Cz.9

301 18 14
                                    

Przepraszam za spóźniony rozdział, ale zostałam wywieziona na jakieś zadupie bez internetu.

Harley Quinn

Harley siedziała w dużym przeszklonym pomieszczeniu wypełnionym różnego rodzaju roślinami. Nie należało ono do niej a do jej przyjaciółki Poison Ivy, u której zamieszkała, gdy Joker ją odrzucił. Mimo upływu czasu dalej nie była w stanie pogodzić się z rozstaniem.

-Na pewno nie miał tego na myśli. Po prostu był zdenerwowany i dlatego to powiedział. On dalej mnie kocha.

-Gdyby cię kochał, to już dawno by tu przyszedł - powiedziała, zirytowana już ciągłym użalaniem się przyjaciółki, Ivy - poza tym zasługujesz na kogoś lepszego niż on.

-Masz rację! Jeżeli jeszcze nie przyszedł, to na pewno stało mu się coś złego. Słyszałam, że zniknął po spotkaniu z Batmanem. To na pewno on go porwał i teraz pewnie go torturuje.

-Nie o to mi chodz...

-Dziękuje, że mi to uświadomiłaś - przerwała Harley - znajdę Batmana i go zabiję, a potem będę mogła żyć z Jokerem długo i szczęśliwie - powiedziała, wybiegając z pokoju.

-Czekaj! - krzyknęła za nią zdezorientowana przyjaciółka.

Harley od kilku dni śledziła Batmana, lecz nie dawało to pożądanego efektu. Za każdym razem, gdy za nim podążała, ten w pewnym momencie znikał bez śladu. Nie wiedziała, jakim cudem takie auto mogłoby stać się niezauważalne.

W końcu miała już dość ciągłych porażek, więc postanowiła, że zmieni taktykę i sprawi, że Batman sam do niej przyjdzie.

Batman

Bruce właśnie miał iść na kolację, gdy przez okno zobaczył rozświetlony na niebie sygnał Batmana. Powiedział Alfredowi, że nie zje posiłku i udał się sprawdzić kto i dlaczego go wzywa.

Gdy już dotarł na miejsce wezwania, zobaczył młodego policjanta. Wydawało mu się, że kiedyś widział go w towarzystwie Gordona.

-Naprawdę przyszedłeś! - powiedział rozemocjonowany funkcjonariusz.

-Co się stało?

-Jim Gordon został porwany przez Harley Quinn. Przetrzymuje go w jednym z magazynów w porcie. Powiedziała, że jeśli nie przyjedziesz, to go zabije.

-Dlaczego to robi?

-Nie wiem, ale lepiej jeśli się pospieszysz. Harley wyglądała na zdenerwowaną.

Batman, nie tracąc chwili, udał się do wskazanego miejsca.

Oczom bohatera ukazał się stary, od dawna nieużywany magazyn. Ostrożnie wszedł do budynku, rozglądając się dookoła. W środku zobaczył tylko stare skrzynie i parę marnie wyglądających roślin. 

Czuł, że coś jest nie tak, ale zanim zorientował się co, było już za późno. Stojące nieopodal rośliny nagle ożyły i obezwładniły Bohatera.
Do pomieszczenia weszły dwie bardzo dobrze znane Batmanowi postacie - Harley Quinn i Poison Ivy.

-Gdzie jest Gordon? - zapytał wściekły.

-Nie wiem, pewnie na komisariacie - odpowiedziała z uśmiechem Harley.

-Oszukałaś mnie.

-Tak i nie było to zbyt trudne. A teraz gadaj, co zrobiłeś z Jokerem.

-O czym ty mówisz?

-Będziesz udawał głupiego? Dobrze możemy rozwiązać to w inny sposób - powiedziała Harley, po czym z całej siły uderzyła Batmana w głowę kijem baseballowym.

Joker

Minęło trzynaście godzin, od kiedy Batman nie pojawił się na kolacji. Joker zaczął się denerwować jego długą nieobecnością. Choć ten często znikał, by ratować miasto, zazwyczaj wracał po paru godzinach. A Alfred wcale go nie uspokajał, bo choć próbował tego po sobie nie pokazywać, Joker widział, że też jest niespokojny.
W końcu nie wytrzymał i postanowił spytać lokaja o to, co wie.

-Ktoś włączył bat-sygnał, więc Batman udał się, sprawdzić co się dzieje, ale w pewnym momencie urwał się z nim kontakt i od paru godzin nie daje śladu życia - odpowiedział lokaj.

Ta informacja sprawiła, że Joker stał się jeszcze bardziej niespokojny.

-Gdzie był, kiedy ostatnio miałeś z nim kontakt?

-Na dachu budynku, na którym znajduje się Bat-sygnał. Miał rozmawiać z jakimś policjantem, ale nagle zerwał się sygnał. Mogło to spowodować jakieś urządzenie.

-Znajdę tego policjanta i zmuszę, by powiedział, gdzie jest Batsy.

-Nie mogę cię tak po prostu wypuścić. Twoja rana dalej się całkowicie nie zagoiła, a Batman byłby bardzo niezadowolony, gdyby dowiedział się, że cię wypuściłem.

-Więc mamy tu po prostu bezczynnie siedzieć i czekać?

-Możesz iść...

Joker uśmiechnął się i radośnie ruszył w stronę drzwi.

-ale tylko ze mną.

Joker przystanął. Bynajmniej nie miał ochoty, spędzić pierwszych chwil wolności w towarzystwie starego służącego. Niestety teraz najważniejszy był Batman, więc niechętnie się zgodził.

-Możesz być pewien, że mi też nie sprawia przyjemności współpracowanie z przestępcą, ale to jest specjalna sytuacja - odpowiedział Alfred.

Joker znowu ruszył do wyjścia, ale ponownie został zatrzymany.

-Użyjemy innego wyjścia - powiedział lokaj, po czym z tajemniczym uśmiechem ruszył w przeciwnym kierunku.

Rutyna - BatjokesWhere stories live. Discover now