Rozdział 6

202 13 7
                                    

Harry był na lekkim kacu, kiedy się obudził, do jego uszu nie dochodził żaden dźwięk z otoczenia. Nawet przeszywający szum w jego uszach nie mógł mu przeszkodzić w cieszeniu się z ciszy, której brakowało mu w nocy.

Na parterze podłoga była pokryta brokatem, confetti i kawałki gumy, które kiedyś były balonami, a okna otwarte na oścież sprawiały, że zimny wiatr wpadał do budynku, obsypując jego ciało gęsią skórką.

Usłyszał dźwięki dochodzące z kuchni, więc postanowił się tam udać. Po popchnięciu drzwi, jego oczom ukazał się Louis, siedzący przy kuchennym blacie, z rozczochranymi włosami i cieniami pod oczami, które dały mu pewność, że chłopak nie spał tej nocy. Przecierał on kieliszki z przyjęcia, których była cała masa, a każdy ubrudzony szminką, z kroplami alkoholu, czy oliwką na dnie. Przywitał się z nim cicho i gdy usłyszał odpowiedź, usiadł na stołku obok niego i przyłączył się do niego.

Czynność była spokojna i relaksująca i przez to, że jego barki opadły lekko, a klatka piersiowa poruszała się bez wysiłku wiedział, dlaczego Louis nie wynajął kogoś innego, by to robił. Nie mógł oprzeć się również myśli, że podoba mu się ta czynność tylko dlatego, że wykonywał ją z Louisem. Zdał sobie sprawę, że uwielbia głośne, oblane blaskiem noce, ale i poranki, spędzone na czyszczeniu kieliszków. Możliwe, że po prostu uwielbiał Louisa.

- Ten mężczyzna, który próbował cię pocałować... to słynny inwestor sztuki. Nie żałuję tego, jak postąpiłem i właściwie nie zależy mi na karierze malarza, ale jeśli wieść się rozejdzie, będę miał kłopoty - powiedział Louis, najpewniej myśląc o tym, że jego ojciec się zdenerwuje. Harry nie chciał się obwiniać, ale ta wypowiedź sprawiła, że miał wyrzuty sumienia. Postanowił zachować to dla siebie. - Jak idą twoje próby z orkiestrą?

- Jest naprawdę dobrze. Poznałem chłopaka, Zayna i pomógł mi się zaaklimatyzować. Za tydzień, o dziewiętnastej mamy koncert, który będę rozpoczynał. Mam nadzieję, że się zjawisz - naprawdę liczył, na pojawienie się chłopaka i chociaż nie chciał robić sobie na to nadziei, nie wyobrażał sobie tego wydarzenia bez starszego u jego boku.

- Zayna? - zapytał chłopak, unosząc jedną brew, po czym poprawił się na stołku. Ta reakcja zdziwiła go, ale uznał, że chłopak po prostu się o niego martwi.

- Tak, Zayna Malika, ale nie martw się, on jest w porządku.

- Cieszę się, że kogoś poznałeś. Z pewnością przyjdę cię zobaczyć. - Odpowiedział jedynie i Harry musiał przyznać, że zaczął obawiać się, że chłopak nie przyjdzie na koncert, ponieważ zmienił temat i już do niego nie wrócił.

Wiedział, że występ przed Louisem będzie naprawdę stresujący, ale sama myśl o tym, że szatyn będzie go oglądał i będzie tam tylko dla niego, ekscytowała go.

Jego dłonie drżały, mimo że był w domu, a do występu zostało kilka godzin. Ubrał swój nowy garnitur, który dostał od Tomlinsona i był gotowy do wyjścia. Louis, gdy byli sami w domu zaczął zostawiać otwarte drzwi do pokoju, przez co Harry miał poczucie, że chłopak mu ufa. Chciał mu powiedzieć, że już wychodzi, lecz starszy spał, więc jedynie przykrył go, w nadziei, że obudzi się na czas.

Miejsce, w którym spotkał resztę muzyków, było piękne na tyle, że Harry w pierwszej chwili przestał oddychać. Budynek wyglądał jak zbudowany w starożytnym Rzymie, z zewnątrz zdobiły go łuki triumfalne oraz kolumny, a w środku mienił się złotem i srebrem, które mimo, że Harry nigdy nie lubił tego połączenia, tym razem naprawdę mu się podobało. Jego buty stukały po wzorzystej posadzce. Był to jedyny dźwięk, który roznosił się wokół, dopóki nie usłyszał dźwięków orkiestry, przez co zdał sobie sprawę, że jest spóźniony. Przyspieszył kroku i zgarnął na siebie uwagę wszystkich, przez co zarumienił się i udał się na wyznaczone dla niego miejsce. Próby w zespole szły dobrze, a widział, że inni nie przykładali do nich szczególnej uwagi, więc nie mógł się doczekać, by usłyszeć ich brzmienie na koncercie.

Peace | Larry AUWhere stories live. Discover now