2. Co ty wiesz o piekle.

7.8K 544 56
                                    

Dźwięk toczonych po ziemi kółek od zbyt wielkiej walizki. Ciężar skórzanej torby na ramieniu. Miętowa guma do żucia w ustach, którą żułam modląc się o to, bym przeżyła nadchodzącą mnie podróż. Stukot butów uderzających w idealnie wypolerowaną posadzkę. Na jedną krótką chwilę, widziałam w niej nawet swoje odbicie. Efekt był zatrważający. Byłam blada jak ściana. Byłam skacowana i zdecydowanie nie nadająca się do życia. A zwłaszcza do poznawania ogromnej grupy ludzi, z którymi miałam spędzić następne trzy miesiące. Zewsząd dochodziły mnie ponaglenia z głośników nawołujące pasażerów do podejścia do odpowiednich bramek. Sukcesywnie posuwałam się do przodu stawiając energicznie kroki w idealnej synchronizacji z pulsującym bólem głowy. Nasunęłam kapelusz głębiej na swoją głowę błagając słońce, by choć na tą jedną chwilę schowało się za chmurą. Byłam przekonana, że latanie na kacu (nie do końca byłam pewna czy to kac czy nadal byłam pijana) nie jest dobrym pomysłem, ale nie miałam innego wyjścia. Miałam zniknąć z Londynu na trzy długie miesiące. Dokładnie 92 dni. 2208 godzin. Czy ta wspaniała (wątpliwie) okazja życiowa mi się podobała? O nie. Ani trochę.


Przeciskałam się zmęczona przez tłumy ludzi, słysząc podniecone szepty.

- Ponoć na lotnisku jest One Direction! - Pisnęła jedna z nastolatek. Widząc jej twarz pokrytą młodzieńczym trądzikiem nie mogłam poczuć niczego ponad współczucie. Współczucie za przechodzenie tak paskudnego okresu dojrzewania i za tak zły gust muzyczny. Bo nie ma co się okłamywać. Piosenki tego popowego zespoliku były proste. Napisane na jedno kopyto i przeznaczone tylko i wyłącznie do masowej sprzedaży. Czy wnosiły one kiedykolwiek coś więcej do życia tych biednych dziewczyn? Wątpliwe jak jasna cholera.


To właśnie z powodu tych piosenek się upiłam. Zmusiłam się do ich przesłuchania tylko i wyłącznie z powodów zawodowych. Gdy dotarłam do piosenki związanej z poranną erekcją sięgnęłam po wódkę. Co słuchałam dalej, nie mam pojęcia.

- To prawda. - Wychrypiałam do młodej dziewczyny. - Możecie oficjalnie zacząć wpadać w szał, pisk i co wy tam robicie. - Słysząc moje słowa zmierzyła mnie wzrokiem od stóp do głów z miną pełną pogardy. Gdy ją mijałam usłyszałam jedynie, że jestem wariatką. Tak naprawdę ta młoda dziewczynka nie myliła się ani odrobinę. Bo kto o zdrowych zmysłach dałby wpakować się w takie szambo jak ja?


Zmierzałam w stronę ochrony przy bramkach wyciągając z torby potrzebne dokumenty. Gdy powiedziałam jednemu z mężczyzn kim jestem i z kim zamierzam lecieć samolotem, ten w odpowiedzi uśmiechnął się do mnie jedynie pobłażliwie.

- Wracaj do tłumu fanek, dziewczynko. - Odparł patrząc na mnie z góry. No dobrze, wiedziałam, że nie wyglądam zbyt dobrze tego poranka, ale żeby tak mnie od razu obrażać...

- Chłopczyku. - Dźgnęłam do dokumentami prosto w umięśnioną klatkę piersiową. - Lepiej przeczytaj te papiery, albo będę zmuszona zadzwonić do twoich przełożonych i powiedzieć jak skończonym palantem i ignorantem jesteś. - Facet zrobił się czerwony na twarzy ze złości. Wyrwał mi papiery z ręki i przeczytał je uważnie. Jego mina była bezcenna. Była idealnym połączeniem niedowierzania ze wstydem. Ha! - Mogę przejść? Już jestem spóźniona.


- Tak. Oczywiście. Proszę za mną Panno Stone. - Mężczyzna ruszył przed siebie szybkim krokiem, a ja patrzyłam na jego plecy uśmiechając się wrednie. Chciałam dzisiaj mimo wszystko być miła. To nie moja wina, że ten mięśniak mnie sprowokował. Szłam za nim kilka bardzo długich minut ciągnąc za sobą ciężki bagaż przeklinając samą siebie za ilość ubrań, którą ze sobą zabrałam. Może wystarczyło zabrać ze sobą jedynie czarny pokrowiec albo w sumie kila czarnych pokrowców. Z tego co wiedziałam ta gromada chłoptasiów była „trudna w obyciu" co oznaczało w wolnym tłumaczeniu: nie wyjdę z tego żywa, albo to oni nie wyjdą z tego żywi. Obawiałam się, że w akcie desperacji popełnię bolesne samobójstwo chlastając się na śmierć swoim drogim jak cholera laptopem. - To tutaj. Życzę Pani miłego lotu i przepraszam za swoje wcześniejsze zachowanie.

Powrót Złośnicy.Where stories live. Discover now