rozdział 19

621 48 49
                                    

Środa – dzień, w którym lekcje trwają jedynie cztery godziny.

Wczorajszego i dzisiejszego dnia, Kai nie zjawił się w szkole, jednak w tym przypadku jest to w pełni normalne.

Szczerze mogę przyznać, że mama Kai'a zdecydowanie należy do typu osób, które często zbyt przesadnie zamartwiają się swoimi dziećmi.

Kiedy byliśmy mali, Kai spadł z drabinki prowadzącej do zjeżdżalni i złamał sobie dwa palce, jego mama zabroniła mu robić wszystkiego, co wymagałoby zużycia większej ilości energii.

Kobieta była skłonna do faszerowania go ciepłymi herbatkami oraz zimnymi okładami pomimo tego, że chłopak wcale nie był chory.

On tylko pomylił zjeżdżalnię z prowadzącą do niej drabinką.

Kai po prostu od zawsze miał inny tok myślenia.

Ciągle robił rzeczy, których inni starali się mu odradzać.
Popadał w złość, kiedy Jay wygrywał konkursy na najlepszą babkę z piasku.
Co raz więził swój wzrok w losowym punkcie bądź, chociażby na moim ciele.

Nigdy do końca nie potrafiłem go zrozumieć, jednak, mimo to, bardzo go polubiłem.

Polubiłem go od momentu, w którym pierwszy raz wypowiedział swoje imię w moją stronę.

Mimo to, nigdy nie pomyślałbym, że skończę z nim w związku.

Zane miał racje, wszystko kończy się w odwrotności, ale czasami nie jest to tak złe jak może nam się wydawać.

Wszystko ma swoje plusy i minusy.

Unoszę zmęczony wzrok znad ławki, na której wyryte zostały, inicjały dziesiątek ludzi.
Taki już urok szkolnych ław, każdy chce coś po sobie zostawić, jednak nie ja.

Ja chciałbym po prostu opuścić tę szkołę, chciałbym, żeby nic mnie już z nią nie łączyło, chociażby jednym durnym wpisem na tysiącletniej ławce.

Wysoka kobieta stara się wytłumaczyć nam dzisiejszy temat, jednak ja chociażbym próbował, nie potrafię zrozumieć przynajmniej najłatwiejszych rzeczy.

Dla mnie jest to jedynie sterta niepotrzebnych słów.

Każdy na okrągło zamartwia się maturami, Jedak nie ja.
Dla mnie to zwykła loteria.

Jeśli zdam, to będzie dobrze.
Jeśli nie, to postaram się poprawić.

I tak nie widzę z sobie żadnej większej przyszłości.

Czasem nawet dziwię się, dlaczego Kai i Zane wciąż ze mną trzymają.

Nagle do uszów wlewa mi się głośny dzwonek, ostatni na dzisiaj.

W pośpiechu pakuję swoje rzeczy do czarnego plecaka i opuszczam progi klasy bez zbędnego „do widzenia”.

Szybkimi krokami schodzę do szatni, a ku mego boku idzie Zane.

– Wpadniesz ze mną do Kai'a? – Pytam, spoglądając błagalnie na blondyna.

– Jasne, że tak. – Odpowiada radośnie Zane.

Posyłam mu szybki uśmiech, po którym odwracam głowę w stronę szafki, a dłońmi przeszukuje kluczy zapewne leżących na dnie głębokich kieszeni moich dresowych spodni.

W końcu w moją dłoń wpada metalowy kluczyk, który momentalnie zostaje uwolniony na światło dzienne, a zaraz po tem zamknięty w obliczu zamka do mojej szafki.

Zakładam na siebie czarną kurtę i zapinam ją po samą brodę.
Znów przekręcam klucz i szybkim ruchem wrzucam go z powrotem do kieszeni.

– Idziemy? – Pytam zakluczającego swoją szafkę Zane'a.

Pełnia Możliwości | LavashippingWo Geschichten leben. Entdecke jetzt