Płakałam bez żadnego skrępowania, podczas gdy blondynka głaskała mnie uspokajająco po plecach. Dawała mi wyrzucić z siebie wszystkie emocje, nie zwracając uwagi na to, że moczyłam jej całą koszulkę.

- Już dobrze, jestem tutaj - zapewniłam mnie, na co przycisnęłam jeszcze bardziej jej ciało do swojego.

Otworzyłam usta, chcąc wyrzucić z siebie wszystko, czego się obawiałam, ale nic nie potrafiło przejść mi przez gardło. Płacz zdusił każdą moją próbę odzewu. To jednak nie sprawiło, że Debby zechciała zostawić mnie samą. Głaskała moje plecy, dając wystarczająco czasu na uspokojenie oddechu. Tak bardzo chciałam, by ostatnie tygodnie okazały się zwykłym koszmarem. Obudziłabym się w pokoju blondynki po tym jak poprzedni wieczór spędziłybyśmy na oglądaniu znienawidzonych przez nią horrorów. Nie miałabym wobec niej żadnych podejrzeń, nie bałabym się czy jej zachowanie względem mnie było fałszywe.

- Boję się, tak bardzo się boję - wydusiłam z siebie po chwili.

- Wiem kochana, wiem - odpowiedziała mi łamiącym się głosem. Choć nie widziałam jej twarzy, to wiedziałam, że teraz i na jej policzkach widniały łzy.

- Muszę mu pomóc złapać tych ludzi, ale co później? Kiedy nie będę mu już potrzebna. - Czułam ucisk w klatce piersiowej, wiedząc, co najczęściej działo się w takich sytuacjach.

- Nic ci nie zrobi, obiecuję - zapewniła mnie od razu. Chciała mieć pewność, że nie będę mieć co do tego wątpliwości. - Nie pozwolę mu - dodała szeptem po chwili.

Kim w takim razie naprawdę byłaś, skoro mogłaś powiedzieć te słowa z taką pewnością? Co tak naprawdę chciałaś osiągnąć, zaprzyjaźniając się ze mną? Czy naprawdę było między nami coś więcej niż zwykła gra? Nie było mi dane usłyszeć jeszcze na to odpowiedzi, a i ja nie odważyłam się zadać tego pytania na głos.

- A jeśli oni złapią mnie szybciej niż on ich? - zadałam kolejne pytanie, lecz tym razem blondynka milczała. Nie chciała, lub nie wiedziała, jak mi odpowiedzieć. Czy to znaczyło, że naprawdę istniały na to duże szanse?

Tkwiłam w uścisku dziewczyny, dopóki mój oddech całkowicie się nie uspokoił, choć może nawet dłużej odkładałam odsunięcie się od blondynki. W jej ramionach czułam się naprawdę bezpieczne i jak bardzo absurdalne by to nie było po tym co dowiedziałam się o niej ostatnio, to właśnie tak było. Była moją namiastką normalności i spokoju, który kiedyś miałam.

Ale musiał w końcu nadejść moment, kiedy ponownie miałam zmierzyć się z rzeczywistością. Nie mogłam przed nią uciec. Nie kiedy oni mieli nade mną władzę.

Jak na potwierdzenie moich słów, drzwi otworzyły się, a do środka wszedł Chris. Pierwszy raz odkąd zostałam tutaj zamknięta, pokazał się mi na oczy. Wciąż kulał przy każdym kroku, ale nie odjęło mu to wcale pewności siebie i władzy, jaka od niego wręcz biła. Zeskanował spojrzeniem całe pomieszczenie, jakby był w nim pierwszy raz, po czym zatrzymał swój wzrok na Debby.

- Damon chciał się z tobą zobaczyć - odparł jak zwykle szorstkim i sztywnym tonem.

Widziałam, jak dziewczyna opuściła wzrok na swoje dłonie, pesząc się pod jego uważnym spojrzeniem. Po chwili jednak uniosła głowę, czym wywołała u mnie małe zaskoczenie. Nie uciekała już spojrzeniem. Jakby nagle dostała zastrzyku pewności siebie.

- Wie, że jestem u Gwen. - Pomimo jej pozornie odważnej postawy, ramiona miała podkulone, a palce zaciśnięte na sobie. Skoro i ona obawiała się Chrisa, to dlaczego starała się mnie przekonać, że nie musiałam obawiać się jego obecności?

- Wolałbym porozmawiać z nią w cztery oczy - zaznaczył twardo, a mi od razu przeszły dreszcze strachu po plecach. Czy coś zmieniło się w jego planach? Może już mnie nie potrzebował?

Zanim Cię PoznałamWhere stories live. Discover now