Rozdział 3

222 14 5
                                    

Pozostałości po szopie zniknęły jeszcze zanim zdążył się obudzić. Gdyby kilka godzin wcześniej nie widział jak stoi ona w płomieniach, nie byłby w stanie udowodnić jej istnienia, zważając na to, że jedynym dowodem był kawałek wypalonej trawy. Sytuacja, której był świadkiem zalewała jego myśli i utrudniała skoncentrowanie się. Jeśli dzięki wizycie w operze jego relacja z Louisem miała szansę ulec rozwojowi, wszystko zostało zaprzepaszczone przez późniejsze wydarzenia. Nie widział szatyna od tygodnia i nawet jeśli nie miał powodu, by się martwić, i tak pytał pokojówek czy wszystko z nim w porządku. Dowiedział się jedynie, że chłopak nie wpuszcza do sypialni nawet ich. Harry skrzywił się na tę informację i skinął głową, wiedząc, że nie może zrobić nic więcej. Spędzał czas na intensywnym ćwiczeniu gry na skrzypcach i prób przypomnienia sobie gry na fortepianie, co wychodziło coraz lepiej, więc stosował to jako ucieczkę od ciągłego myślenia. Na tych czynnościach minął mu kolejny tydzień.

Ćwiczył kaligrafię przy kuchennym blacie, kiedy zadzwonił telefon. Odruchowo podniósł głowę i zaczął obserwować Bridgette, która podniosła słuchawkę. Uśmiechnęła się i wypowiedziała kilka słów, które zaparły Harry'emu dech w piersiach i sprawiły, że podbiegł do słuchawki.

- Halo? Liam, to ty?- wypowiedział szybko i prawdopodobnie nieco za głośno.

- Tak to ja, ale Niall jest obok. Tęsknimy wiesz? - powiedział chłopak co sprawiło, że uśmiech momentalnie pojawił się na ustach chłopaka.

- Ja też tęsknie i to bardzo - odrzekł z załzawionymi ze wzruszenia oczami - mam nadzieję, że u was wszystko w porządku.

- Poza nauczycielami, którzy wiecznie robią nam pod górkę, jest dobrze. Brakuje jedynie ciebie, ale jesteśmy szczęśliwi, że spełniasz swoje marzenia. Przepraszamy, że nie dzwoniliśmy wcześniej, ale dopiero teraz udało nam się namówić panią Pearce, żeby podała nam numer kontaktowy do ciebie i korzystamy z czasu na telefony do rodziny. Jak ci się tam mieszka, Harry?

- Jest dobrze, naprawdę. Brakuje mi was, ale jakoś daje sobie radę. Mam nadzieję, że będę mógł odwiedzić was w internacie, bo na powrót na razie się nie zapowiada.

- Też mamy taką nadzieję - zdążył odpowiedzieć Liam, po czym Harry usłyszał stłumiony głos jego oraz pani Pearce - Przepraszam przyjacielu, ale musimy się już rozłączyć. Niall cię pozdrawia. Dbaj o siebie proszę - usłyszał po drugiej stronie słuchawki i zdążył odpowiedzieć jedynie ,,kocham was", zanim nie usłyszał dźwięku przerwanego połączenia.

Łzy napłynęły do jego oczu, ponieważ mimo tego, że przepłakał dwie noce z tęsknoty za przyjaciółmi, zdążył przyzwyczaić się do ich braku. Kiedy tylko usłyszał głos Liama, wszystkie wspomnienia uderzyły go z podwójną siłą, a tęsknota wypełniła jego serce. Usiadł na płytkach kuchennych, próbując uspokoić oddech i powstrzymać płacz. Chwile później poczuł zagarniającą go w ramiona Brigette. Pozwolił sobie na uronienie kilku łez po czym wstał z płytek, gdy kobieta ostrzegła go, że się rozchoruje. Uśmiechnął się, ponieważ to było coś, co zwykła mówić jego mama, gdy razem z siostrą bawił się na podłodzę.

Harry nie widział swojej mamy od bardzo dawna, ale czuł się winny, ponieważ za nią nie tęsknił. Było mu przykro, ponieważ kobieta zrobiła dla niego bardzo dużo, lecz nie zbudowali ze sobą silnej więzi. Jednak czasem rozmawiali, czasem matka zamykała go w obięciach, dopóki ich relacji nie zepsuło jedno głupie wydarzenie, o którym nie potrafiła porozmawiać. Wspomnienia rozbudziły się w jego umyśle i były jedynym o czym myślał przez resztę dnia.

Kilka dni spędził tak samo, na lekcjach z guwernantką i z panem Lanchesterem, przeczytał wszystkie książki, które były w biblioteczce kiedy się wprowadził, więc jeszcze bardziej nudził się w wolnym czasie. Szkicował mężczyznę, który z każdą kreską coraz bardziej przypominał Louisa, kiedy usłyszał szmer dochodzący zza drzwi sypialni. Obrócił się i zauważył coś mieniącego się na podłodze. Gdy podszedł bliżej okazało się, że był to ciężki, rzeźbiony klucz z obwiązaną małą karteczką z napisem „biblioteka". Nie wiedział gdzie się ona znajduje, lecz zamierzał się dowiedzieć. Potruchtał w dół po schodach, by zapytać kogoś, gdzie może znaleźć pomieszczenie, lecz nikogo nie było w zasięgu jego wzroku.

Peace | Larry AUWhere stories live. Discover now