Cz. 18 - Podróż W Nieznane

66 7 3
                                    

JUDY

Po południu czekaliśmy już na stacji kolejowej, w towarzystwie Barneya i Finnicka. W obawie przed wykryciem przez tych komandosów nie mogliśmy zarezerwować miejsc jako policjanci, lecz jako zwykli cywile. Musieliśmy więc nie dość że za wszystko zapłacić, to jeszcze nie mogliśmy zbytnio obnosić się z bronią. Dlatego już na wstępie schowaliśmy ją do torby, którą braliśmy ze sobą. Nick miał ze sobą pistolet przywieziony z miasta, który potrafił się lepiej rozprawić z pancerzami tych komandosów. Ja musiałam sobie radzić ze zwykłym. Oby nie były za szybko potrzebne i przebrania spełniły swoje zadanie. Biała koszula Nicka i moja dżinsowa kurtka wyglądały o wiele mniej podejrzanie, niż policyjny mundur.

W końcu pociąg nadjechał. Był o wiele dłuższy niż ten, którym podróżowało się bezpośrednio do Zwierzogrodu. Był też o wiele starszy. Nie miał tak nowoczesnych usprawnień, jak różnego rodzaju wejścia dla różnej wielkości zwierząt. Owszem, wagony z przedziałami były różne, jednak nie w aż tak zmodernizowany sposób. Mimo wszystko wysiadło z niego od groma królików. Wsiadło też całkiem sporo. W końcu pociąg zatrzymywał się przed Deerville w wielu miejscach. Tak samo przed Szarakówkiem.
— Dawajcie znać że żyjecie! — powiedział na wstępie Finnick, gdy tylko odwróciliśmy się w ich stronę.
— I uważajcie na siebie! — dodał Barney, przytulając mnie na drogę.
— Też lepiej uważajcie — odparł Nick, podając łapę mojemu bratu.
— Będę czekać w Zwierzogrodzie — powiedział jeszcze Finnick i pożegnał się z Nickiem — spróbuję namówić tego waszego Bogo by też tam ze mną pojechał. On ma z wami najlepszy kontakt przez ten telefon z klapką, więc miejcie to na uwadze.
— Pozdrów Newta! — dodał jeszcze Nick.

Fenek cicho zarechotał.
— Jak mu opowiem co się podziało przez ostatnie dwa dni to mi chyba nie uwierzy...

W końcu wsiedliśmy do pociągu i znaleźliśmy swój przedział. W przypadku tak długich podróży pociąg zawsze musiał być zaopatrzony w przedziały sypialne. I faktycznie tak było. Sześć ostatnich wagonów było przeznaczone właśnie dla tych podróżujących nieco dalej. Wsiedliśmy więc do przedostatniego wagonu, gdzie znajdował się nasz przedział. Musiałam przyznać że mimo wszystko robił wrażenie. Mimo naprawdę ograniczonego miejsca, mieliśmy w swoim prywatnym przedziale dwa wysuwane ze ściany łóżka, półki na bagaże, oraz stoliczek z dwoma krzesełkami przy oknie. Była w nim także malutka łazienka, co naprawdę było ogromnym plusem.
— To ile mamy dokładnie jechać? — spytałam, gdy Nick zamknął za nami drzwi na wszelkie możliwe sposoby.
— Powinniśmy być na miejscu jutro rano — odparł, wysuwając jedno łóżko i kładąc na nim torbę — także pendolino to to nie jest...

I wyjął z torby swój specjalny pistolet. Gdy sprawdził już czy jest nabity, schował go za pasem i porządnie zakrył koszulą.
— Tak szybko? — spytałam, siadając przy oknie i obserwując, jak pociąg zaczyna ruszać.
— Przypomnę ci, że chcą nas zabić. Jeśli się dowiedzą, że jedziemy tym pociągiem, to musimy się jakoś obronić.
— Nie dowiedzą się! Nie podaliśmy nawet prawdziwych danych w rezerwacji.
— Z takim sprzętem jaki mają oni, to znajdą nas nawet na księżycu. A te przedziały wyglądają naprawdę uroczo, ale te ściany są tak cienkie, że byle rewolwer je przebije.
— Myślisz że mogą zrobić napad na pociąg jak w jakimś westernie?
— Nie zdziwiłbym się...

I także usiadł przy oknie, ciężko wzdychając. Wspólnie wpatrywaliśmy się w mijane przez pociąg pola i doliny przez pierwsze kilka minut. Później nie mogliśmy już udawać, że będziemy tak robić przez całą podróż. W końcu... byliśmy tu sami! Normalnie rozmawialibyśmy bez końca i śmiali się tak głośno, że aż chcieliby nas wywalić z pociągu. Jednak obecnie...

Spojrzałam na niego, a on na mnie. Cokolwiek go gryzło, cokolwiek go tak zmieniło... musiałam to przezwyciężyć. Chciałam, by wrócił stary Nick! By zniknęła ta absurdalna cisza. Zrozumiałam już, że krzykiem nic nie zdziałam... więc postanowiłam spróbować inaczej. Obudzić w nim to, co musiało z jakiegoś powodu zgasnąć. Podejść do sprawy tak, jak wtedy gdy go poznałam i rozszyfrować na nowo.
— Nigdy nie jechałam takim pociągiem... — zaczęłam nieco nieśmiało — tylko tym do Zwierzogrodu i z powrotem.
— Te pociągi są starsze niż się może wydawać — odparł... o dziwo nieco lżejszym tonem niż dotychczas — nie umywają się jakością tym nowym, ale też mają swój klimat.
— Jechałeś już kiedyś takim?
— Tak. Jako dzieciak. Mój tata uwielbiał te pociągi. A że wtedy były naprawdę tanie, raz czy dwa zabrał mnie na taką przejażdżkę. Oczywiście nie takim, którego trasa trwa łącznie kilka dni... ale takim, który po dobie był z powrotem w Zwierzogrodzie już tak. Nawet nie wychodziliśmy poza pociąg. Gdybyśmy wtedy wysiedli w jakiejś małej mieścinie albo wsi to moglibyśmy już nie wrócić, zwłaszcza wtedy. Ale w pociągu w takim przedziale było bezpiecznie.

Zwierzogród III - W Obliczu Trudnych Powrotów Where stories live. Discover now