🍎 2. Połówka druga

ابدأ من البداية
                                    

– Odmówiłbym każdej. Twoi rodzice się mylą. To nie im chcę zaimponować. – Pamiętał, jak zastygł, próbując usilnie połączyć kropki i zrozumieć tę wypowiedź. Po chwili Min dodał wyjaśnienie: – Nie zależy mi na ich opinii, Seokjin-hyung, tylko na twojej. Chcę, byś widział we mnie silnego, godnego szacunku mężczyznę, na którym możesz polegać... przez całe życie, hyung.

Na taką rewelację oczy Jina się rozszerzyły, a on sam zaczął zapewniać niższego chłopaka, że dla niego już jest taką osobą: jego idealnym rycerzem w dresach. Chociaż nie pogardziłby nim, gdyby ubrał coś bardziej eleganckiego od czasu do czasu...

Następnego dnia Min ponownie doprowadził serce Seokjina do palpitacji (oraz połowy dziewcząt w jego klasie, z tego co usłyszał później przypadkiem na przerwach – nie!, oczywiście że nie podsłuchiwał!) pojawiając się w nieco za dużej, przetartej miejscami skórzanej kurtce, modnych czarnych jeansach z dziurami i platynowym blondzie na głowie, by oddać mu „omyłkowo" zabrany podręcznik po sesji wspólnej nauki.

Westchnął, wstając z łóżka, pewny, że już nie zaśnie ponownie. Po wsunięciu na stopy puchatych papci, poczłapał do kuchni, wciąż myśląc o tym, jak Min Yoongi, chłopak niecierpiący wstawać rano, zerwał się w jedyny dzień, gdy miał popołudniową zmianę w szkole i był pewny, że Jina odwozi rano ojciec, by pokazać mu swój nowy image, używając jakiegoś marnego, bzdurnego pretekstu... Gdy teraz o tym myślał, był niemal pewny, że zaczął się tamtego dnia ślinić, patrząc na niego. I że to zachwyciło tego małego bandziora, bo nowy wygląd stał się standardowym, za każdym cholernym razem odbierając Jinowi na kilka pierwszych sekund spotkania zdolność skupienia swoich myśli.

Był pewny, że się ślinił. Nawet jeśli wtedy nie miał jeszcze pojęcia dlaczego.

Uśmiechnął się pod nosem, przygotowując odruchowo dwie białe herbaty... zanim zorientował się, że jest sam w domu. Jego ręka nerwowo drgnęła, rozsypując odrobinę liściastego suszu na kuchenny blat.

Coś musiało się stać. Min wprawdzie nie znosił pisać wiadomości, ale wysyłał mu „będę później" albo „będę o...", gdy musiał zastąpić kolegę w pracy lub spotkanie ze znajomymi się przedłużyło. Robił to zwłaszcza wtedy, gdy nie mógł wrócić bezpośrednio po pracy, ani zadzwonić, a Jin musiał wstać sam.

Sięgnął po telefon, by zacząć rozpaczliwie wydzwaniać do Yoongiego. Lub przynajmniej zawalić mu skrzynkę tysiącem wiadomości typu „gdzie jesteś, z kim jesteś i co robisz?, Min Yoongi!", „zrobiłem ci herbatę, więc tłumacz się, czemu jeszcze jej nie pijesz?" albo „aaaaaa... ratuj! w naszym domu jest obcy i chce mnie pożreć!". Wprawdzie ta trzecia to ostateczność, która oznaczała, że mają karalucha lub pająka w mieszkaniu, a jego facet ma ubić paskudę, ale... zawsze działało. Oczywiście o ile Yoongi mógł używać telefonu. A w jego pracy to wcale nie było pewne... Względy bezpieczeństwa nie były czymś, z czym młody Kim miał zamiar kiedykolwiek się kłócić. Nie chciałby któregoś dnia usłyszeć, że jego ukochany zginął lub został ranny, bo rozproszył go bzyczący aparat w kieszeni.

Westchnął, niemal odkładając telefon, gdy ten rozdzwonił się, a na wyświetlaczu pojawiło zdjęcie jego mamy. Odebrał od razu, by nie narazić się na połajanki za zwlekanie.

– Jininie, czy Min już dotarł na mieszkanie?

– A skąd to pytanie? – Jego matka nigdy nie witała się normalnie z nim, więc on też sobie odpuścił grzeczności. Była zbyt niecierpliwa, gdy czegoś chciała. I nadal nie przepadała za Yoongim, uparcie używając jego nazwiska, by pokazać mu, że dla niej wciąż jest „tym Minem".

– Ogarnął ojca po jego „brydżu ze wspólnikami", więc zapakowałam wam trochę mojego ogokbapu, klusek, pierożków i ciasta. W termosie macie zupę z wodorostów. Wlewałam gorącą, więc powinna być jeszcze ciepła. W sam raz na śniadanie...

Połówkaحيث تعيش القصص. اكتشف الآن