Całkiem tego nie rozumiałam. Przecież przed chwilą przyznałam, że szastał pieniędzmi więc szkoda było mu kilku dolców na batony? Na pewno nie o to chodziło. Dopiero jego kolejny wzrok i postawa ciała, którą ukazał, dały mi jasno do zrozumienia, o co chodziło. Jemu po prostu nie chciało się wracać do kasy. Wolał po prostu wyjść i zabrać co chciał.

Spojrzałam na niego zawiedziona, ale on niczym niewzruszony zostawił mnie samą obok półki z batonami i ruszył do wyjścia sklepu.

Zagryzłam wargę. Wiodłam spojrzeniem za brunetem i byłam pewna, że nie zapłaci za batona. Podszedł do drzwi stacji, a te rozsunęły się przed nim, ale to nie przez niego, a mężczyznę, który wszedł do pomieszczenia. Wystarczyło tylko jedno spojrzenie, by moje ciało spięło się niekontrolowanie, a żołądek ścisnął nieprzyjemnie.

Chris stanął przed Casperem i nie pozwolił mu przejść, nawet kiedy ten chciał go wyminąć. Już z tej odległości widziałam, jak na chwilę lokowanemu pojawia się zmarszczka na czole. Podeszłam do nich odrobinę, ale nie na tyle, by skupić uwagę Chrisa na sobie.

— Naprawdę chcesz udawać debila? — Zadrżałam, kiedy usłyszałam twardy i ostrzegający głos mężczyzny.

— O co ci chodzi? — odpowiedział odważnie Casper.

Odwróciłam głowę i tak jak się spodziewałam, kasjer już zwrócił uwagę na zamieszanie, jakie powstało. Nic dziwnego, Chris wcale nie starał się być dyskretny. Z jednej strony nie dziwiłam się, bo sama uważałam, że jeśli ktoś kradł, to musiał liczyć się z faktem, że mógł zostać przypalany, a wtedy nikt nie będzie szeptał, by zatuszować jego występek. Z drugiej zaś czułam okropny wstyd, za to, co zrobił brunet, w końcu ja byłam tu z nim.

— Oddawaj to, co schowałeś do kieszeni i spierdalaj bawić się z kumplami na boisku. — Mężczyzna wyciągnął rękę przed siebie, przez cały czas nie spuszczając wzroku z bruneta.

Casper mruknął pod nosem odpowiedź, lecz nie mogłam jej usłyszeć z tej odległości. Zaraz jednak chłopak wyciągnął batony z kieszeni i oddał je Chrisowi. Mężczyzna przyjął je i ruszył w kierunku kasy. Na moje nieszczęście ja również byłam po drodze, a gdy przechodził obok, zatrzymał na mnie swoje spojrzenie. Opuściłam wzrok. Było mi niesamowicie głupio za to, co się stało, a jego zimne, niebieskie tęczówki tylko bardziej utwierdzały mnie w przekonaniu, że mogłam bardziej postarać się, by zatrzymać Caspera. Już pomijając fakt, że Chris mnie przerażał na takim samym poziomie, na jakim go nienawidziłam, to jeszcze doszło do tego to, że nie mogłam już mu nawet spojrzeć w oczy. Jedyna moja obrona, którą starałam się przekonać jego i samą siebie, że nie mógł mnie zastraszyć, runęła. Jak gdyby moje trzęsące się ciało nie dawało mu jasno znać, jaką reakcję u mnie wywoływał.

Wyszłam prędko ze stacji, nie chcąc dłużej się tam pokazywać. I zapewne długo tam nie zawitam. To było już kolejne miejsce, gdzie wstydziłam się pójść. Nie chciałam być kojarzona jako oszustka i złodziejka.

Dogoniłam Caspera, gdy ten poddenerwowany wsiadł do swojego samochodu.

— Jebany chuj — warknął pod nosem.

Spojrzałam na niego zawiedziona. On wcale nie widział problemu w tym, co zrobił. O wszystko winił Chrisa, a przecież to on wziął te batony. Mógł winić tylko siebie.

— Nie zrobiłoby mu to różnicy, gdyby mnie wypuścił. Ale musiał się wpierdolić jak zawsze. — Szarpnął pasami, zapinając je energicznie.

Jak zawsze? Znali się? A może chłopak wiedział o Chrisie o wiele więcej, niż słyszałam do tej pory?

Obejrzałem się, zerkając na stację, zanim odjechaliśmy. Zauważyłam niebieskookiego, który wyszedł z budynku. W jego dłoni spoczywały dwa batony, które odebrał Casperowi. Westchnęłam, ponownie myśląc o złym uczynku chłopaka. Czułam ogromne rozczarowanie, choć przecież nawet nie wiedziałam, czego mogłam się jeszcze po nim spodziewać.

Zanim Cię PoznałamWhere stories live. Discover now