Cz. 9 - Kij i marchewka

55 6 6
                                    

NICK

- I tak załatwiłem sobie resztę dnia wolnego - oznajmiłem cicho, wypijając resztę drinka na raz - totalny dramat...
- Powiesił cię na haczyku? - powtórzyła Jane, nalewając piwo jakiemuś klientowi - na ścianie!? Przecież to jest jakiś psychol! Jakim cudem on w ogóle został komendantem!?
- Bo oficjalnie jest wzorowy - odparłem, jakby to było oczywiste - jak wszyscy ostatnio na wysokich stanowiskach. Liczy się to, co przekazują media. Sam wizerunek wystarczy. A jak jest naprawdę to już wszystkim zwisa. Komendant, burmistrz, ci wszyscy politycy puszący się na widok Bennetta... to wzajemne kółko adoracji. I to na tyle dobrze zagrane, że nawet mieszkańcy zaczynają w to wierzyć.
- To o czym mówisz to jest tak zwana polityka - zażartowała - zawsze tak było.
- Zawsze? Bennett totalnie sobie nie radzi z tą linią metra, a mimo to wszyscy na to przymykają oko, bo uchodzi za takiego dobrego i sprawiedliwego.
- Nick, Grzywalski miał za sobą takie afery jak ta ze Skowyjcami i wciąż się trzymał - przerwała mi, dając inny punkt widzenia na sprawę - i gdyby nie jego zdrowie, to rządziłby do dzisiaj. A to metro nadal by było jedynie w planach. Oni są wszyscy tacy sami! Sam mi powiedz, czy coś się przez te wszystkie lata zmieniło? Cały ten konflikt... to nie było aż tak dawno! Sam na pewno to dobrze pamiętasz! Ci, co wtedy robili wszystko by pozbyć się drapieżników z miasta, wciąż żyją i w większości zdania nie zmienili. A tacy jak my przeżywali wtedy piekło. A ofiary? Jedyny strach jaki ich wtedy przeszywał, to ten propagandowy, że lis cię nie tylko okradnie ale przy okazji zgwałci i zabije. I co? Wszedł traktat Huxleya i nagle niby wszyscy zmienili poglądy? Oni mają przewagę w tym mieście, Nick! Dziewięć do jednego! Nasze zdanie się nie liczy do dzisiaj! Wciąż się spotykamy z prześladowaniem, a znalezienie pracy jest tak trudne że postanowiłam sama się zatrudnić!

Zapadła cisza. Patrzyłem na nią z osłupieniem. Nie spodziewałem się takiego monologu. Kilku innych klientów również wpatrywało się w naszą stronę. Jane przewróciła oczami, przygryzła wargę, odchrząknęła i stanowczym tonem ogłosiła:
- No dobra, darmowa kolejka dla wszystkich, którzy znajdują się teraz w barze!

Rozległy się okrzyki zachwytu i wiwaty. Natychmiast zrobiła się kilkunastoosobowa kolejka do baru. Jane nalewała trunki do kufli i szklanek, a ja zacząłem zastanawiać się nad jej słowami. Oczywiście, że miała rację i nie było to nic odkrywczego. To tłumaczyło wiele rzeczy, na przykład dlaczego tak wielu drapieżników kończy na przestępczej ścieżce. Bo co im zostaje do wyboru? Sam łamałem prawo i gdyby nie Karota...

Poczułem ogromny ucisk w gardle. Aż nie umiałem przełknąć śliny. Zawdzięczałem jej tak wiele! Dostałem szansę na normalne życie i fantastyczną pracę... i co robiłem z życiem? Praktycznie prosiłem się by wywalili mnie z roboty. Nawet nie potrafiłem tego porządnie docenić...

Tylko jak miałem porządnie docenić obecne życie? Było gorzej niż kiedykolwiek...
- To ja prócz tej darmowej poproszę jeszcze dwie - oznajmiłem, zanurzając głowę w ramionach.

JUDY

Oczywiście rodzice nie ustąpili i mimo kilkukrotnego odmawiania, w końcu podwieźli mnie do domu. Nie miałam jednak ochoty z nimi rozmawiać. Wściekła ruszyłam do swojego pokoju i zamknęłam za sobą drzwi na klucz. Kwestia nie dawania znaku życia przez cały dzień była sporna, jednak kwestia zainstalowania aplikacji śledzącej, którą bardzo szybko znalazłam i usunęłam była bezsprzecznie zła z ich strony. Było im chyba już przez to głupio, ponieważ nie próbowali za bardzo się do drzwi pokoju dobijać.



Obudziłam się w momencie, gdy było już całkowicie ciemno. Dopiero gdy spojrzałam na telefon i zobaczyłam, że Owens i Larson wydzwaniali do mnie po stokroć, przypomniałam sobie co zaszło. Poczułam się okropnie. Jednocześnie byłam niesamowicie zła na rodziców za scenkę na polu Łapskiego. Ale z drugiej strony...

Zwierzogród III - W Obliczu Trudnych Powrotów Where stories live. Discover now