Rozdział 10 Nocne koszmary

207 3 0
                                    


- Niestety rozmowę musimy przełożyć na jutro.- Odezwał się Sun Ru, który wrócił z rozmowy z Wielkim Mistrzem.- Poinformowałem go o sytuacji i jutro odbędzie się rytuał przy okazji, którego być może poznamy odpowiedzi na niektóre pytania.

- Czemu nie jestem zaskoczona.- Zheng Lu westchnęła po czym zwróciła się do gości.- Pokaże wam pokoje. Nie jest to, co prawda luksus, ale łóżka są miękkie a pokoje ciepłe, co w tych warunkach jest pewnego rodzaju luksusem.

Nie czekając na odpowiedź ruszyła przodem, a Rayla, Callum i Zym podążyli jej śladami.

Kiedy Lu otwarła drzwi pokoju Rayla rzuciła swoje rzeczy w kąt i padła na łóżko.

- Pewnie dokucza ci zmiana wysokości - Stwierdziła Lu. - Nie wiem jak wysoko znajduje się siedziba waszej Smoczej Straży, ale to miejsce jest dość wysoko i normalnie dojście tutaj trwałoby w najlepszym razie dzień i nie byłoby tak szybkie i wasze organizmy zdążyłby się dostosować. Jeśli jutro się wam nie poprawi to głowa do góry. Tutejsze jedzenie szybko postawi was na nogi i nie nie wiem dlaczego. Po prostu tak jest i...

Zheng Lu była tak zajęta przemawianiem, że nie zauważyła kiedy ich goście zasnęli. No może poza Zymem.

- A więc tak się czuje Sima Yi...- mruknęła.- Miej ich na oku.- Po tych słowach skierowanych do Zyma, Zheng Lu zamknęła za sobą drzwi i udała się do swojego pokoju.

Rayla biegła przez las, las, który dobrze znała bowiem, był to las, w którym się wychowywała. Jednak czuła się w nim obco, ale nie miała czasu o tym myśleć, ponieważ dostrzegła pomiędzy drzewami dziecko, w którego stronę zaczęła biec, zupełnie jakby coś jej kazało to robić. Im dłużej za nim gnała, tym las bardziej się zmieniał. Drzewa straciły liście, a wiatr wznosił w górę te wyschnięte, które spadły, a pomimo podmuchów wiatru w lesie unosiła się mgła, która nie pozwalała jej dostrzec niczego w odległości 10 metrów od niej, a mimo to dziecko, które goniła, widziała doskonale. Z czasem na drodze pojawiały się bezkształtne cienie, które starały się przypominać osoby, a zewsząd do jej uszów dochodziły szepty należące do osób, które zna lub znała, ale poza powtarzanym przez nie jej imieniem oraz kilkoma słowami, jakie niektórzy z nich wypowiedzieli do niej przed śmiercią, nie mogła jednak zrozumieć reszty. Biegnąc Rayla, zauważyła, że mimo iż stara się z całych sił, to biegnie coraz wolniej, ale w pewnym momencie dziecko wpada w czyjeś ramiona. Ramiona, które należały... do niej? Przed jej oczami ukazała się jej ona sama, ale starsza, tuliła mocno dziecko, a kiedy spojrzenie Rayli się spotkało Raylę wraz z dzieckiem ściskanym w ramionach, zaczęły trawić płomienie, ale mimo to żadne z nich nie krzyczało ani nie zawodziło z bólu. Wśród narastających płomieni Rayla zdołała dostrzec twarz dziecka dziewczynki, ale za nim zdążyła się jej lepiej przyjrzeć, oboje zniknęli w płomieniach tak jak cały las i wtedy Rayla poderwała się z łóżka, dysząc ciężko, tak jakby przed momentem zakończyła szalony bieg.

- Na szczęście to był tylko sen... koszmarny sen.- Powiedziała do siebie i westchnęła z ulgą.

Wtedy właśnie dostrzegła Calluma stojącego przy oknie.

- Dawno wstałeś?- zapytała, starając się ukryć swój sen.

- Kilka minut przed tobą.- Callum spojrzał na nią.- Też miałaś koszmar?

- Tak... zaraz jak to też?- Słowa Calluma bardzo ją zdziwiły. Jeśli oboje mieli koszmar, to coś jest na rzeczy.

Callum nie zdążył odpowiedzieć, bo rozległo się nerwowe pukanie do drzwi.

- Wielki mistrz chce z nami rozmawiać. Czeka na nas w wielkiej sali. Jak tylko będziecie gotowi, dołączcie do nas- powiedział Sima Yi.

- A co z Zymem? Gdzie on jest?- Zapytała zaniepokojona Rayla, która dostrzegła, że Zym, którego od przybycia tutaj nie spuszczała z oka.

Smoczy Książę Mandat NiebiosWhere stories live. Discover now