Rozdział V

365 23 1
                                    

Kain's Pov

Wszedłem do jednego z pomieszczeń piwnicznych. Wyglądało ono dość ponuro, ściany były zrobione z cegły tak samo jak korytarz. Cały wystrój pomieszczenia był mocno surowy. Pod każdą z czterech ścian stały stalowe regały, na których były położone kartony. Na podłodze również leżały kartony, z których otwarte były trzy.

Zajrzałem do jednego z nich, na widok zawartości przeszły mnie dreszcze przerażenia. W pudle było poćwiartowane ciało jakiegoś psa, nie jestem pewien, czy to nie kilka ciał obok siebie. Na samą myśl, że ktoś zrobił coś takiego zrobiło mi się dość dziwnie i zarazem przerażająco. Zamknąłem pudło i zabrałem się do przeglądania pozostałych kartonów. W nich znajdowały się mniej drastyczne rzeczy, stare ubrania, biżuteria i smycze. W trzech znajdowały się też ciała psów, tego byłem pewien. Zastanawia mnie tylko co to wszystko tu robi i kto tu to zostawił.

Przejrzałem jeszcze dwa pomieszczenia, za nimi natrafiłem na coś w rodzaju sali konferencyjnej. W dużo większym od poprzednich pokoju znajdował się stół z ośmioma krzesłami. Problem był z tym pokojem taki, że poza stołem i krzasłami, nic w nim nie było. Żadnego pudła, nawet najmniejszego. Żadnych drzwi nielicząc tych, którymi weszłem. Bardzo dziwny pokój.

Dalsze zwiedzanie uniemożliwił mi dźwięk dochodzący z korytarza, nie znałem źródła hałasu. Usłyszałem coś na kształt pytania: ,,Pewien jesteś, że ten jej pies ma wściekliznę?". Z początku nie rozumiałem sensu wypowiedzi, po chwili dopiero zrozumiałem. Po co pytać o coś takiego w piwnicy starego budynku. Zastanawiające, straszne i dziwne naprawdę. To najbardziej dziwaczna rozmowa pomiędzy ludźmi jaką kiedykolwiek słyszałem. Mam nadzieję, że nie jest ona jakoś mocno związana z tym co tu widziałem, ale mam co do tego duże wątpliwości.

- Jak już mówiłem jestem pewien, że ją ma - przez chwilę obaj mężczyźni milczeli - Bo jeśli nie to długo nie pożyjesz

- Wiem, nie musisz mi przypominać co chwilę

Głosy były coraz lepiej słyszalne, co oznaczało że zbliżają się do mnie. Stałem się niewidzialny, co dla ludzi było niemożliwe do zrobienia. Drzwi do pokoju narad, jak sam go nazwałem otworzyły się na oścież. Weszło przez nie dwóch mężczyzn z czego jeden przykuł moją uwagę, miał na ramieniu z tyłu tatuaż mały, ale widoczny, kiedy jest w podkoszulku. Pewnie gdyby miał stąd wyjść założyłby jakiś polar, czy coś w tym rodzaju i tatuaż jest niewidoczny. Przedstawia on ptaka, tylko ja nie wiem jakiego. Będę musiał się w tym temacie poduczyć, albo zapamiętać i spytać tego chłopaka.

Oboje zaczęli rozmawiać.

- Dobra adres mam, dane osobowe tej baby mam. Potrzebuje tylko kasy.

- Ile?

- 1 500 dolarów

- Oszalałeś?! To prawie cała moja wypłata!

- Ja Ci tylko mówię cenę, którą szef ustalił za zabicie i poćwiartowanie psa

- To dość dużo

- Jak to dla Ciebie za dużo, to... Wypad!

- Eh... Masz

Mężczyzna wyjął z portfel określną kwotę, podał ją uśmiechniętemu teraz facetowi. Przyjął pieniądze od razu schował je do kieszeni, co wydawało się mechanicznym ruchem.

- W takim razie, proszę poczekać na rezultaty moich działań do jutrzejszego popołudnia

- Dobrze, dowidzenia

- Dowidzenia, ale coś mi mówi, że to było nasze ostatnie spotkanie

- W każdym razie, miłej pracy

Mój demon [yaoi]Where stories live. Discover now