Rozdział 13

568 61 0
                                    

 Childe przeklinając wszystko i wszystkich, biegł co sił w nogach przez pusty korytarz. O tej porze zwykł mieć lekcje w starej części szkoły, ale po zmianie grafiku sale zaczęły mu się mieszać. Tym razem znowu pomylił się co do sali lekcyjnej. Machnąłby na to ręką, gdyby nie fakt, że lekcje, która miała teraz miejsce, prowadził Zhongli. A Childowi zależało na dobrej opinii u nauczyciela. Mimo, że mieli relację wyjątkowo bliską jak na nauczyciela i ucznia, Childe nie pozwalał sobie na spoufalanie się w szkole. A bynajmniej się starał. Wolał dalej trzymać się lekko na dystans, mimo że z marnym skutkiem. Zhongli nie miał bowiem problemu, aby po lekcji zatrzymać go i zaszczycić go monologiem o tym, jak bardzo go lubi, ale rudy musi przyłożyć się do nauki, bo nie zda. A opinia tego konkretnego nauczyciela bardzo się liczyła. Aż za bardzo, aby wystawiać ją na jakiekolwiek próby. Zdyszany wpadł do klasy spóźniony. Zhongli podniósł wzrok.

- Tu jest twój sprawdzian, Childe – powiedział nauczyciel z lekkim uśmiechem i wrócił do sprawdzania obecności. Rudowłosy odebrał kartkę i powędrował w stronę swojej ławki. Kiedy już wypakował książki, zaczął analizować test. Ku swojemu zaskoczeniu i szczęściu jednocześnie, na teście widniała ocena 4. Nie naciągane. Czyste 4. Rudowłosy tylko szybkim ruchem wyciągnął telefon pod ławką i napisał do przyjaciela.Ja zdam tą klasę!" Wiadomość została szybko odczytana. Nie musiał specjalnie długo czekać na odpowiedź, którą było krótkie „wątpię". Skrzypek przewrócił oczami i skupił się na lekcji.

 Było już ciemno, co biorąc pod uwagę porę roku nie było niczym dziwnym. Zwyczajny późny, jesienny, czwartkowy wieczór opatrzony chłodnym wiatrem i świeżym powietrzem. Childe, zmęczony uciążliwym dniem, oddawał akurat klucz od sali skrzypiec, gdzie ćwiczył przez ostatnią godzinę. Na dworze mocno wiało, gdy rudowłosy skrzypek przekroczył próg szkoły i wyszedł na mróz. Spojrzał w nieco zachmurzone niebo, na którym widniał księżyc w pełni. Tartaglia uśmiechnął się pod nosem, gdy nagle poczuł rękę na ramieniu.

- Witaj Childe, tak późno wracasz? - spokojny ton głosu Zhongliego wyrwał rudowłosego z rozmyśleń.

- Zostałem dłużej, żeby poćwiczyć – zaśmiał się młodszy – wolę ćwiczyć w szkole, nie lubię grać w domu – wyjaśnił pospiesznie, napotykając zdziwione spojrzenie nauczyciela.

- W którą stronę idziesz? - spytał Zhongli, na co rudowłosy wskazał kierunek przystanku, w kierunku którego zamierzał się udać.

- To tak jak ja, jeżeli nie masz nic przeciwko, możemy przejść się kawałek razem - uśmiechnął się brunet, ku zaskoczeniu chłopaka.

- Oczywiści, nie ma problemu...! - zająkał się Childe, po czym ruszyli w jednym kierunku.

 Zhongli był ubrany w długi, brązowy płaszcz, który sięgał mu do kolan. Był również zaopatrzony w rękawiczki i szal, w przeciwieństwie do Childa, który z zimowych rzeczy miał na sobie jedynie kurtkę. W dodatku wiosenną, nie przystosowaną do jesiennego wiatru i deszczu. Przeklinał siebie w myślach, że nie wziął rękawiczek, albo chociaż głupiej czapki. Jego rozterki myślowe po raz kolejny przerwał jego towarzysz.

- Księżyc dziś dobrze widać – rzucił Zhongli, zadzierając głowę ku górze. Tartaglia tylko potaknął.

- Gdy byłem młodszy interesowałem się astrologią – zaśmiał się wyższy chłopak – ale potem zacząłem zagłębiać się w muzykę i miałem już mniej czasu na inne rzeczy – zawiało mocniej, a Childe wzdrygnął się z zimna, co nie uszło uwadze nauczyciela. Dochodzili już do przystanku, z którego odjeżdżały autobusy, umożliwiające Childowi powrót do domu.

- Chciałbyś do tego wrócić? Wydaje się ciekawym zainteresowaniem.

- Tak, jest ciekawe, chciałbym wrócić do atrologii, ale czas gra tutaj główna rolę – uśmiechnął się smutno rudowłosy, po czym znowu wzdrygnął się z zimna. Zhongli szybkim ruchem ściągnął swój szal i owinął nim szyję rudego chłopaka, ku zaskoczeniu Ajaxa.

- Mieszkam tu niedaleko i nie będę musiał iść w chłodzie za długo – odpowiedział szybko brunet – nie przezięb się – dodał z ciepłym uśmiechem.

- Dziękuję – wyjąkał Childe, nieco niedowierzając w zaistniałą sytuację.

- Miło się z tobą rozmawiało Childe, spotkajmy się w weekend, co ty na to?

- Nie ma problemu – odparł oniemiały Childe – dam znać, co i jak! - Zhongli tylko się ciepło uśmiechnął i kiwnął głową.

- To do zobaczenia Childe – rzucił starszy, po czym zniknął z pola widzenia rudowłosego w jednej z uliczek.

 Tartaglia jadąc autobusem ze słuchawkami na uszach myślał o zachowaniu Zhongliego. Z jednej strony niesamowicie się cieszył, że brunet w końcu zainicjował z własnej woli spotkanie, a z drugiej nie do końca widział na co może liczyć i jak to odebrać. Delikatnie musnął dłonią szal, który pożyczył mu Zhongli. Był miękki, w odcieniu głębokiej czerwieni, wpadającej w bordowy. Pachniał nauczycielem. Childe mimowolnie się uśmiechnął pod nosem. Autobus się zatrzymał, co oznaczało, że pojazd dotarł już do punktu końcowego podróży. Niebieskooki wstał ze średniej jakości siedziska i ruszył w stronę wyjścia z autobusu. Po wyjściu z pojazdu w chłopaka uderzyła fala zimna, jednak nie wytworzyła tak nieprzyjemnych doznań, jak wtedy, gdy nie miał na sobie szala. Niewiele myśląc, szybko udał się w stronę domu.

 Po przekroczeniu progu drzwi wejściowych, Childe ściągnął buty, kurtkę i odrzucił je na bok. Szal jak i torbę zabrał ze sobą do pokoju. Gdy tylko przymknął drzwi, pilnując, aby nie obudzić przy tym młodszego rodzeństwa i rodziców, którzy spali w pokojach na piętrze. Ze wszystkich domowników, Tartaglia jako jedyny posiadał pokój na parterze. Chłopak rzucił się na łóżko spoglądając na bordowy szalik. Uśmiechnął się lekko. Był tak zmęczony, że nie miał już siły myśleć o intencjach Zhongliego, o piątkowych lekcjach czy o innych pozornie ważnych rzeczach. Zamknął oczy i po prostu zasnął.


 słowa: 906
Childe zodiakara

Dźwięki | Scarazuha | music school auWhere stories live. Discover now