14. Lasting

919 65 5
                                    

Minuty zamieniły się w godziny, zmieniające się cienie na ścianie nie sprawiały, że czas płynął szybciej. Harry nie wiedział jak długo tutaj leżał i mamrotał różne rzeczy w skórę Louisa. Nie odważył się zmienić pozycji, nawet wtedy kiedy jego kończyny stały się drętwe. Dreszcze omegi pojawiały się rzadziej i teraz były jedynie okazjonalne.

Właśnie przysypiał, kiedy poczuł malutkie skręcenie. Harry pomyślał, że musiał to sobie wyobrazić, ale potem wybrzmiał niski jęk.

- Lou? Kochanie? - Przytulił omegę bliżej siebie, łapiąc mniejszego chłopaka w talii.

- Mmm... - jęknął Louis, kiedy alfa poprawił się, kładąc się nad omegą.

Harry mógł zobaczyć, że oczy szatyna się otwierały, przejeżdżając w zmieszaniu z boku na bok.

- Och dzięki Bogu, Lou. Wróciłeś do mnie. - Uśmiechnął się do omegi, a Louis wyciągnął dłoń, by potrzeć swoje oczy. Jego ruchy były powolne, a jego oczy wciąż były bladziutkie, wciąż poza skupieniem.

Nie mógł powstrzymać swojej ulgi i pochylił się, by złożyć pocałunek na wargach omegi. Louis wydał z siebie smutny, zmieszany jęk, a potem poczuł dłonie delikatnie odpychające jego klatkę piersiową. Nachylił się, liżąc policzek omegi, próbując uspokoić chłopaka, ale dostał jedynie protestujące pomruki.

- Dlaczego na mnie warczysz, kochanie? - Odsunął się w szoku, kiedy poczuł pięści omegi na swojej klatce piersiowej.

- Nie! - Krzyknął Louis, wysyłając Harry'ego z powrotem na łóżko, tak że prawie z niego spadł.

- Co?

Louis teraz siedział, kuląc się przy wezgłowiu łóżka, jakby bał się Harry'ego. Jakby alfa w jakiś sposób go zranił. Trzymał również mocno poduszkę, przytulając ją do swojej klatki piersiowej. Jego niebieskie oczy świeciły z wściekłością. Harry po raz pierwszy zauważył, że na poduszce Louisa znajdowała się krew. Wydawało się, że na dłoni omegi była rana. Alfa warknął z głębi gardła. Próbował zminimalizować ich dystans, ale Louis szczeknął na niego, warcząc głośno, nim skulił się w sobie.

- Kochanie? Proszę, powiedz mi co się stało? - Błagał, unosząc swoje dłonie w powietrze.

Mógł wyczuć feromony Louisa. Jego alfa tupał na niego nogą ze złości, ale wiedział, że nie powinien pozwolić alfie na przejęcie nad nim kontroli. Pokonał swoją pierwotną część i utrzymał swój dystans.

Czekał cierpliwie, aż warknięcia Louisa się uspokoiły, a omega zakopał swoją twarz w poduszce.

- Mów do mnie, Lou. Słońko, proszę... upadłeś - spróbował.

Omega pozostał cicho, wciąż trzymając poduszkę i nie patrząc na alfę. Harry próbował uspokoić swoje feromony, aby jego zapach nie był taki sfrustrowany.

- Nie powinno cię tutaj być - głos omegi był ledwie szeptem. Oczy Harry'ego popłynęły do butelki wody stojącej na biurku Louisa. Sięgnął czule po nią i zaoferował omedze, który uparcie pokręcił głową.

- Niczego nie piłeś, Lou. To dla twojego własnego dobra... - błagał alfa, kiedy przeturlał wodę przez pościel. Zyskał tym jedynie pogardliwe spojrzenie.

- Nie powinieneś być gdzieś indziej? - Zapytał omega, jego ton był pełen jadu.

Harry wpatrywał się w niego ze zmieszaniem. - Ummm... nie? Mam na myśli... tak, chcę cię trzymać, powinienem tam być? - Zapytał, wskazując czule na zagłówek.

Przedrzeźniający śmiech wydostał się z ust omegi. - Nie mogę uwierzyć, że udajesz, że wszystko jest w porządku, kiedy kurwa nie jest! Upadłem. Upadłem, kurwa, sam! To było... - Louisa przeszedł dreszcz, zanim kontynuował. - Było tak ciemno. Nie mogłem niczego dostrzec, dotknąć, poczuć... to tak jakbym był w połowie martwy!

Lost Found In Oblivion (tłumaczenie pl)Where stories live. Discover now