Rozdział 4

7.3K 572 80
                                    

Kompletnie niewyspana wgapiałam się w ptaki pijące wodę z jacuzzi taty. Dziobałam przy tym widelcem w misce z czekoladowymi płatkami. Tak, widelcem. Pomyliłam sztućce, a byłam zbyt leniwa, żeby wrócić do szuflady po łyżkę. Nie wybraliśmy się dziś z tatą na poranny spacer, on nie wybierał się też do pracy i wolał dłużej poleżeć. Przekonywał mnie, że po prostu korzysta z urlopu chorobowego. Starałam się mu w to wierzyć.

Jednak moje ukochane ADHD miało do siebie to, że utrudniało nie tylko filtrowanie szybkich i nawarstwiających się bodźców. Tak samo nie radziłam sobie z sytuacjami długotrwałymi, których nie dało się natychmiastowo rozwiązać. Te sytuacje przepełniały mój mózg i ciężko mi się było skoncentrować na czymkolwiek innym poza czekaniem i tworzeniem scenariuszy. Wyczekiwaniem na efekt, koniec, rozwiązanie. Na powrót taty do pełnej normalności. A towarzyszący temu strach mnie paraliżował.

Nie, Lea. Nie możesz odpływać na boczne tory. Już nie.

Z letargu zamyślenia wyrwał mnie dźwięk SMS-a. Liczyłam, że to Annie mnie do siebie przywołuje, ale na wyświetlaczu ujrzałam zupełnie inne imię. Thierry.

Thierry: [ Cześć :* czemu się nie odzywasz? ]

Przygryzłam dolną wargę, zastanawiając się, jak mam mu na to odpowiedzieć.

Hej Thierry, w ostatnim tygodniu okazało się, że gang narkotykowy opanował świat mojego dzieciństwa, tata udaje, że czuje się dobrze, ale myślę, że wcale tak nie jest, a do tego spotkałam arcydupka, który kiedyś zrył mi psychę tak bardzo, że potem przez pół roku Sasha musiała mnie siłą wyciągać z łóżka. A co u ciebie?

Fuknęłam na samą siebie. Oczywiście nie mogłam napisać nawet części z tego, co pomyślałam. Thierry nie zasługiwał na wysłuchiwanie o moich frustracjach. I tak przyjął ich już zbyt wiele.

Był świetnym chłopakiem, który nie wiedzieć czemu nie pozwolił mi się odepchnąć. Należeliśmy do jednej paczki znajomych, ale długo nie znałam go bliżej. Zmieniło się to chwilę po tamtym telefonie Charlotte. Kiedy się rozłączyła, siedziałam przed budynkiem przerażona, walcząc z atakiem paniki. Wtedy podszedł do mnie Thierry Leblanc i zapytał, czy może mi jakoś pomóc. Nie wiem, dlaczego mu o wszystkim opowiedziałam, ale to zrobiłam, a on mnie wysłuchał. Odprowadził do akademika, a następnego dnia odwiedził. Kolejnego też i dzień później znowu.

Studiował ekonomię, grał w kosza, był popularny i serdeczny, a ja byłam bałaganem niezdolnym do nawiązania zdrowej relacji. Jednak on nie znikał. Trwał przy mnie. Był świeżą odmianą po serii płytkich, bezsensownych randek z równie płytkimi studentami, którym chodziło tylko o jedno. Przebywanie z Thierrym okazało się tak łatwe i naturalne, że nawet nie wiem, kiedy zaczęliśmy być dla siebie kimś więcej.

Ja: [ Nie chciałam Wam przeszkadzać podczas męskiego wypadu. Przecież Andrew powiedział jasno – zero bab ;) ]

Thierry: [ Jedyne, co Andrew robi od tygodnia, to sam rozgląda się za babami XD ]

Ja: [ To tak bardzo w jego stylu ]

Thierry: [ Jak ma się Twój tata? ]

Ja: [ Stabilnie, mówi, że czuje się lepiej ]

Thierry: [ To bardzo dobrze. Nie przesuwa ślubu? ]

Ja: [ Na razie nie, ale jeszcze czekamy na wyniki jego badań ]

Thierry: [ Rozumiem. Tak jak mówiłem, przylecę, jeśli będziesz chciała ]

Ja: [ Jasne, dam Ci znać ]

Thierry: [ Myślę o Tobie, wiesz? ]

Ja: [ Ja o Tobie też ]

Thierry: [ Lecę, bo ten kretyn właśnie zaginął w kasynie <3 ]

To nie było tylko lato (będzie wydane) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz