Rozdział 1

1.5K 94 39
                                    

Scaramouche Kunikuzushi* od kiedy pamiętał zawsze grał. Stało się to już dla niego rutyną. Ciężko stwierdzić, czy sprawiało mu to większą przyjemność. Po prostu zawsze czuł satysfakcję z gry. Z wydobywania emocji z na pozór prostego instrumentu. Po mimo, iż wielu uczniów szkoły muzycznej, do której zwykł uczęszczać dałoby się pokroić, za niego w roli akompaniatora, on nigdy nie grał w duecie, lub w zespole. Był stuprocentowym solistą. Nie tolerował faktu, iż może zejść na drugi plan ze swoją grą. To on wydobywał z utworu to, czego inni nie dostrzegali. Fakt, iż potrafił manipulować uczuciami słuchaczy za pomocą dynamiki zwykłego utworu, sprawiał, że czuł się lepszy od innych pianistów w jego wieku. Może wydawać się to egoistyczne, ale tak właśnie było. Scara był wybitnym muzykiem solistą z naciskiem na solistą. Można by powiedzieć, że niekiedy gardził innymi instrumentami - dla niego fortepian był niepodważalnie idealny. Klawisze, które można muskać, lub w które można uderzać z niewyobrażalną siłą w zależności od tego, co muzyk chciał przekazać. Dlatego właśnie fortepian był w jego oczach perfekcją.

Kolejny nudny dzień Scaramouche rozpoczął swoją rutyną. Wstał, wziął prysznic i wyszedł z domu. Nie lubił zmian, preferował stałość i ciągłość zwyczajnych, codziennych czynności. Podczas pieszego spaceru do szkoły zawitał do piekarni, w której kupił sobie śniadanie. Był oszczędny w czasie, więc nie jadał śniadań w domu. Szedł ulicą pijąc sok pomarańczowy i myśląc o tym, jaką wymówkę wymyśli na niedopracowany utwór, który jego nauczyciel mu zadał poprzedniego dnia. Tak, chłopak zdecydowanie wkładał wysiłek w grę, ale tylko wtedy, kiedy utwór mu pasował. W przeciwnym razie nie przykładał się i nie słuchał rad swoich nauczycieli. Zawsze i tak wychodziło na jego. Grał co chciał, jak chciał, kiedy chciał. Przywykł do tego, że jego poprzednia nauczycielka dawała mu wolną rękę w kwestiach utworu, jak i jego dynamiki, tępa i ozdobników, które ciemnowłosy lubił wtrącać raz po raz. Jednak teraz trafił mu się nauczyciel, który w poważaniu miał humory chłopaka.

Przeklinając tak na cały świat Scara dotarł na plac szkoły. Był kwiecień. Słoneczna pogoda i delikatny wiatr muskający dłuższe białe włosy, które fioletowowłosy dostrzegł na horyzoncie. Usłyszał dźwięk dobrze znanego mu instrumentu. To zdecydowanie był flet. Instrument brzydki i niepotrzebny w opinii Scaramoucha. Zupełnie jak jego nowy nauczyciel. Flet w opinii pianisty nie był instrumentem harmonijnym, do których był przyzwyczajony chłopak. Nie było w nim nic, co mogłoby przyciągnąć uwagę słuchaczy. Zdaniem fioletowo włosego - był zbędny. Dalej jednak wsłuchiwał się w dźwięki instrumentu. Były delikatne, spokojne i roztaczały aurę spokoju. Miał wrażenie jakby dynamika utworu była zupełnie inna do jakiej przywykł, a przecież zwykł już grać utwory wolne, spokojne, opanowane. Czuł jednak w tej grze pustkę. Pustkę, która mogłaby zostać zastąpiona przez dźwięk wydobyty za pomocą wolnego muskania klawiszy. Krótko mówiąc, przez myśl przeszło mu "a gdyby zagrać w duecie z fletem?". Wiedział, że podczas duetów zawsze wręcz "miażdżył" muzyka, któremu miał akompaniować, ponieważ wychodził ze swoją partią na pierwszy plan. Nie robił tego nieświadomie, a raczej złośliwe. Chciał udowodnić swoją wyższość w dosyć okrutny sposób. Podszedł bliżej prowodyra jego rozmyśleń zaintrygowany. Właściciel białych włosów nadal nie był w stanie go dostrzec, jednak Scaramouche widział go w miarę dokładnie. Na oko przeciętny wzrost, szara dłuższą bluza, luźne dżinsy, rozwiane białe włosy na wszystkie strony świata, torba leżąca na ziemi i futerał na flet. No oczywiście. Czy to nie skrzypek, klarnecista, fagocista czy inny ista, zawsze nosił swój klejnot koronny. Nie żeby miał nosić instrument bez tego. Byłoby to strasznie nie higieniczne, jednakże instrumentu nie trzeba WSZĘDZIE brać. Fioletowowłosego zawsze denerwowało, gdy w windzie, na schodach, czy gdziekolwiek indziej posiadacz mniejszego instrumentu rozpychał się ze swoim futerałem, aż przejścia nie było. W chłopaku obudziła się jednak chęć skomplementowania gry. Po długich włosach stwierdził, że jest to dziewczyna. Zirytował go fakt, że zapewne wyższa, ale cóż, mówi się trudno, idzie się dalej. Gdy muzyka ucichła, chłopak podszedł do domniemanej dziewczyny od tyłu
- Całkiem nieźle jak na dziewczynę - powiedział krzyżując ręce na piersi. Po chwili skomplementowana "dziewczyna" obróciła się z niemałym zdziwieniem na twarzy. Zamiast dziewczyny o delikatnych rysach twarzy i niewinnym uśmiechu, przed Scaramouchem stał chłopak z widocznymi kościami policzkowymi i krwisto czerwonymi oczami, które ze zdziwieniem skanowały go właśnie od góry do dołu.
- Daleko mi do dziewczyny - mruknął białowłosy, po czym związał swoje włosy w niedbałą kitkę - na imię mi Kaedehara Kazuha
- Jaki formalny - pomyślał z rozbawieniem - ja jestem Scaramouche.
- Później pogadamy, za chwilę zaczynają się lekcje - burknął białowłosy, po czym odszedł.
Z twarzy wyglądał na młodszego od Scary. Fioletowo włosy nabrał ochoty na kolejną zabawę kosztem innych. Chciał mu akompaniować, a następnie zmieść ze sceny. Tak, to był plan idealny.

Godziny mijały nudno. Nawet podczas lekcji z nauczycielem fortepianu, Kunikuzushi nie przykładał się tak, jak powinien. Nauczyciel to zauważył i zrezygnował z jakichkolwiek prób przywołania ucznia do porządku, ponieważ te i tak by nie poskutkowały.

Po zakończonych lekcjach Scaramouche postanowił poprzechadzać się po piętrze przeznaczonym instrumentom dętym, a dokładniej poszedł w stronę sal flecistów. Białowłosego obrał za cel, który za wszelką cenę chciał pokonać. Już widział te niedowierzanie w oczach niedorobionego muzyka amatora, który nie dał rady grać przy tak dynamiczny akompaniamencie. Widział te oklaski skierowane nie dla Kazuhy, a dla niego. Widział te łzy, które leciały z policzków chłopaka, gdy uświadomił sobie, że przegrał tą niemą walkę. Tak, fioletowowłosy definitywnie był sadystą, ale czy kogokolwiek to interesowało? Ten bezmyślny wyścig szczurów wygra on, a nie jakiś amator, co gorsza jakiś niedorobiony uczeń z sekcji instrumentów dętych. Gdy tak rozmyślał nad zwycięstwem usłyszał tą samą melodię, która zniszczyła jego rutynę tego dnia.
-Sala 404 - mruknął. Nie raz przychodził tutaj, to po nuty, to po teczki dla bibliotekarki, która z lenistwa, bądź braku czasu wyręczała się nim. Była to jedna z najbardziej zawalonych niepotrzebnymi gratami sal w całej szkole. Chłopak zapukał w drzwi po czym wszedł do środka. Było już po lekcjach, więc nie bał się, że przeszkodzi mu w lekcji, a fakt, że przerwał mu ćwiczenie, nie był dla niego problemem. Po wejściu do sali zobaczył znowu te same białe włosy, lecz tym razem w luźnej kitce.
- Ej ty, Kazuha! - krzyknął do chłopaka. Cisza.
- Kazuha, mówię do ciebie - Scaramouche miał krótkie nerwy i nienawidził być ignorowanym. Nie przywykł do tego i było to dla niego niekomfortowe.
- Mówię, ostatni raz. Odwróć się twarzą do mnie - nic, chłopak ani drgnął. Zero reakcji. Fioletowowłosego szlag trafił. Podszedł do chłopaka, wyrwał mu flet i przyszpilił do ściany.
- Nie słyszałeś, że do ciebie mówię? - warknął.
- Przepraszam, nie powinienem cię ignorować, ale to ty wparowałeś tutaj bez zaproszenia - odparł ze stoickim spokojem wyższy. Kunikuzushi myślał, że zaraz wybuchnie.
- Może zagramy razem? - Zapytał Kaedehara wyprowadzając chłopaka z równowagi. Kunikuzushi poluźnił ucisk. Był zdziwiony prośbą drugiego.
- A-ale...
- Przecież jest tu fortepian, spróbujmy zagrać razem - ponowił propozycję. Scaramouche z początku był niechętny, ale w końcu zgodził się spróbować zagrać partie akompaniamentu. Usiadł przy fortepianie. Spojrzał jeszcze raz niepewnie na czerwonookiego, po czym dał mu znać, że zaczyna. Przez głowę Scaramoucha przemknęło, aby tym razem potraktować go ulgowo. Zamierzał pierwszy raz podporządkować się dźwiękom drugiego instrumentu. Niechętnie zaczął grać według nut postawionych przed nim. Po kilku taktach udało mu się wczuć na tyle, aby nawet dobrze się bawić grając. Wsłuchiwał się w grę drugiego, lecz nadal kontrolował jaka melodia wychodzi spod jego palców. I choć Kunikuzushi nigdy by tego nie przyznał, spodobała mu się ta gra. Po skończeniu utworu, fioletowowłosy pożegnał się i wyszedł z sali, po czym mruknął - Następnym razem cię zniszczę.

*Kunikuzushi - imię (?) które znalazłam na wiki i na które się zdecydowałam z braku innego

・✿.。.:* *:.。.✿・✿.。.:* *:.。.✿・
Hej hej, dziękuję za przeczytanie moich kolejnych wypocin. Pierwszy rozdział został napisany, kiedy to mój mózgstwierdził, iż na wattpadzie jest za mało scarazuhy. A w połączeniu z ówczesnym stresem towarzyszącym moim egzaminom powstało to. Samego ff piszę już od dawna, ale dopiero teraz zdecydowałam się go wstawić. Dziękuję za uwagę i za przeczytanie <33

・✿.。.:* *:.。.✿・✿.。.:* *:.。.✿・

Dźwięki | Scarazuha | music school auWhere stories live. Discover now