my skin, my soul, my finest jewels

316 15 45
                                    

Jo nie sądziła, że dwudziesty dziewiąty sierpnia nadejdzie tak szybko. 

Ciągle odsuwała od siebie myśl o balu u Malfoy'ów, a kiedy ten dzień naprawdę nastał, sama nie wiedziała, jak się z tym czuje. Pakowała właśnie ostatnie kosmetyki do małego kuferka, żeby poprawić makijaż w Domu Blacków. Jej ciało nadal było lekko wilgotne od wszystkich olejków, które na siebie nałożyła. Słodka wanilia, kwaśny zapach cytrusów i kwiatowe nuty oplotły jej ciało, a kobieta była prawie pewna, że Celia dodała do nich trochę naparu odprężającego. Obok łóżka stały już wysokie buty z pięknym, złotym zdobieniem na smukłej szpilce, a obok lewitowała sukienka w czarnym pokrowcu. Jo do podróżnej szkatułki wrzuciła jeszcze dopasowaną biżuterię, a sygnet O'neillów jak zawsze migotał na jej serdecznym palcu. Rzuciła na resztę bagaży zaklęcie lewitujące i zeszła po schodach do jadalni. Ciotka już tam na nią czekała, ubrana w swoją szatę podróżną, której kobieta zawsze jej zazdrościła. Srebrny, dopasowany płaszcz cudownie współgrał z jej długimi, popielatymi włosami. Na nogach miała opinające, czarne spodnie ze sztucznej skóry i wysokie, zamszowe kozaczki. Jo uśmiechnęła się, widząc ją w takim wydaniu. Nieczęsto miała okazję zobaczyć Celię w odsłonie innej niż ta domowa, bo raczej rzadko opuszczała dom.

Ale za to kiedy już to robiła, to zawsze w niesamowitym stylu.

— Powinnyśmy być już pół godziny temu w Kwaterze, Joanne. Czemu ty zawsze musisz sprawiać, że się spóźniamy... — powiedziała ponuro, sprawdzając zawartość jej kuferków.

— Na gwiazdy się czeka. Poza tym, nawet Dumbledore już się do tego przyzwyczaił.

Celia pokręciła tylko głową, kiedy Jo powoli zakładała swój brązowy, skórzany płaszcz. Nie mogła powiedzieć, że wyglądała niesamowicie w czarnych, dresowych spodniach i kremowych, sportowych butach na wysokiej koturnie.

— Wyglądasz jak cyrkówka.

Jo zaśmiała się cicho na jej słowa. Dla Celii prezentowanie się było naprawdę ważne, nawet na zakupy ubierała się nienagannie.

— Dzisiaj całą noc będę w szpilkach, nie zamierzam mieć ich na nogach dłużej, niż muszę.

Wyszły z domu w pośpiechu, a Jo, kierowana jakimś dziwnym uczuciem, rzuciła na niego jeszcze jedno zaklęcie ochronne.

Przezorny zawsze ubezpieczony.

Do Kwatery weszły równo o siódmej wieczorem. Z kuchni docierały cudowne zapachy kolacji robionej przez Molly, pod nogami Jo przebiegł Krzywołap, a na schodach siedzieli bliźniacy i Ginny, zaśmiewając się z czegoś w głos. Blondynka wykrzywiła usta w szerokim uśmiechu.

— Pani O'neill! — krzyknęła rudowłosa. — Ale ładny makijaż! I... druga Pani O'neill.

— Raczej pierwsza — powiedziała z uśmiechem Celia. — Przepraszamy za spóźnienie, ale Jo jak zwykle miała na wszystko czas...

— Zdążyliśmy się przyzwyczaić.

Zza rogu wyszedł Syriusz, patrząc na nie z błyskiem w oku. Celia rozpromieniła się, kiedy go zobaczyła.

— Oh, Syriuszu! — Podeszła do niego szybkim krokiem, zamykając w mocnym uścisku. — Cudownie cię widzieć.

Jo czuła ogromne wzruszenie, patrząc na nich. Ciotka zawsze miała słabość do Syriusza i Regulusa. Jeszcze kiedy byli w Hogwarcie, dostawali od niej na każde święta małe, perfumowane upominki, a na urodziny sowy przynosiły im w koszykach tyle babeczek, ile w danym roku kończyli lat.

— Mama mówiła, że możesz rozłożyć się w salonie, a ona przyjdzie do ciebie, jak tylko skończy wszystko w kuchni — powiedział George, podchodząc bliżej niej, odbierając od niej kuferek z kosmetykami.

WOMANLYWhere stories live. Discover now