Rozdział 3

637 68 4
                                    

W świetlicy było tłoczno, więc ostatecznie para skończyła w szatni dla uczniów. Było tam zupełnie pusto, co było spowodowane tym, że młodsze klasy miały szatnie osobno, a działowi dla rodziców również wymierzono inną strefę do pozostawiania odzienia wierzchniego. Szatnia mieściła się pod świetlicą. Było tam spokojnie i cicho. Często to właśnie tutaj uczniowie mieli w zwyczaju spisywać zadania, jeść lunch albo zwyczajnie rozmawiać. Jednak tego dnia byłoby tu zupełnie pusto, gdyby nie dwójka chłopaków siedzących w kącie za wieszakami, poza zasięgiem kamery, którą kontrolowało bystre oko woźnej.

- Nigdy tak właściwie się prawidłowo nie przedstawiłem - stwierdził białowłosy wyciągając rękę - Kaedehara Kazuha.
Scaramouche patrzył to na rękę, to na chłopaka. Po chwili jednak uścisnął dłoń drugiego, dodając szorstko - Scaramouche, nie lubię się spoufalać - mruknął, po czym zabrał rękę. Kazuha się zaśmiał.
- Wielki pan pianista się znalazł - zaśmiał się - czyżby to był ten popularny w całej szkole pan "nie będę nikomu akompaniował" ? - zaśmiał się po raz kolejny. W normalnym wypadku, Scara bez zastanowienia załatwił by drugiemu pobyt u pielęgniarki i złamany nos, ale tym razem nie zdenerwował się, po usłyszeniu "obelgi". Nie była ona z resztą wypowiedziana ze złą intencją, jak przypuszczał Scaramouche. Chłopak odwrócił wzrok i mruknął coś w odpowiedzi, chcąc zmienić temat.
- W której klasie jesteś? - rzucił od niechcenia pytaniem. Oczekiwał jakiejś satysfakcjonującej go odpowiedzi, aby mógł skojarzyć klasę, ludzi i dopytać ich później ewentualnie o białowłosego. Choćby z czystej ludzkiej ciekawości.
- Drugi stopień, czwarta klasa b - usłyszał w odpowiedzi. Klasa orkiestry, do której z resztą uczęszczał też Childe.
- Ja jestem z a, ale zapewne kojarzysz mojego znajomego. Też jest z b, taki rudy, wysoki i głośny - wspomniał niższy. Białowłosy chwilę się zastanawiał.
- To ten, który w kółko biega za tym biednym nauczycielem historii muzyki? - zaśmiał się Kazuha, na co Scaramouche przytaknął.
- Cóż, nie wydaje się żeby szybko dał sobie spokój, tym bardziej, że profesor Zhongli też nie jest obojętny na jego zaczepki - Scaramouche tylko wzruszył ramionami. Fakt, Tartaglia nie był typem osoby, która szybko odpuszczała. Jak się uwziął, to na amen. Rudy był uparty i nigdy nie rezygnował bez powodu ze swoich celów. Nawet tych odrealnionych.
- Hej, a tak właściwie podałbyś mi swój numer? - rzucił albinos, wyrywając przy okazji drugiego z rozmyśleń.
- Czemu nie - odparł drugi i niewiele myśląc wyjął telefon z kieszeni spodni, dyktując numer białowłosemu.
- Dzięki wielkie - uśmiechnął się Kaedehara, chowając komórkę - ja już muszę uciekać, za chwilę mam zajęcia - rzucił, po czym pomachawszy na pożegnanie, poszedł w swoją stronę. Scara tylko obrócił się na pięcie i udał się po klucz, aby w końcu w spokoju poćwiczyć.

✿.。.:* *:.。.✿・✿.。.:* *:.。.✿・
419 słów
Wybaczcie za tak krótki rozdział. Początkowo był o wiele dłuższy, jednakże zdecydowałam się go rodzielić na dwa mniejsze. Dziękuję ponownie za przeczytanie. Do następnego <33

✿.。.:* *:.。.✿・✿.。.:* *:.。.✿・✿・

Dźwięki | Scarazuha | music school auWhere stories live. Discover now