Rozdział XIV

100 11 6
                                    

- Stara, nie uwierzysz – właśnie takimi słowami obudził mnie Marco, dzwoniąc do mnie o godzinie 7:20.

- W co nie uwierzę? – jęknęłam, przeciągając się.

- W gazecie piszą, że Tom Hiddleston i Zawe Ashton znów są razem! – poczułam ukłucie w sercu. Taki cholerny, przeszywający ból w środku. Przez chwilę nie mogłam złapać powietrza. – Zdjęcia z jakiegoś pubu, później się całowali – warknął. – Kurwa, aż mnie krew zalewa jak na to patrzę.

- Może to jakieś stare zdjęcia? – zapytałam z nadzieją, siadając przy blacie kuchennym.

- Nie wydaje mi się. Byli w tym nowym pubie niedaleko naszego, a on dopiero przechodził remont, który trwał dobre pół roku.

- Czyli to pewne – poczułam jak moje serce rozwala się na miliardy kawałków, a do oczu napływają łzy.

- Ale jak to? Przecież mówiłaś, że jest w porządku.

- Niekoniecznie, nie chciałam cię martwić – oparłam czoło na dłoni, pociągając nosem. – Sporo się ostatnio kłócimy. Trochę inaczej patrzymy na świat.

- Ale to jeszcze nie powód aby cię zdradzał!

- Masz rację, ale – westchnęłam – jeśli chce do niej wrócić, niech to robi. Byli przecież ze sobą tak długo... Gdyby go nie zostawiła, kto wie, może właśnie wzięliby ślub. Może chcą spróbować ponownie. Może Tom jest gotowy jej wybaczyć to wszystko.

- Nie mówisz poważnie – warknął Costa. – Tyle przeszliście razem, a teraz nagle odpuszczasz? Co się stało, Rose?

- Nie chcę zabierać mu szansy na szczęście – szepnęłam – a czuję, że ze mną nie będzie taki szczęśliwy jak z nią.

- Rzuciło ci się już na mózg – westchnął brunet. – Nie mogę zrozumieć, że tak łatwo odpuszczasz... Przecież go kochasz!

- Miłość wymaga ofiar i poświęceń... a właśnie dlatego, że go kocham to odpuszczę. Chcę jedynie, aby był szczęśliwy. Nic więcej się dla mnie nie liczy.

Porozmawiałam jeszcze chwilę z Marco. Chciał mi przemówić do rozsądku. Wiedziałam jednak, że nie mam z nią żadnych szans, więc nawet nie chciałam próbować z nią walczyć. Poza tym, nie miałam z nią żadnych szans. Była mądra, piękna, utalentowana, a ja? Byłam zwykłą barmanką, doktorem ekonomii, ale nadal nic nieznaczącym człowiekiem.

Tom nie odzywał się do mnie czwarty dzień. Najwyraźniej wybrał ją. Najwyraźniej tak będzie lepiej. Wiedziałam, że ich łączy o wiele więcej niż mnie i jego, więc jedyne co mi zostało to odpuścić i życzyć im szczęścia.

Nie chciałam jednak zostawiać tego wszystkiego tak rozgrzebanego. Jeśli chciał mnie zostawić, musiał powiedzieć mi o tym wprost. Jednak nie chciałam do niego dzwonić będąc tak zdenerwowaną. Usiadłam na podłodze i zaczęłam głęboko oddychać. Ćwiczenia uspokajające zdziałały już nie raz cuda.

Niestety, przerwało mi pukanie do drzwi. Podniosłam się niechętnie, aby za chwilę tego pożałować – za drzwiami stał Tom. Mokry od deszczu i z miną zbitego psa. Odsunęłam się bez słowa, wpuszczając go do środka.

Usiadłam na kanapie, przyglądając mu się. Stał w jednym miejscu, nie mówiąc nic. Stał tak dobre kilka minut, a ja cały czas mu się przyglądałam. Wewnętrznie się we mnie gotowało, ale próbowałam zachować spokój. Byłam jeszcze za młoda by pójść siedzieć za zabójstwo.

- Przepraszam – szepnął nagle i zamilkł.

- Za co? – zaśmiałam się, oblizując usta.

- Za wszystko, to moja wina – szepnął. – Na pewno już widziałaś... albo ktoś ci powiedział. Nie chciałem tego.

- Czyli jednak to prawda? – podniosłam się zła. – Wróciłeś do niej.

- Nie, nie wróciłem – pokręcił głową. – Ja tylko... my tylko – westchnął. – Nie wiem jak ci to powiedzieć.

- Wprost – warknęłam. – Pukasz ją, bo tak lepiej. Po co zajmować się swoją laską, jak można jebać inną? Przecież to logiczne.

- To nie tak – chciał złapać mnie za dłoń, ale szybko się wyrwałam. – Rose...

- A jak? – spojrzałam ze wściekłością w jego oczy. – Jesteś szują, żeby nie nazwać cię gorzej. Zabawiłeś się mną – moje oczy zaczęły się szklić. – Ja naprawdę ci ufałam. Chciałam stworzyć z tobą poważny związek, a ty wolisz zdradzać mnie ze swoją byłą!

- Rose, posłuchaj...

- Nie – przerwałam mu. – Nie będziemy rozmawiać. Nie chcę cię znać. W dupie to mam dlaczego to zrobiłeś. Ważne, że zrobiłeś – łzy zaczęły same spływać po moich policzkach. – Nienawidzę cię, rozumiesz?

- Rozumiem, że jesteś zła, ale...

- Zła? – zaczęłam się histerycznie śmiać. – Przecież ja bym ci z chęcią jaja urwała – uśmiechnęłam się sztucznie. – Nie było warto na ciebie stracić czasu.

- Wiem, że masz rację, ale – upadł przede mną na kolana – nie chcę bez ciebie żyć. Przepraszam cię, popełniłem błąd. Daj mi szansę, proszę. Kocham cię, zrozum...

- Nie kompromituj się – powiedziałam ze skwaszoną miną, ignorując jego ostatnie zdanie. – Zdrada to najgorsze co mogłeś zrobić. Tym bardziej ze swoją byłą... Fajnie było znów ją poczuć obok siebie?

- Przestań, proszę – szepnął, nadal klęcząc przede mną.

- Nie przestanę – pociągnęłam nosem. – Bo myślisz, że ci wybaczę coś takiego. Nie ma szans – Tom spuścił głowę. – Nie chcę więcej z tobą rozmawiać. Nie teraz. Może kiedyś – szatyn podniósł na mnie czerwone, mokre od łez oczy. Przez chwilę było mi go żal, ale wiedziałam, że sam sobie zawinił. – Proszę cię abyś opuścił moje mieszkanie.

- Jasne – szepnął zrezygnowany, podnosząc się. – Przepraszam, że zawracałem ci głowę – ukłonił się. – I przepraszam, że nie doceniłem, jaką cudowną dziewczynę miałem – złapał za klamkę. – Mam nadzieję, że uda nam się jeszcze kiedyś, tak na spokojnie, porozmawiać – spojrzał na mnie ostatni raz i otworzył drzwi. – Do widzenia, Rose.

Nie odpowiedziałam nic. Zamknęłam za nim drzwi i osunęłam się po nich na ziemię. Czułam jak moje ciało trzęsie się, a ja już dłużej nie mogę zatrzymać płaczu. Łkałam jak małe dziecko. Nie mogłam się uspokoić przez dobrą godzinę. Naprawdę miałam go za dobre człowieka... i myślałam, że nie popełniam błędu, wiążąc się z nim. Jednak, pomyliłam się. Jak mogłam aż tak go przecenić?

Stwierdziłam, że nie mogę tak dłużej. Muszę stąd wyjechać. Nic mnie tu nie trzymało. Z pubu się zwolniłam. Studia skończyłam. Nowej pracy jeszcze nie znalazłam. A Tom? Tom to przeszłość. Od niej trzeba uciekać jak najdalej.

Wstałam, wyciągnęłam z szafy walizki i zaczęłam pakować swoje rzeczy. Nie miałam ich dużo. Zabrałam wszystko, co miało dla mnie większe znaczenie. Zdołałam spakować całe swoje dorosłe w życie w dwie walizki i jeden plecak.

Stanęłam w progu, przyglądając się co zostawiam za sobą. Całe osiem lat mojego życia. W końcu trzeba zacząć od nowa.

Pain of love | Tom Hiddleston fanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz