ღ E I G H T E E N ღ

132 15 2
                                    

Szczerze nienawidzę tej książki

• • •

     W całym domu było głośno. Za głośno.

     Siedząc przed ekranem komputera, wpatrywałem się w niego bez celu. Nie chciałem im pomagać, nie chciałem ich widzieć, nie chciałem z nimi rozmawiać. Więc skłamałem, że muszę nagrać nowy odcinek. Co z tego, że żaden nie pojawił się od wielu dni?

     Słysząc pukanie do drzwi, wzdrygnąłem się. Spojrzałem na nie, ale te ani drgnęły. Liczyłem, że nikt nie zakłóci mojego spokoju. Myliłem się, bowiem po kilku minutach w pomieszczeniu znalazł się Filip.

     Poczułem dziwnie obrzydzenie wewnątrz siebie.

– Cześć, przeszkadzam?

     Miałem ochotę go wyrzucić za drzwi, ale z moich ust nie wydobyły się żadne słowa. Chłopak nie przejmując się tym podszedł bliżej.

– Jesteś gotowy na dzisiaj? Mam nadzieję, że będziemy się świetnie bawić.

     Uśmiechnął się, ale ja nie byłem w stanie tego odwzajemnić. Rzuciłem na niego wzrokiem, ale jakby nawet tego nie zauważył. Będąc tuż obok mnie równocześnie był w swoim świecie.

    Wygasiłem ekran i odwróciłem się w jego stronę. Chciał czegoś. Na pewno. Wydawał się inny. Jakby nie był pewien tego co robi.

– Potrzebujesz czegoś ode mnie?

     Zdecydowałem zapytać. Mina Filipa upewniła mnie w przekonaniu, że coś jest nie tak.

– Chciałem porozmawiać.

– Odmawiam.

     Czując palące spojrzenie chłopaka, odwróciłem się bokiem. Czułem się niekomfortowo. Nie miałem zamiaru od tak wylewać swoje wszystkie żale. To i tak nie miało sensu.

– Nienawidzisz mnie?

     Gwałtownie z powrotem na niego spojrzałem. Patrzył na mnie wyczekująco. Jednak ja nie potrafiłem odpowiedzieć.

     Tak na prawdę cały czas go kochałem. Tak na prawdę cały czas go kocham. Tak na prawdę równocześnie nienawidzę go za to, że nie czuje tego samego wobec mnie.

– O czym ty wygadujesz? Jesteśmy przyjaciółmi.

– Nasz kontakt już nie jest taki sam. Dlaczego nie mówisz mi prawdy?

– Odpuść. To nie jest odpowiedni moment.

     Między nami zapadła cisza. Filip zacisnął ręce w pięści i spuścił głowę.

– Odkąd się znamy ciągle odpuszczałem! Nigdy nie mogłem poznać twoich zmartwień do końca. Odsuwałeś mnie i nadal to robisz. Kiedy będzie odpowiedni moment?

     Moje serce zabiło szybciej.

     Cały czas ja byłem problemem.

     Chęć bycia idealnym oraz niechęć do obciążania chłopaka było problemem.

– Nie chcę obudzić się kiedy będzie już za późno. Dlaczego nie możesz mi zaufać? Dlaczego nie może być tak jak dawniej?

– Nie wiem.

     Nie widziałem żadnej innej sensownej odpowiedzi.

     Zapadła głucha cisza. Jednak nie trwała długo. Przerwało ją trzaśnięcie drzwiami.

     Znowu zostałem sam. Na własne życzenie. Jednak podświadomość podpowiadała mi, że tak będzie lepiej.

     Gdybym właśnie miał wypowiedzieć swoje ostatnie słowa, powiedziałbym, że jestem idiotą.

• • •

     Stałem przy kredensie w kuchni, a w całym domu było mnóstwo ludzi. Wszyscy dobrze się bawili. Jeżeli konkurencją dzisiejszej nocy byłoby niszczenie sobie, a być może nawet innym zabawy, zdecydowanie bym wygrał.

     Wyszedłem na balkon, a mróz od razu uderzył w moją twarz. Wziąłem głęboki oddech i spojrzałem w niebo. Jeszcze przed chwilą było ciepło, dogadywałem się z Filipem, miałem nadzieję na przyszłość. Jednak tak mnóstwo potknięć przyniosło falę niepowodzeń.

     Odsunąłem się w kąt i przyglądałem jak ludzie rozkładają na trawniku fajerwerki. Nie potrafiłem pojąć jak szybko minął ten czas.

     Sylwestrowe noce zawsze są powodem do radości. Można spędzić czas z przyjaciółmi, rodziną. Po prostu dobrze się bawić, zwłaszcza że dużo osób jest w stanie pozwolić sobie na wolne. Nie trzeba się martwić niedopasowanym grafikiem.

     Jednak równocześnie są one dozą wielkiej dawki bólu. Niektórzy pragną, by ten dzień skończył się jak najszybciej, inni są znudzeni, a jeszcze inni są samotni.

     Ja czułem się samotny.

     Otoczony wielką ilością ludzi, których nawet znałem, nie czułem tego. Jedyne o czym marzyłem to o zakopaniu się w kołdrze i zapomnieniu o istnieniu całego świata.

     Nie było to tak łatwe, jakby można było pomyśleć.

     Położyłem dłonie na barierkę i zacząłem rozglądać dookoła. Nagle przede mną pojawił się Filip. Skołowany cofnąłem się o krok, trafiając na ścianę.

– Pooglądamy razem fajerwerki?

     Wydawał się szczęśliwy. Nie chciałem mu tego odbierać. Przytknąłem, a ten przybliżył się jeszcze bardziej. Dotykając się ramionami oparliśmy o barierę balkonu. Chłopak patrzył w niebo wyczekująco.

     Nagle zaczęło się głośne odliczanie. Czułem się dziwnie. Jednak nie zwracałem na to uwagi.

    Kiedy wybiła północ na niebie rozbłysnęły się kolorowe światła. Mnóstwo osób całowało się, składało sobie życzenia, robiło zdjęcia, czy też najzwyczajniej w świecie wymawiało swoje postanowienia.

     Nie interesowało mnie to. Spoglądałem na chłopaka, czując się jak w bajce. Jego uśmiech był piękny, a kolorowe światła podkreślały go w moich oczach. Moje serce krzyczało, pragnąłem go przytulić, powiedzieć prawdę. Jednak rzeczywistość jest szara i smutna.

     W jego nowym roku, ani żadnym następnym, nie będzie mnie w jego sercu.


_____

To miał być rozdział specjalny, ale wolę zostawić go jako normalny

Następny to już będzie epilog, nie mam zamiaru się męczyć

Chciałam to porzucić, ale w sumie i tak dużo nie brakuje

Słodkie myśli w chorej głowie [Szymeq x Yoshi]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz