Otworzył szerzej orzechowe oczy, które rozbłysły niczym dwie małe iskierki.

– Jeżeli zasypianie w barze pomaga ci wymyślać takie rzeczy, to możemy robić tak codziennie.

Już miałam coś odpowiedzieć, gdy w mojej głowie rozbrzmiał stanowczy głos Katherine: „Charlotte, chce cię widzieć u mnie z Dantem, najpóźniej za pół godziny."

– Mamy stawić się u Katherine, najdłużej za pół godziny – westchnęłam, powtarzając wiadomość.

Obydwoje niezadowoleni, ruszyliśmy do drzwi wyjściowych.

Dante jeździł nowiutkim, wypolerowanym i pięknym porsche, które nawet na mnie zrobiło wrażenie. Jak na kogoś, kto prowadzi raczej koczowniczy tryb życia i zmienia miejsce zamieszkania jak rękawiczki, to miał auto, które musiało go sporo kosztować. Skąd miał tyle pieniędzy? Morderca na zlecenie? Czemu nie, pasowałoby to do niego – wygląd wojownika, zawsze uzbrojony wilkołak – łowca. Ciekawe połączenie, które czyniło go naprawdę niebezpiecznym.

Jechaliśmy z tak zawrotną prędkością, że ciągle musiałam trzymać się deski rozdzielczej i uchwytu przy drzwiach. Dotarliśmy pod mój dom ( i jednocześnie rezydencję Katherine) w niecałe pięć minut. Wychodząc z auta, musiałam chwile odczekać, zanim mój błędnik zaczął normalnie funkcjonować. Kilkoma długimi krokami przeszliśmy przez ulice i weszliśmy do środka. Matka stała tuż przy wejściu w jednej ze swoich długich, lejących się sukni, ale dzisiaj dopasowała jej kolor pod kolor oczu – zimny błękit. Czarne włosy zebrała w kok, a usta podkreśliła czerwoną szminką. Stanęliśmy przy niej, niemalże na baczność, oczekując, co takiego chce nam powiedzieć.

– Zapraszam do mojego gabinetu – powiedziała bez nuty jakichkolwiek emocji i ruszyła na piętro.

Posłałam zaniepokojone spojrzenie Dantemu i pomaszerowałam za Katherine. Trzeba było wspomnieć, że w swoim gabinecie załatwiała najważniejsze rzeczy, które nie mogły wyciec poza cztery ściany tamtego pokoju. Poza tym całe pomieszczenie było dźwiękoszczelne.

Usiadła za swoim biurkiem z typowym dla niej arystokratycznym wyglądem. Skinęła nam głową, żebyśmy również usiedli, ale było tylko jedno krzesło. Dante odsunął mi je, więc ulokowałam się w skórzanym fotelu, czując, że łowca stoi za mną, opierając ręce na zagłówku, tuż przy mojej głowie. Pomiędzy swoją panią a nim, czułam się jak między młotem, a kowadłem.

– Po mieście rozeszła się plotka, że Charlotte Drauffen z mojego klanu, podrywała wczoraj w klubie mężczyznę. Prawdopodobnie wilkołaka – zaczęła. – I zaciągnęła go do jednego ze specjalnych pokoi. Potem widziano was w kilku, niezbyt przyjemnych miejscach, a na sam koniec szanowny pan wilkołak niósł śpiącą wampirzyce do swojej kryjówki. Czy to prawda?

Zanim odpowiedziałam, próbowałam odgadnąć czy jest zadowolona, czy wściekła. Ale nim zdążyłam zareagować, usłyszałam za sobą Dantego, który powiedział stanowczo:

– Tak, wszystko się zgadza.

– Jak udało wam się to wymyślić? Całe miasto od wieczora huczy o waszej dwójce. – Odchyliła się zadowolona na swoim fotelu. – Oczywiście, ja wszystkiemu zaprzeczam i nie pochwalam twojego związku, Charlotte – mówiąc to, mrugnęła do mnie. – Ale jestem zachwycona waszymi początkami, dlatego zarezerwowałam wam na dzisiaj stolik w restauracji na nazwisko Drauffen.

Wytrzeszczyłam oczy.

– Mamy iść na elegancką kolacje? Że niby taka randka?

We're dead coupleWhere stories live. Discover now