Cz. 17 - Czas na zmiany

67 8 3
                                    

NICK

Od samego rana nie wiedziałem co ze sobą zrobić. Fascynujące było, jak dynamicznie się wszystko zmieniło w przeciągu tak krótkiego czasu. Zaledwie wczoraj wraz z Jackiem beztrosko rozwaliliśmy dźwig portowy. A dzisiaj?

Po rozmowie z Bogo i Karotą oddaliłem się nieco od domu byłego komendanta i znalazłem sobie zaciszne miejsce wśród drzew. Tam też mogłem w końcu wykonać kilka telefonów, które nie mogły już dłużej czekać.

Najpierw, co sam się zdziwiłem, zadzwoniłem na numer, który podał mi Jack. Nie odbierał, więc posłałem mu wiadomość o tym co zaszło po tym, gdy go opuściłem. Następnie zadzwoniłem do Newta i poinformowałem go, że razem z Finnickiem jesteśmy w Szarakówku. Był bardzo zdziwiony i wypytywał o wiele rzeczy, ale upewniłem go, że wyjaśnimy mu je gdy wrócimy do Zwierzogrodu.

Najgorszy telefon był jednak tym ostatnim.
— Przykro mi, nie miałem wyboru — powiedziałem już w środku rozmowy z Bennettem — gdybym do nich nie przyjechał, już byłoby po nich.
Nie szkodzi, Nick! — odparł koala, wyraźnie wyjątkowo zezłoszczonym tonem — powinieneś to ze mną wcześniej przedyskutować! Tak jak i wysadzenie połowy zwierzogrodzkiego portu! A jakby tego było mało muszę jeszcze ogarnąć teraz, by ktoś posprzątał ten bajzel z tymi, których tam pozabijałeś!
— Są w niezamieszkanym i zdezelowanym domu, więc raczej nie musisz się spieszyć. A prosiłeś bym przyjrzał się tej sprawie w samym mieście i tak też zrobiłem — odparłem, spoglądając w kierunku domu — Już wiem, kto im sprzedał tą broń i Jack obecnie pracuje nad tym, by wykryć jakikolwiek ich ślad w Zwierzogrodzie... jednak większość tropów wyraźnie prowadzi poza miasto.
— I nadal jesteście w Szarakówku?
— Tak.
I myślisz, że teraz tak po prostu dam ci pracować z...
— Chyba nie masz wyboru — wtrąciłem się, wiedząc co chce powiedzieć — tylko wspólnie rozwiążemy tę sprawę. Jeśli nam nie zaufasz i będziesz uważać, że z pewnością szykujemy na ciebie zasadzkę, to proszę bardzo. Ale w przeciwnym wypadku i tak cię to czeka. Ci komandosi nie żartują.
Jeden błąd i srogo za niego zapłacisz, pamiętaj! — zagroził mi — masz mnie informować na bieżąco! Ja muszę teraz nie dość że ogarnąć cały ten bajzel spowodowany pogodą, to jeszcze dodatkowy przez ciebie! Co mam powiedzieć tym wszystkim reporterom, którzy czekają pod ratuszem? Że eksplozja którą było słychać w całym mieście to wina pogody?
— To już twoje zmartwienie...

Rozłączyłem się. Tak naprawdę z tej rozmowy wynikła jedna rzecz, która od razu zwróciła moją uwagę.

Bennett nas obecnie w żaden sposób nie inwigilował.

Zdradził się, pytając gdzie jesteśmy. Potrafiłem już wyczuć kiedy pyta podstępem, testując mnie czy powiem prawdę, a kiedy naprawdę czegoś nie wiedział. Tak samo nawet nie wspomniał o Bogo, a na pewno by to zrobił, gdyby cokolwiek wiedział. Wszystko wskazywało na to, że przynajmiej ten problem na chwilę można było odłożyć na półkę.

I dobrze, bo ten drugi problem był o wiele poważniejszy.

Skoro zarówno ja jak i Judy byliśmy celem z tego samego powodu, to właśnie ułatwialiśmy im sprawę, trzymając się razem. Musieliśmy jednak odkryć co takiego kombinują.

A żeby to odkryć, potrzebne było jeszcze kilka rozmów.

Zacząć musiałem jednak od tej jednej, która także nie powinna czekać ani chwili dłużej. Wróciłem się więc do domu Bogo i zacząłem rozglądać. Nikogo nigdzie nie widziałem, aż w końcu trafiłem dokładnie na tę osobę, której szukałem.

— Można?

Uchyliłem drzwi od łazienki, gdzie Finnick akurat mył łapy. Na szczęście był w o wiele lepszym stanie, niż dzień wcześniej.
— Czego? — spytał, nieco opryskliwie.
— Musimy pogadać...
— Znowu w łazience?
— Obojętnie już gdzie.

Zwierzogród III - W Obliczu Trudnych Powrotów Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz