Rozdział 4

207 9 2
                                    

- Harry, chciałem zapytać, czy nie chciałbyś może udać się ze mną na przyjęcie? Ponownie mam dwa zaproszenia, a cóż... nie mam kogo zabrać, więc szkoda byłoby nie skorzystać - Zapytał pewnego dnia Louis, gdy po raz kolejny mijali się na schodach.

Brunet zgodził się, a już kolejnego dnia, przygotowywał się na wydarzenie, starannie układając fryzurę.
Jeszcze nie zdążył zmienić stroju, kiedy zrobił się głodny, więc udał się do kuchni. Po wyjściu z sypialni, ujrzał na końcu korytarza Louisa, co podsunęło mu pomysł, by zapytać go, w co ma się ubrać. Tak też zrobił, otrzymując informację zwrotną, żeby ubrał się w coś wygodnego i niekoniecznie eleganckiego. Ta odpowiedź bardzo go zdziwiła, lecz postanowił posłuchać się jego rady. Wybrał ładny, lecz nie nazbyt szykowny strój. Niedługo później razem wsiedli do samochodu, oboje na tylnej kanapie.

Podróż znudziła się zielonookiemu po godzinie, więc postanowił zapytać o rzecz, która zastanawiała go od początku.

- Louis? - odezwał się przeciągając ostatnią samogłoskę - Gdzie my właściwie jedziemy?

- Do Paryża - twarz młodszego wyrażała niedowierzanie, a jego usta rozchyliły się w szoku - nie wspominałem? - zaśmiał się drugi chłopak, chociaż Harry zdawał sobie sprawę, że zrobił to celowo - Jedna z pracownic cię spakowała - dodał jeszcze wprowadzając chłopaka w zakłopotanie. Czyli nie żartował. Naprawdę zmierzali do Francji - kraju, który Harry chciał zwiedzić już jako mały chłopiec.

Chciał podziękować chłopakowi w inny sposób niż cichym „dziękuję, ja- nie wiem co powiedzieć", lecz zakładał, że uściskanie go nie będzie stosowne. Louis nie odpowiedział, jednak spojrzał swoimi zamglonymi tęczówkami, w te zielone i przejrzyste w sposób, który przekazywał wszystko co niewypowiedziane. Już wcześniej był bardzo wdzięczny chłopakowi, ale teraz wiedział, że nie będzie w stanie odpłacić mu się za wszystko co dla niego zrobił.

Te myśli przywołały Harry'emu dzień, w którym został zaproszony do rezydencji Tomlinsonów.

Chłopak zdał sobie sprawę, że jego wyobrażenia dotyczące życia niebieskookiego, zupełnie nie pokryły się z rzeczywistością. Mimo że Louis w ostatnim czasie często wychodził na przyjęcia i spotkania, nie było to tak częste jak się spodziewał. Do tego był pewny, że jest w związku, chociaż właściwie to nie było wykluczone. Jednak jeśli miałby dziewczynę, to nie ona siedziałaby na jego miejscu, jadąc razem z nim do Paryża?
Harry zauważył jak bardzo zmienił się przez te kilka miesięcy i choć nie było tak, że nie lubił wszystkich bogatych ludzi, a jedynie tych, którzy zachowywali się snobistycznie, teraz nie uważał tak samo. Louis był kreowany na rozpuszczone przez pieniądze ojca dziecko, a młodszy widział, że to nie jest tak czarno-białe. Poza tym, słyszał, że Louis zaprzepaścił swoje szanse w karierze muzycznej, zważając na to, że ukończył uniwersytet muzyczny jako najlepszy uczeń.

- Louis, chodziłeś do tej samej szkoły co ja, prawda? - otrzymał skinienie głową w odpowiedzi, więc kontynuował - Podobało ci się tam?

- Tak... To nie był najlepszy czas w moim życiu, ale poznałem tam kogoś, kto pomógł mi w trudnych chwilach. Poza tym zawsze kochałem muzykę.

- Czemu zrezygnowałeś? - może to pytanie było zbyt prywatne, jednak wiedział, że gdyby to była inna osoba, zadałby je bez zastanowienia, więc nie chciał się hamować. Miał nadzieję na zbudowanie z Louisem swobodnej relacji, jednak obawiał się, że nigdy nie przestanie traktować jak szkło, które w każdej chwili może się rozbić. Nie wiedział czemu, ale mimo że Louis prawdopodobnie otaczał się grubą skorupą, w jego oczach była ona krucha i zdolna do pęknięcia pod opuszkiem palca.

- Zorientowałem się, że muzyka przestała wywoływać we mnie emocje, gdy zacząłem sam grać. Dlatego aż tak poruszyła mnie twoja improwizacja. Zobaczyłem w tobie to, czego nigdy nie miałem, czyli pasje i uczucie. Zupełnie jakby twoje skrzypce były połączone nicią z moim sercem - Louis zamknął oczy, co sprawiało wrażenie jakby przywoływał wspomnienie tej sytuacji, a tuż po chwili otworzył je i gdy zobaczył, że Harry obserwuje go, speszył się - Niepotrzebnie to mówię.

Peace | Larry AUWhere stories live. Discover now