Rozdział 5

638 60 35
                                    

Po kilku tygodniach znajomości Scara mógł śmiało przyznać, że wszedł w posiadanie nowego przyjaciela. Scaramouche miał niekiedy problemy z nawiązywaniem więzi. Nie przez to, że był nieśmiały - wręcz przeciwnie. Na tle innych rówieśników wyróżniały go charyzma i pewność siebie, a niekiedy również pycha i pogarda względem innych. To właśnie te cechy sprawiały, że na pozór zwyczajni ludzie dla Scaramoucha nie mieli w sobie nic, co mogłoby być wartego jego cennej uwagi. W przypadku Kazuhy było inaczej. Chłopak zwyczajnie intrygował szesnastolatka. Czerwonooki wydał mu się atrakcyjnym kandydatem na przyjaciela, a to w przypadku Scaramoucha było nie lada zaszczytem. Jego muzyka, styl bycia, sposób wyrażania uczuć poprzez grę - to wszystko składało się na osobę, którą tak bardzo polubił pianista i pomimo tego, iż nigdy by się do tego nie przyznał - zaczął czuć mocne emocjonalne przywiązanie do flecisty.

- Przepraszam, dziś nie mogę - Kazuha podrapał się po karku, unikając spojrzenia niższego. To był trzeci raz w tym tygodniu, kiedy odmówił spotkania. Za pierwszym razem Scaramouche to zignorował. Kazuha mógł mieć przecież ważniejsze rzeczy do roboty niż spotkania. Za drugim razem zabolało, ale nic nie powiedział. Gładko przyjął informację o sprawdzianie, co było łatwym do zweryfikowania kłamstwem, gdyż białowłosy chodził do klasy z rudym skrzypkiem, który jasno zaprzeczył, aby jakikolwiek test miał mieć miejsce w najbliższej przyszłości. Jednak to był już trzeci raz. Scaramouche miał dość wymówek. Miał dość ciągłego mydlenia mu oczu.

- Nic się nie stało - odparł szorstko, zmuszając swoje mięśnie twarzy do minimalnego ruchu, który miałby przypominać coś na kształt uśmiechu.

- Obiecuję, że ci to wynagrodzę - Kazuha uśmiechnął się promiennie - możemy się spotkać w parku w sobotę? - zapytał z niewinnym uśmiechem. Ciemnowłosego już mdliło od tej sztuczności.

- Jasne, będę o drugiej - odparł pianista siląc się na uśmiech. Wyższy tylko podniósł kąciki ust wyżej.

- To do zobaczenia - rzucił Kazuha, objął lekko chłopaka, po czym pobiegł w stronę sali kameralnej. Scaramouche z jednej strony czuł szczęście, a z drugiej nieopanowaną wściekłość. Zignorował dwie niepożądane emocje, po czym ruszył w stronę sali od fortepianu. Tego dnia więcej nie zobaczył przyjaciela.

Chłopak leżał w piątek wieczorem na łóżku myśląc o spotkaniu, które miało się odbyć następnego dnia. Od godziny rozmawiał ze swoim przyjacielem o nietypowym zachowaniu flecisty, jakie przejawiał w ostatnim czasie.

- Idź, zobaczysz jak będzie. Może coś ci w końcu wyjaśni - Powiedział Childe przez słuchawkę. Scaramouche westchnął.

- Gdyby łaskawie chociaż nie uciekał od tematu, byłoby miło - warknął, na co tym razem skrzypek westchnął.

- Wiesz, nie chcę mówić, że przesadzasz, bo to nie ty przeginasz, ale uważam, że może trochę za bardzo to wyolbrzymiasz.

- Ja wyolbrzymiam? - fioletowowłosy parsknął ironicznym śmiechem - Ja? To nie ja zachowuję się jak baba z okresem i odmawiam regularnie bez powodu. Ja nikogo nie okłamuję. Nie wciskam nikomu słabych wymówek - chłopak wręcz krzyczał. Chciało mu się płakać i wrzeszczeć jednocześnie.

- Posłuchaj, dasz radę. Zhongli jest chory od dwóch tygodni, więc ledwo utrzymuję z nim kontakt, ale skoro ja jakoś żyję, to ty też dasz obie radę - ciemnooki uśmiechnął się na myśl o obiekcie westchnień Tartaglii, który od dwóch tygodni nie pojawia się w szkole. Scaramouche wziął głęboki wdech.

- Oby przyszedł. Jak nie przyjdzie, to nie wiem co zrobię...

- Przyjdzie na pewno. Wątpię, żeby był taki głupi i olał cię do tego stopnia.

Nie przyszedł. Nie było go tutaj ani dziesięć minut przed ustaloną porą spotkania, ani o wyznaczonej porze, ani nawet godzinę po. Tak. Ciemnooki stał tam godzinę i został zlekceważony. Niczym nastolatka odrzucona przez swojego ukochanego. Można by powiedzieć, że chłopak się tego spodziewał, ale nadal miał tą minimalną nadzieję, że może jednak białowłosy przyjdzie. Nie przyszedł. Scara postanowił przejść się na niewielki targ, znajdujący się za parkiem i o ironio, kogo zobaczył? Kazuhe. Chłopak nie był zły. Był po prostu zawiedziony. Obserwował chwilę jak białowłosy kupuje kwiaty, rozmawia ze sprzedawczynią i idzie w zupełnie odwrotnym kierunku, niż park. Scaramouche został potraktowany jak śmieć.

Był wściekły. Ale to uczucie szybko minęło. Przeszedł lekkie załamanie - w końcu nie był bezduszny i zabolała go obojętność jego „przyjaciela" na ich spotkania. Szybko się jednak pozbierał. Nie nalegał już na spotkania. Nie zaczepiał jasnowłosego na korytarzach lub w świetlicy. Czuł, że ten wymyśli sobie kolejną wymówkę. Znów skupiał się jedynie na szkole, ćwiczeniach i nauce. Wewnątrz był zraniony, chociaż tego nie pokazywał. Nie chciał się tymczasowo widzieć z Kazuhą. Nie chciał wyjaśnień, a tym bardziej kolejnej oferty spotkania. Chciał mieć czas na przemyślenia i naukę, więc niedługi czas po sobotnim feralnym „spotkaniu", zaczął podświadomie unikać flecisty na korytarzach szkolnych.

________________
Liczba słów:733
Wybaczcie, że wstawienie tego zajęło mi tak długo, mam nadzieję, że się podobało<3
Dziękuję za przeczytanie, do zobaczenia

Dźwięki | Scarazuha | music school auWhere stories live. Discover now