10. Realizing

1K 67 10
                                    

Cisza była przytłaczająca, kiedy Harry wziął szczotkę i zaczął zamiatać płatki kwiatów z podłogi.

- Haz? - Poczuł małe dłonie na swojej talii i westchnięcie, kiedy Louis przycisnął swoją twarz do jego pleców. Pozwolił omedze uspokoić swoje feromony i kołysali się na boki, zanim się odwrócił.

- Wszystko w porządku? Wciąż jesteś zły? - Wyszeptał Louis, jego ton był zupełnym przeciwieństwem tego jak był zły, co sprawiało, że Harry'ego bolało serce. Jak mógł czuć urazę do tej słodkiej istoty?

Nagle to do niego dotarło, nie miał prawa być zły na Nicka czy Louisa. Nie był nawet alfą szatyna. Nigdy nie rozmawiali o swojej relacji oraz o tym jak urosło to w coś czego nie można nazwać przyjaciółmi. Utknęli, Harry zdał sobie z tego sprawę w połowie chaosu i póki nie wyzna swoich prawdziwych uczuć to nie znajdą drogi wyjściowej.

- Nigdy nie mogę się na ciebie gniewać, kochanie - powiedział zamiast tego, czując że jego alfa się uspokaja, kiedy omega wtulił się w jego klatkę piersiową.

- Ale chciałbym żebyś mi zaufał, Lou, zaufał mi wystarczająco, aby mi o tym powiedzieć...

Pochylił się, by zakryć miękkie usta omegi i przyciągnąć je do pocałunku. Czuł jak Louis z chęcią odpowiada i niedługo całowali się już namiętnie, ich dłonie szukały więcej.

Z tyłu jego umysłu, ta racjonalna część niego wiedziała, że powinni rozmawiać zamiast się całować, ale wiedział, że nie chciał niczego wymuszać na omedze. Jeśli Louis chciał udawać, że nic się nie stało to niech tak będzie.

Harry zassał język omegi do swoich ust i wciągnął waniliową słodkość. Prawie wpadli na aparat i chichotali nad swoją niezdarnością, nim Louis zatrzepotał swoimi rzęsami sugestywnie i złapał dłoń Harry'ego, prowadząc go na tyły sklepu.

Nigdy wcześniej tam nie był. Louis zaprowadził go do jakiegoś biura, gdzie na biurku znajdował się komputer, a półki były pełne teczek.

Nie miał zbyt wiele czasu, by rozejrzeć się po biurze i poczuł jak zabrakło mu tchu w płucach, kiedy Louis pchnął go mocno na krzesło i usiadł na jego kolanach.

Omega chwycił jego twarz między swoje małe dłonie i przyciągnął jego usta do pocałunku. Dłonie Harry'ego spoczęły pod swetrem omegi (jego), by dotknąć cudownej, gorącej skóry.

- Chcę cię w sobie. - Szorstki głos Louisa wysłał dreszcz wzdłuż penisa Harry'ego i jęknął, kiedy ich jeansy się o siebie sensualnie potarły.

- Teraz? Kurwa, kochanie... Chcesz abym wziął cię na tym biurku? Sprawił, żebyś doszedł na to biurko?

Omega zajęczał na to, łapiąc za zamek kurtki Hharry'ego. Alfa uśmiechnął się, zrzucając swoją kurtkę z ramion i patrzył jak omega drżącymi palcami odpina jego koszulę.

- Dziękuję, słońce - powiedział, kiedy Louis skończył i poczuł jak omega ściąga materiał z jego klatki piersiowej.

- Nie mogę uwierzyć, że zawsze pozwalasz swoim sutkom być na wierzchu, Haz. To powinno być przestępstwem - powiedział omega w jego usta, nim ściągnął głowę w dół i przygryzł swoimi zębami jeden z sutków Harry'ego.

- Mmm... - jęknął alfa, kiedy poczuł język Louisa na swoim sutku i to jak go zaznaczył swoimi ostrymi kłami. Pchnął swoją klatkę piersiową wprost do ciepłych ust omegi, kiedy jego język wirował po jego wrażliwej skórze.

Z każdym ssanie, każdym skrętem i pociągnięciem języka, Harry czuł jak jego penis coraz bardziej pulsował i robił się coraz cięższy.

- Ściągaj jeansy - wydyszał, odpychając od siebie Louisa i rumieniąc się od przyjemności, kiedy omega zajęczał głośno, nim zabrał swoje wargi od jego sutków.

Lost Found In Oblivion (tłumaczenie pl)Where stories live. Discover now