Rozdział 19

406 42 20
                                    

Wyjście spod ciepłego prysznica było jedną z tych kilku wyjątkowo ciężkich czynności do wykonania. Scaramouchowi zajęło chwilę, aby przyzwyczaić się do chłodniejszej atmosfery po wyjściu z ciepłej kabiny prysznicowej. Gorący prysznic nieco go uspokoił i pozwolił nie myśleć o nieobecności na lekcjach, z których mogłyby wyniknąć problemy. Od razu jak tylko to zrobił, zabrał się za doprowadzenie swoich włosów do względnego porządku.

Wychodząc z toalety w fioletowowłosego pianistę uderzyły pokłady jeszcze zimniejszego powietrza, niż tego w łazience, co nie należało do przyjemnych doznań. Ten się tylko wzdrygnął i pokierował w stronę kuchenki w celu zrobienia sobie herbaty. W czasie kiedy czekał aż woda na herbatę się zagotuje, sięgnął po telefon, który wcześniej odłożył na blat. Na wyświetlaczu pojawiło się powiadomienie o trzech nieodebranych połączeniach. Jedno od mamy, dwa od Kazuhy. Ciemnowłosy sam nie był pewien jaki cudem w tak krótkim czasie Kazuha z postaci nie mającej najmniejszego wyrazu w oczach Scaramoucha, stał się osobą, która jest w stanie podnieść go na duchu samym głupim powiadomieniem o nieodebranym połączeniu. Wiedział, że jego uczucia w stronę białowłosego flecisty są niejednoznaczne, ale cieszył się z samego faktu przebywania z nim. Chciał wyznać co czuje, ale wiedział, że najwcześniej nastąpi to dopiero po grudniowym koncercie i egzaminach. Jako, że jego rozmowy z mamą nie trwały nigdy za długo postanowił, że najpierw oddzwoni do mamy, a potem do Kazuhy. Pierwszy sygnał. Drugi.

- Scaramouche? Prosiłam, żebyś odbierał, kiedy dzwonię – ze słuchawki odezwał się stanowczy, kobiecy głos.

- Byłem pod prysznicem i nie słyszałem, że dzwonisz – odpowiedział chłopak – po co dzwoniłaś? - kobieta po drugiej stronie fuknęła z ledwo wyczuwalną irytacją.

- To już muszę mieć powód, żeby dzwonić do własnego syna? - zapytała – tym bardziej, jeśli on sam nie wykazuje żadnych chęci –dodała oschłym tonem; chłopak powoli wciągnął powietrze.

- Byłem ostatnio zajęty, wybacz mamo – nastała chwila ciszy. Żadne z nich nie potrafiło prowadzić bardziej angażujących rozmów, więc ich konwersacje zazwyczaj były krótkie i zwięzłe.

- Może powiesz mi jak idzie ci szkoła?

- Normalnie – odparł chłopak – przygotowania do egzaminów, masa zaliczeń i te sprawy.

- Przygotowania do egzaminu idą w porządku?

- Chyba tak – Scaramouche zaczął nerwowo stukać palcami o blat stołu – jeszcze mam rzeczy do poprawy, ale idzie w dobrym kierunku.

- Scaramouche – kobieta wymówiła imię chłopaka powoli – pamiętasz naszą rozmowę o tym, że ta szkoła cię wykańcza? - chłopak znieruchomiał – mówiłam ci wielokrotnie, jesteś osobą wielu talentów, nie musisz skupiać swojego życia wokół czegoś, co cię powoli wyniszcza. Jeśli szkoła muzyczna jest zbyt ciężka, rzuć to w cholerę – ton głosu kobiety stał się cieplejszy, nie biło od niego już takim zimnem jak zaledwie parę minut temu.

- Wiem mamo, ale naprawdę zależy mi na fortepianie – pianista mógłby przysiąc, że w tym momencie jego mama przewróciła oczami.

- Przemyśl to, nie odejmuj pochopnych decyzji, ale też nie kieruj się tylko swoimi ambicjami, bo one cię zgubią. Skup się na zdrowiu. Żadna akademia nie odda ci zdrowej głowy – Kunikuzushi uśmiechnął się lekko.

- Wiem mamo, dziękuję – odparł chłopak, lekko podnosząc kąciki ust do góry.

- A jak tam życie towarzyskie? - zagadnęła – dalej straszysz ludzi dookoła swoim akompaniamentem? - Scaramouche fuknął.

- Nikogo nie straszę. Nie moja wina, że połowa osób w tej szkole nigdy nie powinna się tam znaleźć – wzruszył ramionami. Mama chłopaka tylko cicho się zaśmiała.

- Mam na myśli, czy dalej twoje towarzystwo ogranicza się do jednej osoby? - Kunikuzushi się zamyślił. Wiedział, że jego aktualna relacja z Kazuhą to relacja czysto przyjacielska, ale walczył z samym sobą, aby wyznać mamie uczucia, jakie kierował w stronę flecisty.

- Tak, poznałem kogoś. Gra na flecie w równoległej klasie – odparł po krótkiej chwili namysłu. Nie chciał jeszcze mówić o swoich uczuciach, skoro sam ich jeszcze nie poukładał. Powie, kiedy sam uporządkuje bałagan w swojej głowie.

Scaramouche całe swoje życie siedział w ciemnym pomieszczeniu z małym oknem. Przez to okno raz na jakiś czas wpadł jakiś promień słońca, ale przeważającą ilość czasu za oknem panował mrok. Kazuha był promieniem słońca, który przebił się przez wokoło panującą ciemność. Kunikuzushi wiedział, że uczucia, jakie żywi w stronę flecisty są dalekie od zwyczajnej przyjaźni, ale nie potrafił ich zdefiniować jako miłość. Potrzebował czasu. Spędził w swojej ciemnicy tyle czasu, że jego oczy odzwyczaiły się kompletnie od światła. Nie był przyzwyczajony do otrzymywania więcej wsparcia niż od Childa i od własnej matki, więc w momencie, kiedy pojawiła się kolejna osoba, chcąca mu towarzyszyć w codziennych zmaganiach, musiał przywyknąć do nowej sytuacji. Nie było to ciężkie, wręcz nad wyraz przyjemne, jednak równie nietypowe. Scaramouche nigdy nawet nie myślał o zaczęciu romantycznej relacji. Nie był nawet pewien czy jest w stanie odczuwać romantyczne uczucia, jednak wiedział, że Kazuha stał się bliższy niż po prostu przyjaciel. Scaramouche westchnął i spojrzał jeszcze raz na powiadomienie o nieodebranym połączeniu od Kazuhy. Niewiele myśląc nacisnął słuchawkę i zadzwonił.




Żyję!!
Obiecałm, że nie będzie już dwumiesięcznej przerwy i się chyba udało. Nauka biologii trochę mi uniemożliwia na chwilę obecną pisanie na pełen etat, ale jest coraz lepiej z gospodarowaniem czasu. Dziękuję za czytanie!!

Dźwięki | Scarazuha | music school auOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz