7

88 5 1
                                    

     Zbiegam ze schodów i niemal od razu do moich uszu docierają odgłosy rozmowy, więc się zatrzymuję. Może to Luke rozmawia z tym swoim kolegą, może czegoś się dowiem. Wczoraj kiedy wróciłam do domu, wujek od razu zjawił się przy mnie i widziałam na jego twarzy ulgę, ale nic nie powiedział. Ja też, po prostu poszłam na górę. Nie chcę się kłócić, ale nie mam nawet pojęcia od czego miałabym zacząć. Nie chcę go okłamywać, ale na powiedzenie prawdy nie ma szans. Więc po prostu chowam się za ścianą i przysłuchuję rozmowie.
-Jesteście sami?-marszczę brwi, bo chyba mi się zdaje, że słyszę głos Dereka.
-Tak.-Luke wzdycha.-Beatrice, Will i Miles zginęli ponad dwa lata temu.
-Mówiła mi.-moje serce przyspiesza, to na pewno Derek. Przygryzam wargę i nadal tu stoję. Mam nadzieje, że wilkołak mnie nie usłyszy.
-Może ja po nią pójdę. Powinna już zejść, zaraz się spóźni.
-Nie ma potrzeby, stoi za ścianą.-moją twarz zalewa fala czerwieni, ale mimo to wychodzę.
-Podsłuchiwanie wilkołaka jest naprawdę ciężkie.-posyłam mu uśmiech, próbując nie patrzeć w oczu wujkowi. Liczę, że nie wziął tego tak na poważnie, jak ja bym to zrobiła. To takie przykre, zaufanie między nami było bezgraniczne. A teraz po prostu zostało złamane, tylko dlatego że chcemy się nawzajem uratować.-Co tu robisz?
-Dzisiaj jest pełnia.-mówi, a jego wyraz twarzy robi się poważny. Posyłam mu pytające spojrzenie, nie mam pojęcia do czego zmierza.-Chcę cię prosić, abyś pomogła Stilesowi ze Scottem.-moje brwi wystrzeliwują do góry, a z ust wydobywa się prychnięcie.
-Nie mam ani pazurów, ani superszybkośći, ani supersiły, a sprawy praktyczne wilkołactwa znam tylko z obserwacji. Nigdy nie pomagałam Milesowi w nauce, rodzice nigdy mnie nie dopuszczali bliżej. W czym ja mam się im przydać?
-To wszystko nie jest ważne, bo i tak jesteś najbardziej obeznaną osobą ze wszystkich możliwych opcji. Ja nie mogę im pomóc, jeśli nie dlatego że mi nie ufają, to dlatego że podobno próbowałem was zamordować w szkole.
-Dasz radę, Delilah.-po raz pierwszy dzisiaj patrzę na Luke'a. Czuję ukłucie żalu. Na twarzy ma uśmiech, ale w jego oczach widzę smutek. W jego głowie pewnie krążą podobne myśli, co w mojej. Zastanawiam się tylko, czy też ma taki problem, przez który nie może powiedzieć mi prawdy. Czy też ma tak samo związane ręce jak ja? Czy też nie chce tego co się między nami psuje, ale jest to lepsza opcja od zdradzenia mi swojego planu? Zbieram się na odwagę i staram się posłać mu szczery uśmiech. Potem kieruję wzrok na Dereka.
-Pomogę im, w końcu to moi koledzy. Przynajmniej będę próbować.
-W razie potrzeby dzwoń do mnie.-kiwam głową i wychodzę.


     Wchodzę do szkoły i pierwsze, co zamierzam zrobić to znaleźć Scotta i Stilesa. Zmierzam korytarzem szybkim krokiem, ponieważ był już dzwonek. Wychodzę zza rogu i się zatrzymuję, bo dostrzegam paru policjantów w tym szeryfa rozmawiającego ze swoim synem. Zauważa mnie, więc po prostu opieram się o ścianę i czekam aż skończą. Przypatruję się reszcie i to nie są policjanci, przynajmniej nie dwóch z nich. Są ubrani w garnitury, jakby byli kimś ważniejszym. Tata Stilesa chyba mówi mu, że na niego czekam, bo się odwraca i posyła mi wesoły uśmiech. Trochę zaskoczona też się uśmiecham. Ostatni raz widzieliśmy się, kiedy Luke okropnie wściekły zabrał mnie do domu po nocnej akcji w szkole. Kończą rozmowę i chłopak już mniej zadowolony podchodzi do mnie.
-Coś się stało?-idę w jego stronę i staję trochę bliżej, żeby spojrzeć mu w oczy, bo ucieka wzrokiem i wygląda na przybitego.
-Martwię się o tatę, on nie wie, co się dzieje. Sprowadził detektywów.-kiwam lekko głową, nie bardzo wiem, co mam odpowiedzieć. Jego tata jest człowiekiem, w dodatku najbardziej odpowiedzialnym za bezpieczeństwo miasta i kompletnie nieświadomym. Nie dziwię mu się, że jest zdenerwowany.
-Jeśli chcesz, chętnie pomogę dzisiaj przypilnować Scotta.-zmieniam temat i ponownie się uśmiecham, próbując trochę odwrócić jego uwagę.-Nie jestem wilkołakiem, ale mam jakąś tam teoretyczną wiedzę i w ogóle.
-Jasne, na pewno przyda nam się wiedza nie z internetu.-śmieję się, chociaż czuję się trochę dziwnie. Proponuję mu to, dlatego że Derek mnie o to poprosił. Czy gdyby tego nie zrobił, to i tak bym im pomogła? Czuję się rozdarta, od jakiegoś czasu w ogóle nie potrafię rozszyfrować, czego chcę. Z jednej strony odzywa się przerażona, uciekająca i podejrzliwa Delilah, która za wszelką cenę chcę być niewidzialna i nie dać się złapać. A z drugiej strony coraz głośniej rozbrzmiewa głos Delilah, która za wszelką cenę chcę zacząć naprawdę żyć, która jest gotowa zaryzykować, bo ma już zwyczajnie dość. I chyba właśnie tą Delilah chcę być, bo właśnie mam dość. 
-A u ciebie wszystko w porządku?-kiwam głową.
-Tak, po prostu się zamyśliłam.
-Idziemy na klasówkę?-wytrzeszczam oczy, na co Stiles się śmieje i rusza, a ja za nim. Klasówkę?!


     Jeep się zatrzymuje pod domem Scotta, a ja spoglądam na bruneta lekko zestresowana. On posyła mi tylko uśmiech i wysiada.
-Na pewno chcesz zostać?
-Tak, po prostu nigdy wcześniej tego nie robiłam. Zawsze to rodzice zajmowali się Milesem w trakcie pełni.-odpowiadam i marszczę brwi, kiedy widzę, jak Stiles otwiera drzwi do domu McCalla kluczem.
-Scott?-w korytarzu pojawia się najwyraźniej mama Scotta.
-Stiles.-chłopak się uśmiecha.-I Delilah.
-Masz klucz.-to chyba bardziej stwierdzenie niż pytanie.
-Tak, dorobiłem sobie.-odpowiada jakby nigdy nic, a ja czuję się trochę dziwnie.
-Nie dziwi mnie to. Trochę przeraża, ale nie dziwi.-przenosi wzrok na mnie i się uśmiecha.-Melissa, mama Scotta.
-Delilah.-odwzajemniam uśmiech.
-Jesteś dziewczyną Stilesa?
-Em, nie. Jestem tu nowa.-serce mi trochę przyspiesza i chyba czuję ciepło na twarzy. Śmieję nerwowo i ukrywam twarz za włosami.
-Jesteś tu nowa, a Stiles wchodzi z tobą za pomocą dorobionego klucza do mojego domu. Świetnie, idę do pracy. Uważajcie na siebie, dzisiaj pełnia.-moje oczy się wytrzeszczają, a drzwi trzaskają.
-Ona wie?-patrzę na chłopaka zdezorientowana, a on kiwa przecząco głową.-Okay.
     Wchodzimy po schodach i zaraz znajdujemy się w pokoju Scotta, w którym jest ciemno.
-Scott?-dostrzegam chłopaka siedzącego na krześle, na co Stiles podskakuje. Wygląda trochę mroczne, pełnia ewidentnie zaczęła na niego działać.
-Twoja mama mówiła, że ciebie nie ma.
-Wszedłem przez okno.-nawet nie zauważyłam, że moje serce przyspieszyło, oddech chyba też.
-Gdzie jest toaleta?-Scott ruchem głowy wskazuje drzwi w swoim pokoju, do których szybko zmierzam. Wpadam do łazienki, opieram o umywalkę i skupiam wzrok na swoim odbiciu, próbując się uspokoić. Wcale to nie pomaga, bo widzę w lustrze przerażoną, niepanującą nad sobą dziewczynę. Jej oczy już nie są matowe i puste, teraz lśnią pełne emocji, które właśnie przeobrażają się we łzy. Co się z tobą dzieje? Co ty robisz? Czy to na pewno lepsze wyjście? A czy ucieczka w ogóle jest wyjściem?
-Delilah, jesteś tam?-wzdrygam się i nie mam pojęcia, co robić. Nie potrafię wydobyć z siebie pewnego dźwięku, mój oddech i serce cały czas się ścigają. Stiles nie czeka, tylko wchodzi. Odsuwam się trochę od niego, ale on szybko do mnie podchodzi.
-Spójrz na mnie.-nie robię tego, więc on kieruje mój podbródek w swoją stronę.-Wszystko będzie okay, dasz radę. Rób, jak ja. Wdech, wydech.-skupiam się na jego oczach, pięknych oczach.-Jestem tu, nie jesteś sama.-Te słowa trafiają do mojego serca, sprawiają, że rozlewa się w nich ciepło i pokój. Uśmiecham się. I go przytulam. Co będzie jeśli mnie znajdą? Ignoruję to jednak, bo jego obecność całkowicie mnie pochłania teraz.
-Bardzo ci dziękuję.-mówię, nadal go mocno ściskając.
-Miałaś atak paniki, co się stało?-odsuwa mnie i znowu patrzy mi w oczy.
-Nie teraz, jak Scott?-wychodzę z toalety, nie chcę z nim teraz o tym rozmawiać. Mamy ważną sprawę do ogarnięcia. Wchodząc do pokoju zauważam wilkołaka przypiętego kajdankami do kaloryfera.-Niezbyt to stabilne.-wściekły wzrok McCalla odpowiada na mój komentarz, raczej nie był chętny do zabezpieczenia siebie.
-Chodź tam.-Stiles ciągnie mnie za róg pokoju i siada pod ścianą tak, że nie widzi Scotta. Siadam po drugiej stronie ściany. Chłopak wygląda na smutnego. Kopię go lekko w nogę i uśmiecham się szeroko. Skupia wzrok na mnie i też się uśmiecha.
-To ona mnie pocałowała.-dobiega do nas głos wilkołaka. Stiles się napina, a ja marszczę brwi. Nie spuszczam wzroku z chłopaka z nadzieją na wytłumaczenie sytuacji. On ponownie skupia się na mnie, ale w milczeniu. Rozluźnia się, więc postanawiam na razie nie drążyć.-Ona mnie pocałowała! Nie ja zacząłem, tylko ona.-widzę, że jest mu ciężko, więc się uśmiech. On cały czas na mnie patrzy.-Gdybyś widział, jak jeździła po mnie dłońmi. Zrobiłaby wszystko.-przybliżam się do niego, a on mnie chwyta za rękę. Zżera mnie ciekawość, o co chodzi, o kogo chodzi. Zostawiam mimo to pytania i staram się być wsparciem dla Stilesa, tak jak on przed chwilą okazał się ogromnym wsparciem dla mnie. Do tej pory tylko Luke potrafił zakończyć mój atak paniki i to wcale nie było dla niego proste. Z pokoju Scotta wydobywają się jęki i prośby ucieczki. Ale oboje ich nie słuchamy, cały czas na siebie patrząc. Nagle rozlega się głośny krzyk Scotta. Nie ma porównania do krzyku banshee, ale i tak przechodzą mnie ciarki. Chłopak jeszcze mocniej mnie ściska za rękę i przybliża do siebie. Nagle krzyki cichną.
-Scott?-brak odzewu. Wstajemy i wpadamy do pokoju, ale go tam nie ma. Są tylko rozwalone kajdanki, krew i otwarte okno. Uciekł. Zbiegamy szybko na dół i kierujemy się szybko do jeepa.
-Gdzie mógł uciec?!-pyta zdenerwowany, ja też nie jestem spokojna.
-Zadzwonię do Dereka.-mówię wybierając już jego numer. Chłopak patrzy na mnie niepewnie, ale nic nie odpowiada.-Derek! Scott uciekł!
-Znajdę go, wy zostańcie w domu.-rozłącza się.
-Od kiedy się dogadujecie?-kieruję swój wzrok na niego, nie kryjąc dezorientacji.-Jeszcze niedawno cię nie znosił.
-Uwierzył mi, że jestem tym, kim jestem. Dobrze zna się też z Lukiem.-odpowiadam, wyczuwając lekkie napięcie.-Zatrzymaj się, pogadaj ze mną.-wykonuje moją prośbę i wysiada z auta. Podchodzę do niego i go przytulam. Po chwili chłopak się odsuwa i opiera o auto. Postanawiam, że teraz zapytam.
-O co chodziło ze Scottem?-jego tęczówki odnajdują moje i nie wygląda na zadowolonego moim pytaniem.
-Całował się z Lydią, a wie, że podoba mi się od paru lat.-czuję lekkie ukłucie w sercu, ale to ignoruję. Kiwam lekko głową, nie odrywając od niego wzroku. On też tego nie robi.
-Czemu miałaś atak paniki?-i znowu uciekam wzrokiem. Opieram się o jeepa obok niego i patrzę przed siebie.
-To skomplikowane.-wzdycham zrezygnowana, nie mogę mu powiedzieć.
-Jasne, bo to wcale nie było dla mnie trudne, żeby ci o tym powiedzieć.-odpycha się od samochodu i odchodzi kawałek.
-Stiles!-podbiegam do niego.
-Ja ci zaufałem! Naprawdę tego nie widzisz?-wyrzuca ręce do góry, odsuwam się o krok.-Nie widzisz, że mi zależy i chcę ci pomóc? Bo ja widzę, że coś się u ciebie dzieje, że nie wprowadziłaś się tu bez powodu, że coś ukrywasz! Mimo to ci zaufałem!-ukrywa twarz w dłoniach, bierze głęboki wdech i podchodzi do mnie, jakby z nadzieją patrzy mi w oczy. Ja stoję jak sparaliżowana, nigdy wcześniej nie miałam takiej sytuacji. Nie wiem, jak mam się zachować. Mi też na nim zależy, wiedziałam, że to będzie problem.-Delilah, wiesz o mnie wszystko, a przynajmniej bardzo dużo. Wpuściłem cię do swojego życia, a ty nadal się zamykasz.
-Stiles, to nie jest takie proste. To jest naprawdę niebezpieczne!-teraz ja krzyczę i czuję, jak emocje ze mnie wychodzą. Tylko nie płacz, Delilah, proszę.
-Związane ze światem nadprzyrodzonym? Wiem o nim przecież, nie przestraszę się.-chłopak łapię mnie za ramiona i stara się, abym na niego spojrzała.
-A powinieneś!-wyrywam się.-Zadawanie się ze mną jest dla ciebie i nie tylko ciebie bardzo niebezpieczne!-z moich oczu wydobywają się łzy.-Mi też na tobie zależy, a nie powinno.-szepczę. Czuję, jak mnie przytula, też go przytulam. Wiedziałam, że tak będzie. Czemu na to pozwoliłam? Bo chciałam zacząć żyć, okay. Ale dlaczego narażam życie innych, nie chcę go stracić. Ściskam go mocniej. Plan awaryjny, okay. Tak, to jest lepsze od ucieczki. Przypomnij sobie wszystkie te chwile, strach, niepewność. Narażam tylko siebie. To najlepsze, co mogę zrobić. Wszystko jest okay.
-Przepraszam. Masz rację, powiesz mi, kiedy będziesz gotowa. Nie naciskam, przepraszam.-odsuwa się i uśmiecha. Również posyłam mu uśmiech i kierujemy się do jeepa.-Chcesz jechać do domu?-kiwam głową.
-Ty też jedź, Derek sobie poradzi ze Scottem.-teraz on kiwa głową i rusza. Nie odzywamy się, skupiam się na widoku za oknem i odganianiu wątpliwości, co do tego, co robię. Gdyby nie mój plan awaryjny, pewnie już dawno bym zrezygnowała i uciekła. Tym razem sama. Nie ze względu na siebie, a na Luke'a, Stilesa. Zaraz zatrzymujemy się pod moim domem.
-Nie odsuwaj się, okay? Nie mów mi, tylko się nie odsuwaj.-jest mi jednocześnie przykro i miło. Zależy mu na mnie, to powoduje, że ciepło mi na serduszku. Ale fakt, że nie mogę z nim być szczera i się zbliżyć, mrozi to ciepło. Poza tym najprawdopodobniej mnie straci. Uśmiecham się smutno i całuję go w policzek. Chcę wysiąść, ale on mnie jeszcze przytula. Zbierają mi się łzy, więc szybko go puszczam i wpadam do domu.
-Delilah?-Luke pojawia się przy mnie, a ja tylko go obejmuję i daję upust łzom.



***
Hejka! Przepraszam, że tak długo nic się nie pojawiło, standard. Trochę go na szybko pisałam, przyznaję. Chciałam już coś wstawić po prostu. Nie zapomnijcie o motywujących gwiazdkach i waszych opiniach w komentarzach.
Buziaki
~Katherine

Whispers | Stiles StilinskiWo Geschichten leben. Entdecke jetzt