Rozdział 15

700 46 57
                                    

Czajnik krzyczał, a wraz z nim moje wnętrze.

Za lada moment będe zmuszony do przeprowadzenia konwersacji jakiej wcale nie chce.
Będę musiał wyrazić się rozsądkiem który straciłem już dawno temu.

Co jeśli palne coś na tyle głupiego, że Kai się do mnie zrazi?

Głośny świst buzujący mi w uszach sprawia, że odruchowo odwracam głowę w kierurnku starego, metalowego czajnika który w dalszym ciągu nie został zdjęty z w miarę możliwości czystej płyty indukcyjnej.

W pośpiechu wyłączam kuchenke i chwytam za uchwyt czajnika.
Zalewam małą torebeczke z herbatą leżącą teraz na dnie czerwonego, światecznego kubka, i odkładam metalowe naczynie na jego miejsce.

Wsypuję łyżeczkę cukru, i zwinnym ruchem dłoni mieszam wszystko w jeden roztwór.
Chwytam za kubek i wraz z nim kieruję się do pokoju.

Czuję, jakgdyby zimno idące wprost z podłogi wbijało mi właśnie drobne igiełki w moje wciąż zaspane stopy, i nie zamierzało ich wyjmować.

Wzdycham z ulgą kiedy wkońcu docieram do pokoju.
Te pomieszczenie jest najbardziej ocieplanym miejscem w calusieńkim domu.

Jest dopiero dziewiąta rano, a ja już jestem na nogach.
Zazwyczaj w weekendy śpię do południa, jednak dzisiaj pech obudził mnie szybciej.

Zamaczam usta w kubku z wciąż gorącą herbatą, jednak nie na tyle goracą by była w stanie mnie oparzyć.

Ciepło dochodzące z niebywale smacznego roztworu, momentalnie rozgrzewa całe moje ciało.

Odkładam kubek na chłodny parapet, i siadam na łóżku.

Chowam twarz w dość wyschniętych dłoniach i zamykam oczy.

W dalszym ciągu nie wiem co powinienem zrobić kiedy Kai przyjdzie w celu naszej "pogadanki".
Nie wiem czym się kierować.

Nawet nie wiem czego ja sam chcę.

Pragnę, by ta noc nie miała swojego miejsca we wszechświecie, jednak co z moich pragnień jeśli na żadne jest już za późno?

Zdejmuję głowę z obolałych już dłoni, i bez celu wpatruję się w ciemną podłogę.

Spowrotem sięgam po kubek, i upijam z niego sporego łyka.

Czuję jak moje powieki znowu stają się cięższe niż pięcio tonowy ciężarek, orzez co jestem zmuszony do walki z zaśnięciem.

Jakim cudem zawsze jestem tak spragniony snu?

Mimowolnie układam się spowrotem pod puchatą, jednak pomiętoloną kołdrę, i niepewnie przymykam oczy.

Czuję ulgę,
Jakby ciężar przyklejony do moich powiek właśnie zniknął.

Chwilę obracam się z boku na bok, jednak kiedy czuję, że powoli zasypiam, głośny dzwonek telefonu zaczyna burczeć.

Spoglądam na wyświetlacz i widzę, że to właśnie Kai ponownie zakłuca moją ukochaną ciszę.

Wzdycham z irytacjąz jednak przeciągam palcem po zielonej kropce znajdującej się właśnie na ekranie.

-Jak śmiesz przerywać mi sen, i moją lubą ciszę?- Prycham.

Zza słuchawki dobiega łagodny śmiech Kai'a, który odrazu wywołuje na mnie rozsypkę przyjemnych dreszczy.

-Po co do mnie dzwonisz o prawie dziesiątej rano?- Ponownie wzdycham.

Staram się zawiesić na czymś swój wzrok, jednak finalnie kończę na bezkresnym bładzeniu po każdym najmniejszym detalu mojego pokoju.

Pełnia Możliwości | LavashippingOnde as histórias ganham vida. Descobre agora