Rozdział 2

578 34 6
                                    

Na zegarku wybiła godzina czwarta nad ranem gdy zwlekłam się z łóżka i poszłam pod prysznic.

Chłodna woda oblała moje ciało, dając tym samym ukojenie ciepłej skórze.

Noce były bardzo ciepłe, nie wspominając nawet o porankach czy o środku dnia. Ćwiczenia w takie dni oznaczały tylko jedno - dosłowne gotowanie się w myśliwcu. Pogoda momentami wykańczała swoim gorącem.

Gdy wyszłam spod prysznica założyłam na siebie swoje wojskowe bojówki i koszulkę Pete'a. Gdy będę pod jednostką wezmę ciuchy ze swojego auta i się w nie przebiorę.

Szybko udałam się do kuchni w której zrobiłam sobie kawę i kanapki, które przygotowałam także dla mężczyzny. Zanim się obudził wyszłam z domu aby pobiec prosto do jednostki.

Spocona dotarłam tam wpół do szóstej. Zmęczona zatrzymałam się przy swoim samochodzie i oparłam o niego plecami biorąc głębokie wdechy.

Chwilę później obok mnie zaparkował ten sam granatowy ford co wczoraj. Gdy zobaczyłam jego właściciela natychmiast wykręciłam oczami.

Głupkowaty uśmieszek pojawił się na ustach osobnika płci męskiej stojącego teraz na wprost mnie.

- Czyżby słaba kondycja Ghost? - prychnął lustrując moją twarz.

- Oh zamknij się Rooster. - naprawdę nie chciało mi się zaczynać z nim beznadziejnej wymiany zdań.

Podeszłam do bagażnika skąd wyjęłam sportową torbę w której miałam zapakowane kilka ubrań. Bez słowa ruszyłam w stronę budynku. Zaraz ze mną zrównał krok Bradshaw.

- Wiesz dlaczego nas tu wezwali? - zapytałam przerywając nieprzyjemną ciszę.

- Nie, myślałem, że ty coś wiesz na ten temat skoro tak blisko jesteś z Mitchellem. - odpowiedział z przekąsem.

- Co masz na myśli mówiąc, że 'jestem blisko z Mitchellem'. - zrobiłam cudzysłów w powietrzu podkreślając jego słowa.

- Nie udawaj głupiej Ghost. - zatrzymał się.

- Słuchaj, nie wiem o co ci chodzi, ani co mi w tej chwili zarzucasz. - odkręciłam się przodem w jego stronę. - Ale nie przyjechałam tu po to, aby szargać sobie nerwy przez twoją cholerną osobę, tylko dlatego, że masz do mnie jakiś uraz sprzed lat. - warknęłam coraz bardziej zdenerwowana.

- Nagle to ja mam do ciebie uraz? - przysunął się do mnie i patrzył z góry.

Nie należałam do najwyższych, dlatego musiałam zadrzeć głowę do góry aby spojrzeć mu prosto w ciemne, wściekłe tęczówki, gdyż był ode mnie z dwadzieścia centymetrów wyższy.

- A nie masz? - zapytałam mierząc się z nim wzrokiem.

Naszą wymianę zdań przerwały kolejne zbierające się osoby.

Obok nas pojawiła się mała grupka.

- Wyczuwam napiętą atmosferę Rooster. - zwrócił się do niego szatyn.

- Zamknij się Hangman.- syknął i odszedł w stronę budynku dodatkowo uderzając mnie barkiem na co prychnęłam.

- Jake Seresin. - mężczyzna wyciągnął w moją stronę dłoń i posłał czarujący uśmiech.

- Annabeth Rodriguez. - podałam mu dłoń którą przysunął do swoich ust i musnął delikatnie.

Hipnotyzujące zielone oczy wpatrywały się wprost w moje.

- Ten gość z wyjebanym ego to Hangman. - odezwała się do mnie podobnego wzrostu brunetka. - Natasha Trace. Phoenix. - przedstawiła się imieniem i swoim pseudonimem.

Death race | Top Gun | Bradley BradshawWaar verhalen tot leven komen. Ontdek het nu