Rozdział 12

462 34 4
                                    

Wciskałam nogę w pedał gazu, aby jak najszybciej dotrzeć do jednostki.

Dzisiejszej nocy nie mogłam spać, gdyż rozmyślałam nad wszystkim. W szczególności myślałam o dwóch mężczyznach. Gdy udało mi się zasnąć, po prostu ze zmęczenia zaspałam, a teraz gnałam jak głupia, modląc się aby po drodze nie spotkać żadnego radiowozu. 

Jakoś nie marzyło mi się spłacanie kolejnego mandatu. 

Gdy zajechałam na parking, biegiem ruszyłam do budynku aby jak najszybciej znaleźć się w odpowiedniej sali. 

Wchodząc do pomieszczenia usłyszałam tylko krzyk kapitana, który zdążył mnie zauważyć. 

- Co jest dzisiaj z wami do cholery?! - wyrzucił ręce do góry, a ja automatycznie wykręciłam oczami. 

Po chwili zauważyłam robiącego pompki Hangman'a. 

Czyli nie tylko ja dziś zbieram opierdziel.

- Przepraszam za spóźnienie sir. To się więcej nie powtórzy. - stanęłam na baczność przed nim.

- Najwidoczniej ktoś się nieźle zabawił w nocy, skoro oboje zaspali. - powiedział jadowicie Bradshaw.

Zagotowałam się w tej chwili. 

Miałam ochotę ubić go gołymi rękami. Co to był w ogóle za tekst?

- Zazdrościsz Rooster? - zapytał Jake ze swoim uśmieszkiem.

- Myślę, że to, co robię po pracy nie jest tematem do rozmawiania w pracy. A w szczególności nie powinno to interesować ciebie. - podkreśliłam ostatnie słowa i ze wściekłością spojrzałam na bruneta.

- Dołączasz do Hangman'a Ghost. Ty tak samo. - wskazał palcem na ciemnookiego. 

- Za co? - prychnął.

- Za dyskusje. - warknął i odkręcił się do pozostałych. 

Bez słowa nasza trójka zaczęła robić pompki.

Jeden, dwa, trzy...

Przedramiona bolały mnie niemiłosiernie i najwidoczniej nie tylko mnie. Seresin starał się jak zwykle grać twardego, jednak jego drżące mięśnie, a także lekki grymas go zdradzały. 

Bradley? Bradley wściekle i zacięcie wykonywał rozkaz bez jakiejkolwiek mimiki wskazującej na zmęczenie. 

- Wystarczy, siadajcie. - powiedział Maverick.

Naprawdę ucieszyłam się w tej chwili z jego słów. 

Zasiadłam na miejscu, a obok mnie Bradshaw, przez co moje gałki oczne zrobiły kolejny przewrót tego ranka. Musiałam przyznać, że zdenerwował mnie swoim snuciem insynuacji. 

- Co to miało znaczyć? - syknęłam przysuwając się do niego.

- Nic. - mruknął nawet na mnie nie spoglądając. 

- O co ci chodzi co? - zapytałam nieco głośniej niż zamierzałam. 

- Skupcie się. - klasnął w dłonie Pete, przez co ostatni raz obdarzyłam go spojrzeniem i odsunęłam się od jego persony. 

Nie to nie.

- Pierwsi ze mną lecą Fanboy, Payback i Rooster. Widzimy się za dziesięć minut. - powiedział i odszedł. 

Wybrani również ruszyli się ze swoich miejsc. Po około trzydziestu minutach wszyscy mogliśmy słuchać ich w radiu.

Szło im całkiem nieźle, ale trójka młodych mężczyzn była za wolna, przez co nie dotarli do celu w ciągu wyznaczonego czasu. 

Death race | Top Gun | Bradley BradshawWhere stories live. Discover now