17. Rutting

931 59 7
                                    

6 miesięcy później

- Lou, widziałeś mój różowy marker? Nie mogę go nigdzie znaleźć? Pamiętam, że zostawiłem go na komodzie wczoraj rano?

Louis nie poruszył się ani milimetr spod swojej kołdry. Harry grzebał po komodzie, otwierając je ze zbyt dużą siłą.

- Nie mogę go znaleźć! - Krzyknął, rzucając dłonie w powietrze, kiedy zamknął kopniakiem szufladę.

- Haz... - Głos Louisa doszedł z łóżka za nim, kiedy trzymał brzeg komody, próbując wziąć głębokie wdechy.

Mógł sam wyczuć w powietrzu swoje sfrustrowane feromony, a co najgorsze mógł poczuć jak kąciki jego oczu wypełniają się niechcianymi łzami. Spuścił głowę, powstrzymując łzy i prawie zaśmiał się z żałosności tej sytuacji. Jego ruja powinna przyjść jutro, a on miał załamanie nad pierdolonym markerem.

Słodki, komfortowy zapach wanili doszedł do niego, kiedy poczuł czyjąś obecność za swoimi plecami. Nie odwrócił się, nie chciał pokazać Louisowi jak załzawiony był i zesztywniał, kiedy poczuł na sobie koc.

Zacisnął oczy, kiedy poczuł wargi Louisa na swojej szyi. Jęknął nieoczekiwanie, kiedy palce zakopały się w jego ramiona.

- Harold, musisz się zrelaksować... Sprawiasz, że moja omega się stresuje twoim dzikim zapachem.

Jego ciało pozostało sztywne, nawet jak Louis obdarował jego szyję pocałunkami. Jego alfa warczał na niego, ponieważ to nie powinno tak wyglądać, powinno być inaczej. Powinien wspierać miłość swojego życia. Nie powinien wszczynać awantur i być całkowitym dzieckiem przed swoją rują. Powinien się kontrolować. Powinien być fajną alfą, która stawia na pierwszym miejscu swoją omegę a nie siebie.

- Powinieneś mnie całować, to powinieneś robić, H. - Poranny głos Louisa był tuż przy jego uchu. Alfa był zaskoczony i jęknął cichutko, kiedy odwrócił się twarzą do swojego chłopaka. Czy ten omega znał telepatię? Omega zakołysał się na swoich piętach i uśmiechnął się do niego wszechwiedząco.

- W końcu na mnie patrzysz, co?

Harry zarumienił się, żując swoją wargę, kiedy poczuł że Louis się przybliża. Mógł poczuć poranny wzwód omegi na swoim biodrze i musiał wykorzystać całą swoją dżentelmanskość, aby nie sięgnąć w dół.

- Mam poranny oddech - kłócił się słabo, kiedy twarz Louisa się przybliżyła.

Omega zachichotał, zaskoczony. - Kiedy to nas powstrzymało? Dla jasności, wstałeś godzinę temu, a ja dopiero teraz. Mój oddech prawdopodobnie i tak jest gorszy niż twój.

Nim Harry mógł się kłócić, poczuł pięknie miękkie i słodkie wargi na swoich szorstkich i przygryzionych. Wydał z siebie desperacki dźwięk, kiedy poczuł jak Louis przełyka i otwiera swoją buzię, by pogłębić pocałunek. Jego dłonie, w swoim własnym akordzie, spoczęły na talii omegi i złapały znoszoną koszulkę jego chłopaka (która tak właściwie była jego).

Całowali się, kiedy słońce przebijało przez zasłony, oświetlając pokój swoim jasnym blaskiem.

Harry musiał się odsunąć, nawet jeśli czuł, że Louis goni za jego ustami. - Lou, kochanie. ja... muszę znaleźć swój różowy marker! - Tym razem poczuł pocałunek na swoich wargach, a omega odsunął się, by do niego powiedzieć.

- Dlaczego musisz? Wiesz, że na tym biurku są inne, perfekcyjnie działające markery?

Harry prychnął protestująco, przewracając oczami i mówiąc. - Ale to jest marker, którego używam do zaznaczania swojej rui w kalendarzu. To musi być ten marker inaczej... wszystko pójdzie źle.

Lost Found In Oblivion (tłumaczenie pl)Where stories live. Discover now