Z mocno bijącym sercem stawiałam kolejne kroki w kierunku, skąd dochodziły mnie czyjeś głosy. Zatrzymałam się dopiero przed drzwiami, które musiały prowadzić do większego pomieszczenia. Były one uchylone, dzięki czemu mogłam zajrzeć do środka. Na środku stała latarka, która oświetlała pomieszczenie, dzięki czemu mogłam zobaczyć, co znajduje się w środku.

W pokoju był jakiś mężczyzna. Siedział on na ziemi, jego twarzy wykrzywiona była z bólu, a swoim błagalnym spojrzeniem obserwował pozostałe osoby. Obok nieznajomego leżał kolejny człowiek. Kałuża krwi dała mi jasno do zrozumienia, że raczej nie należał on już do żywych. Poczułam nieprzyjemny uścisk żołądka, gdy zdałam sobie sprawę, czego byłam świadkiem i jak głupim pomysłem było tu przyjść. W końcu teraz mogłam skończyć jak tamten.

Podążyłam wzrokiem za nieznajomą ofiarą. Niedaleko od niego stało dwóch mężczyzn, jeden z nich wyjątkowo wyróżniał się od drugiego. Był o wiele pewniejszy siebie, kiedy celował do przerażonego gościa. Mogłabym powiedzieć, że robił to bez żadnego współczucia czy litości.

— Błagam, ja nie wiedziałem. Mówili, że się z wami dogadali, naprawdę nic nie wiedziałem. Odpracuję to, mogę...

Nie dokończył, bo w tym samym momencie rozbrzmiał kolejny strzał. Drgnęłam wystraszona, a drzwi, o które się opierałam, poruszyły się, wydając przy tym nieszczęsne dla mnie skrzypienie. Zamarłam na moment, nie wiedząc, czy zrywać się od razu do ucieczki, czy mieć nadzieję, że huk zagłuszył ten dźwięk.

— Mogłeś mu dać przynajmniej dokończyć. Chciałem usłyszeć, co oferował. — Cmoknął niezadowolony towarzysz kata. — Chris?

Dopiero kiedy usłyszałam to imię, ocknęłam się z szoku, a widok wlepionych we mnie, niebieskich tęczówek, dał mi jasno do zrozumienia, że musiałam zwiewać. Choć powinnam zrobić to już dawno temu. Albo w ogóle nie przychodzić do tego miejsca.

— Mamy towarzystwo — mruknął do swojego znajomego.

Te słowa usłyszane z ust bruneta wystarczyły mi, by nie zastanawiając się dłużej, od razu zacząć biec, nie przejmując się już tym, jak dużo hałasu wywołałam.

Zatrzymałam się dopiero przy głównych drzwiach wyjściowych, kiedy wpadłam na nieznajomą mi osobę. Odbiłam się od jego klatki piersiowej, ale zanim zdążyłam odsunąć się na większą odległość, mężczyzna złapał mnie za ramię jedną ręką, a drugą zasłonił mi usta. Zaczęłam od razu się szarpać, a nawet próbowała go ugryźć, ale kiedy bez problemu popchnął mnie w kierunku ściany, a jego uścisk zniknął tylko po to, by chwilę później przyłożyć mi do brzucha broń, przestałam się szarpać, bojąc się, iż w ten sposób wypali ona szybciej.

— Puszcze cię, ale masz być cicho — wyszeptał do mnie ochrypły głos. — Rozumiesz? — spytał, gdy nie dostał żadnej odpowiedzi.

Pokiwałam głową prędko, a do moich oczu zaczęły napływać łzy, lecz starałam się powstrzymać je ze wszystkich sił. Skoro chciał, bym była cicho, to może i on ukrywał się przed Chrisem.

Tak jak zapowiedział, z moich ust zniknęła jego ręka, lecz on sam nie odsunął się dalej. Sięgnął do kieszeni, a ja z ulgą stwierdziłam, iż schował pistolet. Chciałam już nabrać powietrza, by uspokoić odrobinę swoje własne nerwy, bo zyskałam nadzieję, iż uda mi się uciec, ale kiedy zauważyłam błysk metalu w jego dłoni, momentalnie cała znowu zamarłam.

— Trochę nam przeszkodzili, ale efekt będzie wciąż ten sam. — Na ustach mężczyzny zawitał przerażający uśmiech, a moje gardło zacisnęło się, uniemożliwiając mi wydobyć z siebie choćby najmniejszego dźwięku. — Może to przekona Caspera by dotrzymywał swoich obietnic i zadań.

Czułam, jak zaczynają szumieć mi w uszach. Jak broń palna wywoływała u mnie głęboki strach, tak wszelkie ostrza wręcz paraliżowały moje ciało. Na samą myśl przechodziły mnie ciarki. Może to przez sam ból, który w przypadku ostrzy wydawał mi się o wiele większy, niż postarzał, bo był on nagły i mógł zabić bez cierpienia. Tak to sobie tłumaczyłam, bo inaczej nie potrafiłam.

Mój oddech przyspieszył, kiedy poczułam, jak mężczyzna przyłożył nóż do mojej szyi. Odchyliłam głowę, chcąc się odsunąć, ale za sobą miałam jedynie ścianę. Błagałam w myślach, by ktoś mi pomógł, bo nie byłam zdolna wydusić ani słowa. A nawet gdyby, to w pobliżu był jedynie kolejny mężczyzna, który chciał mnie najprawdopodobniej zabić. Nie wypuściłby mnie drugi raz po tym, co zobaczyłam.

Nagle nożownik cmoknął niezadowolony, a jego wzrok skierował się w stronę korytarza, skąd dochodziły nas odgłosy ciężkich kroków. Pierwszy raz cieszyłam się, że po mnie idą. Było to absurdalne, ale mogli mi pomóc uciec z jednych sideł. Później było już tylko zależne ode mnie czy staną się moimi kolejnymi katami.

— Nie będzie potrzebna. Możecie strzelać.

Usłyszałam skrawek rozmowy, który tylko uświadomił mi, w jak wielkie bagno wpadłam. Ale, korzystając, iż mój obecny oprawca się rozkojarzył. Uniosłam nogę, kopiąc go w krocze. Zgiął się jak złamana zapałka, a ja nie czekając na nic więcej. Wybiegłam z budynku. Wszędzie było ciemno, ale nawet mimo tego widziałam jak z drogi, która tu przyszłam wychodziło kolejnych dwóch mężczyzn.

Na pewno już o wszystkim wiedzieli. Otoczyli teren, bym nie uciekła. W końcu znali każdy mój ruch i wciąż mnie śledzili. Musieli zacząć reagować, kiedy tylko weszłam do tego hotelu.

Rzuciłam się w kierunku, gdzie wydawało mi się być bezpiecznie, ale kiedy miało się mafie za wroga, nie istniało takie miejsce, by pozostać nietkniętym. Byłam pewna, że znaleźliby mnie, nawet gdybym wyjechała z kraju.

Nie mogłam już przed nimi uciec.

●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●

Czy coś wam to przypomina? 😏
Księżyc, opuszczony teren no i Chris chcący zabić Gwen 😌
Mamy 29 rozdział, czy to koniec jej historii? Czy skończyłabym tak szybko opowiadanie? 🤭

Zanim Cię PoznałamWhere stories live. Discover now