęboki w oczy, a ja wyczytałam z nich, że był pełen lęku. - Wszystko będzie dobrze. 

My Secret PrinceWhere stories live. Discover now