Poczułam tylko, jak pas bezpieczeństwa blokuje moje ciało, które zostało szarpnięte nagle do przodu, a później tępy ból w ręce, gdy ta uderzyła w drzwi z wielkim impetem. Nasza prędkość nie była duża, więc i urazy nie były groźne, ale nie mogłam tego samego powiedzieć o samochodzie, który ewidentnie nie nadawał się do dalszej jazdy.

Byłam zbyt zszokowana, by zareagować w pierwszej chwili, lecz gdy wszystko do mnie dotarło wraz z głośnym przekleństwem Chrisa, poczułam, jak cały strach uderza we mnie ze zdwojoną siłą.

Mogłam zginąć.

Serce biło mi w klatce piersiowej jak spłoszony ptak próbujący wydostać się z klatki. Siedziałam sztywno na fotelu, nie chcąc się poruszyć, by nie odczuć bólu. Byłam w przekonaniu, że jeśli dalej będę tak tkwić, to ewentualne rany, które odniosłam, nie dadzą o sobie znać. Odrętwienie, jakie czułam w ręce i gdzieś zza nim przejawiający się ból, jasno mówił mi, że nie wyszłam z tego całkiem bez szwanku.

Samochód, który nas zepchnął, odjechał od razu z miejsca wypadku, nawet nie zastanawiając się, czy jego plan zabicia nas się powiódł. A może miało być to tylko ostrzeżenie? Albo całkiem przypadkowe zdarzenie.

Inni użytkownicy pojazdów zatrzymali się wokół nas, a niektórzy od razu oferowali swoją pomoc. Z przeważających głosów wybijały się jeden należący do mężczyzny. Oczywiście nie mogło go tu zabraknąć. Damon znalazł się przy nas niemalże natychmiast i przegonił nieproszonych i bezużytecznych gapiów, rozdając im zadania, które mieli wykonać. Oczywiście pojawiło się też zdanie o tym, że jest lekarzem. Choć tak naprawdę jeszcze nim nie był.

Przed przednią maską zauważyłam przechodzącego Chrisa. Okrążył on samochód, a gdy to robił, utykał na jedną nogę. Najwidoczniej i jemu się oberwało. A przypadkiem tacy jak on nie byli niezniszczalni?

Usłyszałam otwieranie się bocznych drzwi, ale nie wróciłam nawet w tym kierunku głowy. Wciąż wpatrywałam się przed siebie. Oczywiście nie mogli wyciągnąć mnie od razu z samochodu, bo wyglądałoby to przynajmniej podejrzanie. Musiały pojawić się pytania ze strony Damona takiej jak: Czy dobrze się czułam? Albo czy coś mnie bolało? Na żadne z nich nie odpowiedziałam. Wpatrywałam się po prostu przed siebie. Nie poprawiłam nawet okularów, które zsunęły mi się na czubek nosa.

Dopiero kiedy poczułam, jak ktoś łapie mnie za ramię, odwróciłam głowę w ich kierunku. Spojrzałam najpierw na Chrisa, który mnie dotykał, a później na samą jego dłoń. Tak jakby dopiero wtedy wszystko do mnie dotarło. Wyszarpałam się z jego uścisku, jakby jego dotyk mnie parzył i może niewiele mijałam się z prawdą.

— Zostaw mnie — wydusiłam z siebie, mając złudną nadzieję, że wystarczy to, by go odgonić. Nie powinno być dla mnie niczym niezwykłym, że wcale nie posłuchał. Jeszcze bardziej starał się postawić na swoim.

Złapał mnie ponownie za przedramię, ale wtedy i ja zrobiłam to samo z jego ręką. Chciałam ją od siebie odrzucić, ale trzymał mnie w stalowym uścisku.

— Nie dotykaj mnie! — krzyknęłam.

— Chris, odpuść. — Usłyszałam głos Damona. — Ja to zrobię.

O dziwo niebieskooki posłuchał i chwilę później stał już z dala ode mnie, a jego poprzednie miejsce zajął jego przyjaciel. Odwróciłam głowę w kierunku przedniej szyby. Nie chciałam z nim rozmawiać. Ile razy mówiło się, by nie tracić swojego wroga z oczu? Każde zwierzę o tym wiedziało, a ja jednak zapomniałam o tak prostej zasadzie przetrwania. W momencie, kiedy odwróciłam spojrzenie od mężczyzn, poczułam ukucie.

— Co ty... — wyszeptałam zaskoczona, ponownie odwracając głowę w kierunku Damona. W jego dłoni spoczywała strzykawka, którą sprawnie schował do kieszeni.

Zanim Cię PoznałamWhere stories live. Discover now