Rozdział 36

4.4K 206 27
                                    

Spędziłam w łazience ponad pół godziny, z czego prysznic zajął mi niecałe pięć minut. Owinęłam ciało ręcznikiem i usiadłam na brzegu wanny. Zaczęła doskwierać mi noga i domyślałam się, że leki przeciwbólowe przestawały działać. Starałam się zacisnąć zęby i wstać, ale każda próba przeniesienia ciężaru ciała na lewą stronę kończyła się rwącym bólem.

Rozległo się ciche pukanie do drzwi.

-Carmen? - usłyszałam niski głos Tomasa.

-Tak?

-Mogę wejść?

Wzięłam głęboki oddech.

-Tak.

Drzwi otworzyły się powoli. Tomas zatrzymał się w progu i zlustrował uważnie moje ciało. Zmarszczył brwi.

-Co się dzieje?

-Boli mnie noga. Leki chyba przestały działać - wyznałam.

Tomas zbliżył się do mnie i przyklęknął obok mojej stopy, którą trzymałam kilka centymetrów nad ziemią.

-Puchnie - stwierdził.

Sięgnął po opaskę uciskową, którą zdjęłam do kąpieli i najdelikatniej jak mógł, założył ją na moją stopę. Potem wstał i bez ostrzeżenia wziął mnie na ręce. Wyniósł mnie z łazienki i ułożył ostrożnie na łóżku.

-Nie ruszaj się - polecił, a potem wyszedł.

Słyszałam, jak porusza się po gabinecie, a po chwili wrócił z owiniętym w ręcznik workiem z lodem. Pod stopę wsunął mi poduszkę, a na wierzchu położył lód.

-Przyniosę coś przeciwbólowego - oznajmił, a potem ponownie wyszedł.

Obserwowałam go w ciszy, gdy nagle prawda uderzyła we mnie z ogromną siłą - gdyby taka sytuacja zdarzyła się mięsiąc temu, nikt nie zadbałby o mnie w ten sposób. Kochałam ojca, ale mimo iż mieszkaliśmy w jednym domu, nie widywaliśmy się za często. Nigdy nie było go przy mnie, gdy chorowałam jako dziecko. Babcia również nie miałaby siły, żeby się mną zaopiekować. Była w końcu starszą osobą, więc nie miałabym serca, żeby tego od niej wymagać. Po śmierci... zniknięciu mamy, w takich sytuacjach zajmowała się mną niania, ale ona po prostu wypełniała swoje obowiązki. Nie trzymała mnie za rękę, ani nie głaskała po głowie. Byłam sama. Od dawna i nawet nie zdawałam sobie z tego sprawy.

Gdy Tomas wrócił z tabletką i szklanką wody, gardło miałam tak bardzo ściśnięte, że nie byłam w stanie przełknąć śliny. Odłożył wodę na szafkę nocną i odgarnął zbłąkany kosmyk z mojego policzka.

-Aż tak źle?

Pokręciłam głową.

-Nie powinieneś tego dla mnie robić - wydusiłam.

Cofnął dłoń, ale się nie odsunął.

-Spadłaś z mojego konia, jestem ci to winien.

Podniosłam na niego wzrok. Kąciki jego ust uniosły się nieznacznie, a spojrzenie złagodniało. Uśmiechnęłam się słabo.

-Weź tabletkę, poczujesz się lepiej.

Wiedziałam, że miał rację, więc zmusiłam się do przełknięcia środka przeciwbólowego. Tomas zabrał pustą szklankę z mojej dłoni, a ja wsparłam tył głowy o zagłówek.

-Dlaczego przyniosłeś mnie tutaj? Do siebie?

-Klara kazała mi mieć cię na oku. Poza tym nie chciałem, żebyś była sama po tym... czego się dowiedziałaś.

Gdy mnie zniewolisz - ZAKOŃCZONEDonde viven las historias. Descúbrelo ahora